Były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego uważa, że europejska obsesja na punkcie długu publicznego jest nie tylko głupia, lecz wręcz szkodliwa. Ma rację - pisze w felietonie Rafał Woś.
Jeśli ktoś obserwuje debatę ekonomiczną trochę uważniej, to tekst Oliviera Blancharda, opublikowany na portalu „Project Syndicate”, nie będzie dla niego ani trochę zaskakujący. Już w roli szefa potężnego pionu analiz ekonomicznych MFW (lata 2008–2015) Francuz dał się poznać jako zdeklarowany krytyk neoliberalnej palety odpowiedzi na kryzys roku 2008 i stagnację, która po nim nastąpiła. To w czasach Blancharda Fundusz radykalnie (czasem wręcz o 180 stopni) zmienił swój stosunek do takich zjawisk jak nierówności ekonomiczne. Wcześniej w Waszyngtonie nie uważano ich za większy problem. I dopiero pod wodzą Blancharda nawet MFW stanęło na stanowisku, że nierówności szkodzą gospodarce. Wierni czytelnicy tej kolumny pamiętają zapewne, że relacjonowaliśmy ewolucję podejścia Funduszu dość szczegółowo.
Od kilku lat Blanchard nie jest już na urzędzie, co pozwala mu wypowiadać się jeszcze bardziej otwartym tekstem. Artykuł „Europa musi naprawić swoją regułę fiskalną” należy właśnie do takich wystąpień. Francuski ekonomista wychodzi od tezy, że Zachód wydobył się z kryzysu 2008 r. głównie dzięki nowatorskiej i aktywnej polityce monetarnej. W Stanach Zjednoczonych realizowano ją w formie luzowania ilościowego, zaś w Europie przez serię praktycznych (często nie do końca zgodnych z unijnymi traktatami) posunięć szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego. Te ostatnie określano czasem jako strzelanie „pieniędzmi z bazooki” tam, gdzie akurat najbardziej potrzeba. Doszło też do faktycznego uwspólnotowienia długu w ramach strefy euro. Zrobiono to tylko tak, żeby się Niemcy, Austriacy oraz Holendrzy nie dowiedzieli. Puryści straszyli, że działania te skończą się wielkim uderzeniem inflacji. Skończyło się powrotem niezłej koniunktury.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP
Reklama