Migranci w Polsce

Od kilku lat krajobraz demograficzny naszego kraju został w dużym stopniu zdominowany przez dwa duże trendy. Pierwszym jest depopulacja autochtonów — Polki rodzą coraz mniej dzieci, a umieralność jest coraz wyższa. W zeszłym roku liczba urodzeń była o 137 tys. niższa od liczby zgonów.

Drugim trendem jest rosnąca liczba migrantów. Szczególnie wysoki wzrost odnotowaliśmy po wybuchu wojny na Ukrainie. Choć o Ukraińcach zrobiło się ostatnio bardzo głośno, to dużą grupę stanowią także Białorusini. Ci jednak są pewnie często myleni z Ukraińcami, więc wiele osób może nie doceniać skali wzrostu ich liczby. Ciekawostką może być fakt, że w 2023 roku w ZUS przybyło więcej Białorusinów niż Ukraińców. Liczba tych pierwszych zwiększyła się o 21,2 tys. Ukraińców przybyło 13,4 tys. W ZUS zarejestrowane było na koniec 2023 roku 759,4 tys. Ukraińców i 129,4 tys. Białorusinów.

Reklama

Można w pewnym sensie powiedzieć, że mamy szczęście do migrantów. Przybywający do naszego kraju Hindusi, Ukraińcy czy Białorusini to pracusie. W 2020 roku byliśmy razem z Litwą i Czechami jedynymi krajami w UE, gdzie stopa zatrudnienia wśród migrantów spoza UE była wyższa niż stopa zatrudnienia wśród rodzimej ludności. W czasie, gdy wiele krajów zmaga się z problemem niskiego zatrudnienia wśród migrantów, w Polsce to migranci zaczynają być ostoją rynku pracy.

Czy migracja uratuje Polską demografię?

Duże korzyści płynące z migracji oraz dynamiczne wzrosty liczby przybywających sprawiły, że część osób uwierzyła, że kryzys demograficzny w Polsce można zatrzymać przy pomocy imigrantów. Warto jednak mieć na uwadze, że dwa największe źródła imigrantów w Polsce — czyli Ukraina i Białoruś — szybko wysychają.

Kraje te mierzą się z dużymi problemami demograficznymi. Szczególnie widoczne jest to na Ukrainie, gdzie dzietność miała wynieść w zeszłym roku zaledwie 0,8, a z kraju wyjechały miliony młodych kobiet. Ciągnąca się wojna nie zachęca młodych do powrotu do kraju.

Demografia Białorusi nie jest w najlepszej kondycji

Problemy demograficzne, choć z pewnością nie w takiej skali, dotykają także Białoruś. Ta jeszcze w 2016 roku liczyć miała 9,47 mln osób. Dziś to już o blisko 300 tys. mniej, bo zaledwie 9,20 mln. Na wyobraźnię działać może szczególnie spadek liczby urodzeń. W 2016 roku było to 118 tys., a w 2023 roku… 65 tys. To niemal dwukrotny spadek w tak krótkim okresie. Dla porównania w Polsce odnotowano spadek z 384 tys. w 2016 roku do poziomu 272 tys. w 2023 roku. Sytuację nad Wisłą ratują jednak migrantki. Same Polki urodziły zaledwie 257 tys. dzieci.

ikona lupy />
Liczba urodzeń na Białorusi w latach 2011-2023 / Forsal.pl

Uczciwie należy zaznaczyć, że spadek ten jest w pewnym stopniu „zasługą” niższej liczby kobiet w wieku wysokiej płodności. Kobiety w państwach rozwiniętych rodzą najczęściej między 25 a 35 rokiem życia. Gdy przyjrzymy się białoruskiej piramidzie wieku, to dostrzeżemy, że obecnie w okolicy 25 roku życia mamy duży dołek w liczbie kobiet.

ikona lupy />
Piramida ludnościowa Białorusi w 2023 roku. Autor: Tweedle Licencja: CC BY-SA 4.0.png / Wikipedia

Dzietność Białorusinek spada

Nie oznacza to jednak, że spadek to jedynie kwestia spadku liczby matek. Gdyby tak było, to spadek wynosiłby 20 proc. Tymczasem jest to aż 45 proc. To w dużej mierze zasługa spadającego współczynnika dzietności. Ten do 1989 roku przekraczał na Białorusi 2,0, czyli był w okolicach poziomu zastępowalności pokoleń. W latach 1989-1997 spadł on z poziomu 2,03 do 1,25. Następne lata była okresem stagnacji i względnie niskiej liczby urodzeń.

Sytuacja zaczęła poprawiać się w 2005 roku, gdy dzietność wyniosła 1,25. Rok później było to już 1,34, a w 2016 roku 1,73. Gdyby dzietność Białorusinek utrzymała się na podobnym poziomie, to moglibyśmy mówić o nie najgorszej sytuacji demograficznej. Podobnie jak Polska, także Białoruś zanotowała w ostatnich latach spadek współczynnika dzietności. Ten w 2021 roku wynieść miał jedynie 1,29.

Ile było to w 2023 roku? Obecnie na to pytanie nie znamy odpowiedzi, ale można z grubsza szacować, że ok. 1,1. To mniej niż w Polsce (gdzie było to w 2023 roku ok. 1,17-18). Dane te z pewnością nie napawają optymizmem. Pokazują bowiem, że w najbliższych latach to źródło bliskich kulturowo i mało problematycznych migrantów, zacznie wysychać. To z kolei oznaczać może oznaczać spore problemy dla polskiego rynku pracy.