Najpierw była pandemia, teraz jest szybko rosnąca inflacja. Odporność na kolejne kryzysy wykazuje rynek dzieł sztuki. Przybywa klientów, którzy kupują obrazy, plakaty, rzeźby, gobeliny. To alternatywny sposób lokaty pieniędzy, które tracą na wartości, leżąc na nisko oprocentowanych lokatach bankowych. Ale doczekanie się zysku z wiszącego na ścianie obrazu wymaga cierpliwości, zwrot z tych długoterminowych inwestycji z reguły jest możliwy dopiero po pięciu czy dziesięciu latach. Jest jednak zysk innego rodzaju – kolekcjonowanie zrobiło się modne i daje poczucie przynależności do elity. Stąd duże zainteresowanie aukcjami, rekordowe licytacje i rosnąca z roku na rok wartość polskiego rynku sztuki.
Tuż przed pandemią wyceniano go na 295 mln zł. Koronawirus tylko wyśrubował wyniki finansowe – w 2020 r. rynek był wart 380 mln zł, a w ubiegłym roku obroty na aukcjach osiągnęły w sumie 634 mln zł (to wzrost aż o 157 proc.). Eksperci mówią, że transakcje zakupowe na poziomie 1 mln zł na nikim w branży nie robią już wrażenia. Zeszłoroczne licytacje potwierdzają te słowa – obraz „Detal 407817 – 434714” z cyklu „1965/1 – ∞” Romana Opałki sprzedano za 8,6 mln zł. Jeszcze wyżej wyceniono „Dwie mężatki” Andrzeja Wróblewskiego (13,4 mln zł). Wszystkich przebiła Magdalena Abakanowicz – jej rzeźba „Bambini” znalazła nabywcę za rekordowe 13,6 mln zł.
Inflacja i – w szerszym ujęciu – sytuacja gospodarczo-polityczna hamują zapędy właścicieli dzieł sztuki przed wystawianiem swoich okazów na sprzedaż. Zarazem kupujący wcale nie stracili apetytu na poszerzanie kolekcji i cały czas wypatrują obiektów wysokiej klasy. Skoro obiektów jest mniej, a zapał kupujących nie osłabł, notowania artystów poszły w górę – jeśli ktoś przed pandemią był dużo wart, teraz wart jest jeszcze więcej.

Cenny Beksiński, rekordowy Opałka

Reklama
W pierwszym półroczu w Domu Aukcyjny Desa Unicum całkowity obrót działami sztuki we wszystkich segmentach wyniósł 114,7 mln zł, co oznaczało wzrost o 11 proc. – Rynek, mimo niepewności w innych branżach, wciąż rośnie, a rekordy padają już nie tylko w ostatnim kwartale. W lutym tego roku na aukcji sprzedano tzw. obraz liczony Romana Opałki za 4,4 mln zł, a w marcu pobito kolejny rekord – „Portret Damy” Rubensa kosztował 14,4 mln zł. Jest to najdrożej sprzedane dzieło sztuki w historii polskiego rynku – mówi Małgorzata Nitner, dyrektorka działu sprzedaży Desy Unicum. Od stycznia do czerwca 2022 r. Desa odnotowała 13 transakcji o wartości ponad 1 mln zł. Najwyżej licytowano obrazy artystów na stałe wpisujących się w kanon polskiej sztuki – Wojciecha Fangora, Tadeusza Kantora, Jacka Malczewskiego, Józefa Chełmońskiego czy Meli Muter, której prace co roku osiągają coraz wyższe ceny.
Dom Aukcyjny Agra-Art nie odnotował spektakularnych wyników sprzedażowych, jak miało to miejsce jeszcze w roku ubiegłym. Może to po prostu efekt przyzwyczajenia kolekcjonerów i kuratorów do dotychczasowych wysokich licytacji dzieł artystów o wyrobionym nazwisku, więc nie było się czym przesadnie ekscytować? Przecież prace Zdzisława Beksińskiego nie pójdą za mniej, niż zwykły chodzić. Na marcowej aukcji obraz „ZE” wystawiono w cenie wywoławczej 200 tys. zł, a został sprzedany za ponad cztery razy tyle – nowy właściciel wyciągnął z kieszeni ponad 900 tys. zł. Miesiąc później rysunek tego samego autora był do kupienia za 50 tys. zł, a osiągnął cenę przekraczającą 400 tys. zł.
– Sami jesteśmy bardzo ciekawi, jakie ceny osiągną kolejne dzieła z kolekcji japońskiej, które będą licytowane na naszych aukcjach w ostatnim kwartale. Górne przedziały estymacji dwóch prac olejnych z październikowego katalogu to 900 tys. zł. Myślę, że to będą gorące licytacje. W tym momencie na rynku bardzo brakuje w sprzedaży unikatowych dzieł. Jeśli się pojawią, możemy zapewne liczyć na rekordy. Być może głośne sprzedaże odnotujemy jeszcze w grudniu. Ten miesiąc na rynku sztuki zwykle jest najbardziej ekscytujący – wybiega w niedaleką przyszłość dr Monika Bryl, antykwariuszka, autorka poradnika dla kolekcjonerów związana z Domem Aukcyjnym Agra-Art.

