W rok zniknęła populacja Bielsko-Białej. Czy depopulację da się zatrzymać?

Depopulacja naszego kraju stale przybiera na sile. W ciągu ostatnich 12 miesięcy urodziło się w Polsce 245,5 tys. dzieci, a zmarło 413,2 tys. Polaków — wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. Oznacza to, że w rok nasza populacja skurczyła się o 167,7 tys. osób z powodu zbyt niskiej liczby urodzeń. Dobrze oddać może to przyrównanie tej wielkości do populacji miast w Polsce.

Wspomniane 167,7 tys. osób to więcej niż liczą dziś takie miasta jak Bytom, Zielona Góra, Rybnik czy Opole. Obecnie jesteśmy na poziomie Bielsko-Białej, a zmierzamy w kierunku Olsztyna, Gliwic, Kielc czy Rzeszowa. Co jednak warto zaznaczyć, spadek liczby ludności nie jest sam w sobie niepokojący. Rosnąca liczba zgonów nie wynika z większej umieralności, co ze starzenia się powojennego wyżu demograficznego.

Tym, co powinno dziś szczególnie niepokoić, jest zmiana struktury wieku. Jeśli spadek ludności wynika z malejącej liczby dzieci lub emigracji młodych, to zaczyna rosnąc obciążenie pracującej części społeczeństwa. Wraz ze wzrostem liczby emerytów na każdego pracującego, rosnąć będą musiały także obciążenia podatkowe. To z kolei pociągnie za sobą nie tylko spadek poziomu życia, ale także spowolnienie wzrostu gospodarczego.

ikona lupy />
Liczba urodzeń i dzietność w Polsce spada. Coraz więcej pojawia się za to nekrologów. / Własne / Radosław Ditrich

Wróćmy zatem do liczby urodzeń. W ciągu ostatnich 12 miesięcy, za które mamy już dostępne dane (czyli od kwietnia 2024 roku do marca 2025 roku) urodziło się w naszym kraju zaledwie 245,5 tys. dzieci. Jeszcze 8 lat temu w Polsce rodziło się ponad 400 tys. dzieci rocznie. Pierwsze trzy miesiące przyniosły 58 tys. nowych dzieci. To o 9,8% mniej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. W styczniu było to 21 tys. (-11,0% r/r), w lutym 18 tys. (-12,6% r/r), a w marcu 19 tys. (-5,5%).

Polska dołączy do klubu państw z dzietnością poniżej 1,0?

Dzietność w Polsce wyniosła w 2024 ok. 1,12. Gdy uwzględnimy zmieniającą się strukturę wieku (która ma wpływ na liczbę urodzeń, ale nie ma na współczynnik dzietności), to okaże się, że przy zachowaniu obecnych spadków, osiągniemy w tym roku dzietność na poziomie 1,04 dziecka na kobietę. To byłby kolejny już rok z nowym rekordem dzietności. Mówimy oczywiście o rekordowo niskiej wartości tego współczynnika.

Wydaje się zatem, że perspektywa osiągnięcia dzietności mniejszej niż 1,0 może być bliższa, niż się wielu wydaje. Dziś do grupy państw o tak niskim odczycie dzietności należy jedynie kilka krajów na globie. Dołączenie do nich byłoby symbolicznym dowodem na to, że sytuacja już nie jest zła. Ona jest tragiczna. Zbliżający się kryzys finansów publicznych uderzy w nas jak tsunami.

Już dziś kraj zaczyna mierzyć się z pierwszymi objawami nadchodzącego kryzysu. Gdyby w latach 1990-2007 dzietność utrzymywała się na poziomie z 1989 roku, to dziś w wieku produkcyjnym byłoby o 2,5 mln osób więcej. Oczywiście uwzględnić należałoby umieralność wśród młodych czy emigrację, ale nadal różnica jest znacząca. Im mniej osób na rynku pracy, tym gorsze wyniki NFZ i FUS, ponieważ oba fundusze zyskują na młodszych i tracą na starszych.

O coraz poważniejszych problemach obu funduszy możemy dowiedzieć się z najnowszych prognoz. O ile dzięki rosnącej aktywności zawodowej wyniki FUS są dziś (z historycznego punktu widzenia) bardzo dobre, to najbliższe lata będą czasem spadku wskaźnika pokrycia wydatków przez odprowadzone składki. To oznacza, że resztę będzie musiał zrekompensować budżet, który i bez tego ma bardzo duży deficyt. Pod względem braków w kasie państwa gorzej w całej UE wypada obecnie jedynie Rumunia.

ikona lupy />
Czy rządowy program in vitro odmieni oblicze polskiej demografii? / ShutterStock

Co warto zauważyć, po dwóch kiepskich miesiącach (spadek o kolejno 11 i 12,6% w ujęciu rocznym) marzec przyniósł bardziej ograniczone spadki. To wynik naturalnych fluktuacji, czy widzimy pierwsze wyniki rządowego programu in vitro? To ważne pytanie, na które odpowiedź poznamy w najbliższych miesiącach, ponieważ program został uruchomiony w połowie zeszłego roku. Nie ma jednak co się łudzić — nawet jeśli finansowanie in vitro okaże się dużym sukcesem, to nie należy mieć złudzeń — program nie odwróci negatywnych trendów. Może on co najwyżej złagodzić zachodzące zmiany.