Czas młodych, sztuki kobiecej i fantastyki

Kto jeszcze jest w cenie? – Jeżeli chodzi o klasykę powojenną, bezdyskusyjnie triumfuje malarstwo Aleksandry Jachtomy. Poszukiwane są wszelkie przejawy twórczości tej artystki. Magdalena Abakanowicz od dawna jest na szczycie rankingów aukcyjnych, niemniej ostatnimi czasy jej rzeźby są szczególnie atrakcyjne dla kolekcjonerów. Erna Rosenstein przez wiele lat pozostawała w cieniu, do momentu gdy jedna z warszawskich galerii zorganizowała jej wystawę na targach Frieze London. W efekcie twórczością artystki zainteresowała się Hauser & Wirth w Nowym Jorku. Wystawa okazała się wielkim sukcesem komercyjnym, co bezpośrednio przełożyło się na ceny prac Rosenstein – komentuje Roman Kaczkowski, specjalista rynku sztuki.
Na aukcjach pojawiło się też sporo nazwisk twórców młodszego pokolenia. Eksperci radzą się przyjrzeć pracom Karoliny Jabłońskiej, Martyny Czech czy Aleksandry Waliszewskiej. Na fali wznoszącej jest malarstwo metafizyczne z odcieniem surrealizmu autorstwa Aleksandry Urban i Krzysztofa Gila. Do łask wraca też twórczość Agaty Bogackiej, którą znawcy sztuki zdążyli już pogrzebać, a tymczasem artystka pokazała się na rynku odmieniona, zrywając z malarstwem figuratywnym na rzecz abstrakcji. Odkryciem ostatniego roku jest Karol Palczak, dobrze rokują Cyryl Polaczek, Emilia Jechna czy Emilia Kina.
– Młodzi artyści bardzo szybko osiągają wysokie kwoty sprzedaży. Dzisiaj 20, 40 czy nawet 60 tys. zł za ich prace to cena, która nie robi już na nikim wrażenia. Kiedyś takie kwoty osiągały prace klasyków. Teraz mamy zupełnie nową sytuację. Pieniądze są na rynku, pytanie jednak, kto z tych modnych artystów utrzyma swoją pozycję w dłuższej perspektywie. Przecież nadrzędnym celem każdego z nich jest ciągłe poszukiwanie, eksperymentowanie. A rynek wymaga od artysty jakiegoś szufladkującego wyróżnika – podkreśla Anna Niemczycka-Gottfried, redaktor naczelna portalu RynekiSztuka.pl.
Eksperci dostrzegają także rosnącą modę na sztukę fantastyczną, adresowaną do współczesnego widza. W tym przypadku za pędzel chwytają twórcy młodego i średniego pokolenia. – Ceny, jakie osiągają na aukcjach prace tych malarzy, są naprawdę bardzo wysokie, liczone w setkach tysięcy. Przykładowo w tym roku na naszych aukcjach sprzedaliśmy trzy obrazy Tomasza „Alena” Kopery, które osiągnęły ceny: 139 tys. zł, 163 tys. zł i 182 tys. zł. Na wrześniowej aukcji za 120 tys. zł został też sprzedany obraz 42-letniej Mai Borowicz, zaś za 100 tys. zł dzieło o rok od niej starszego Jacka Szynkarczuka – relacjonuje dr Bryl. Interesujących nazwisk wśród przedstawicieli młodszej generacji jest więcej. Na rekordowej aukcji obrazu „Bez tytułu” Jakuba Juliana Ziółkowskiego (rocznik 1980) uzyskano 324 tys. zł. Należy też wspomnieć o Tomaszu Górnickim (1986) i rzeźbie „Ad Lucem” sprzedanej za imponujące niemal 150 tys. zł.
Coraz lepiej radzi sobie sztuka kobieca. Pomijając słynną Magdalenę Abakanowicz, której dzieła zostaną zaprezentowane na monograficznej wystawie w londyńskim Tate Modern, rynek skupia uwagę na pracach Ewy Juszkiewicz, Karoliny Jabłońskiej czy Pauliny Stasik. Inspirowany filmami Ingmara Bergmana obraz Agaty Kus pt. „Spadek” wylicytowano za 108 tys. zł, choć płótno zostało wystawione za trzykrotnie niższą sumę.

Powrót Łempickiej i Warhola

Koniunkturę na poszczególne nazwiska nakręcają impulsy zakupowe i trudno się w tych trendach dopatrywać logiki konsumenckiej. Weźmy twórczość Tamary Łempickiej i niedawny szum medialny wokół jej prac. Miał on związek z tegorocznymi wystawami dzieł artystki w Muzeum Narodowym w Lublinie i Muzeum Narodowym w Krakowie oraz ze sprzedażą niewielkiego obrazu „Czytająca I” przed dwoma laty za 4,5 mln zł. Oczywiście Łempicka to znakomita marka, ceniona przez kolekcjonerów na całym świecie. Jej obrazy wieszali sobie na ścianach aktor Jack Nicholson czy piosenkarka Madonna. Dzieła malarki na zagranicznych aukcjach biją rekordy – przykładem sprzedaż „Portretu Marjorie Ferry” dwa lata temu przez londyński dom aukcyjny Christie’s za 17 mln euro (czyli za 82 mln zł). W Polsce natomiast dostępność dzieł artystki jest bardzo ograniczona. To wszystko winduje popyt i podbija cenę.
– Jej znakomicie namalowane dzieła są zarówno awangardowe, jak i dekoracyjne. Świetnie prezentują się we wnętrzach i tu bym widziała ich rynkowy potencjał. Sama zaś artystka to osobowość nietuzinkowa, niezwykle fascynująca. Twórczość Łempickiej posiada zatem wszelkie walory, aby podbić rynek kolekcjonerski. W ciągu ostatniego roku faktycznie zrobiło się o niej bardzo głośno. Jej znakomitą wystawę można było obejrzeć w lubelskim Muzeum Narodowym, a obecnie dzieła artystki są prezentowane w Villa La Fleur, prywatnym muzeum Marka Roeflera, znakomitego kolekcjonera. Takie wydarzenia zawsze nakręcają zainteresowanie – potwierdza dr Bryl.
Niektórzy na nowo odkrywają twórczość czołowej malarki epoki art déco. I dostrzegają, że nie ograniczała się ona do portretowania otoczonych przepychem współczesnych sobie elit, które preferowały szybkie samochody, co symbolizuje „Autoportret w zielonym bugatti”. Druga wojna światowa przetaczająca się przez całą Europę skłoniła artystkę do zmiany perspektywy – stąd poruszające prace ukazujące ludzką niedolę, biedę i społeczne wykorzenienie vide: „Ucieczka (gdzieś w Europie)” i „Uchodźcy”. Tematyka migracji jest dziś namacalna za sprawą wojny w Ukrainie, co też może częściowo nakręcać koniunkturę na Łempicką, choć eksperci rynku sztuki uważają, że takie analogie niespecjalnie przekładają się na nastroje kolekcjonerów. Kiedyś oddziaływały bardziej niż teraz. – Kilkanaście lat temu wydarzenia historyczne lub gospodarcze bardziej wpływały na decyzje zakupowe – twierdzi Kaczkowski. – Obecnie rynek galeryjny i aukcyjny podlega stałym przeobrażeniom ze względu na zmieniające się zainteresowania. Zatem to kolekcjonerzy oraz ich zapatrywania kształtują rynek, a nie na odwrót.
Czasami popyt generują okolicznościowe wydarzenia. W tym roku artystyczny jubileusz obchodzi związany z pop-artem Jan Dobkowski. Świętowanie pozwoliło kolekcjonerom przypomnieć sobie o związanym kiedyś z grupą Neo Neo Neo twórcy. – Jego własna, niezwykle intensywna i wyrazista interpretacja sztuki pop-artowej wzbudziła zainteresowanie kolekcjonerów i publiczności na rekordowo uczęszczanej wystawie „Podróż do uniwersum” – dopowiada Małgorzata Nitner z Desy.

Rękawica MMA i tajemnicze tokeny

Ale sztuka potrzebuje wymyślać się na nowo. Z tego powodu na portalu rynku sztuki Artinfo.pl przeprowadzono niedawno licytację obiektów ze świata popkultury – „Art & Design”. To wciąż nowość (taka aukcja jest w Polsce organizowana już po raz piąty). Tym razem można było kupić osobliwe przedmioty, tj. maseczkę aktorki Juliette Binoche z filmu „Ghost in the Shell”, rękawicę MMA należącą do zawodniczki Joanny Jędrzejczyk albo deck deskorolki z autografem mistrza wszech czasów Tony’ego Hawka. Licytowano też oryginalne folie celuloidowe do filmów i seriali „Beavis i Butt-Head”, „Czarodziejka z Księżyca”, „Gwiezdne wojny” i „Ulica Sezamkowa”.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.