Sejm uchwalił we wtorek ustawę wyrażającą zgodę na ratyfikację decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE. Ratyfikacja tej decyzji przez wszystkie państwa członkowskie jest niezbędna do uruchomienia Funduszu Odbudowy po pandemii COVID-19, a także środków z Wieloletnich Ram Finansowych na kolejne 6 lat. Za opowiedziało się 290 posłów, przeciw było 33, a 133 wstrzymało się od głosu. Ustawę w większości poparli posłowie klubu PiS, Lewicy, Koalicji Polskiej-PSL. Przeciw była Solidarna Polska i Konfederacja. Klub Koalicji Obywatelskiej, poza jednym posłem, wstrzymał się od głosu.

Budka był pytany w czwartek w Radiu ZET, czy KO nie ma "kaca moralnego" po tym, jak nie poparła zgody na ratyfikację.

"Liczą się zasady, mogliśmy zabezpieczyć środki unijne przed tym, żeby nie spotkał ich los taki, jak np. Funduszu Inwestycji Lokalnych. Niestety mając wszystko na tacy, podane przez mniejszość rządową, niektórzy nie wytrzymali napięcia i w ciemno poparli coś, co mogło być dużo lepsze" - powiedział Budka, nawiązując do postawy części opozycji.

Zaznaczył, że KO chciała i była gotowa głosować za ustawą ratyfikacyjną, gdyby w parlamencie zabezpieczono wydatkowanie środków europejskich. "W Krajowym Planie Odbudowy nie ma niczego, o czym nawet mówi Lewica, to jest problem. To dokument, który został wysłany (do Komisji Europejskiej - PAP) nawet bez akceptacji strony społecznej" - powiedział Budka.

Reklama

Mówił, że KO od początku stawiało jasne warunki: chociażby 40 proc. środków w rękach samorządów. "Tego nie ma (...) na dziś, według tego KPO samorządowcy w ogóle nie będą o niczym decydować. Może się okazać, że z Warszawy, z ministerstw będą płynąć pieniądze w poszczególne miejsca w Polsce, ale np. z pominięciem większych, mniejszych miast, tam gdzie się PiS-owi władza nie podoba, tam będzie zero złotych. Niestety tak wyglądał ten KPO i czegoś takiego nie można było poprzeć" - powiedział polityk KO.

Odniósł się także do propozycji Włodzimierza Czarzastego (Lewica), aby KO - jeśli sądzi, że można było przy okazji głosowania ustawy ratyfikacyjnej obalić rząd - złożyła wniosek o konstruktywne wotum nieufności. Budka odparł Czarzastemu, żeby "to między bajki włożył".

"To we wtorek można było spowodować, że ten rząd albo by upadł nie mając większości, albo musiałby przyjąć dobre, opozycyjne postulaty obrony pieniędzy unijnych przed ich rozkradzeniem" - powiedział Budka.

Budka wielokrotnie podkreślał, że rząd nie miał większości w głosowaniu nad ustawą ratyfikacyjną i krytykował postawę Lewicy, która porozumiała się z PiS i przed posiedzeniem Sejmu zapowiedziała poparcie dla rządowej ustawy.

"Trzeba wyjątkowej fantazji, żeby po tylu latach, obrony praw obywatelskich na ulicach, przed sądami i TK, walcząc o prawa kobiet, żeby później w ciemno dawać większość rządowi" - powiedział Budka.

Podkreślał, że gdyby Lewica nie zadeklarowała poparcia dla projektu ustawy, premier Mateusz Morawiecki musiałby przyjść do Sejmu i w świetle kamer spełnić postulaty opozycji. "Zamiast tego ułożono się tydzień wcześniej za plecami, w zaciszu gabinetów. W dodatku mając guzik z samorządowych postulatów. Nawet prezydenci (miast) Lewicy zwracali uwagę, że tam nie ma żadnych istotnych zapisów, które są gwarancją dla samorządów" - mówił Budka.

Zarzucał też Lewicy, że nie poparła nawet wysłuchania publicznego ws. projektu ustawy dotyczącego ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych w unijnym budżecie. "Tak im się spieszyło, żeby zagłosować razem z PiS" - dodał Budka.

Odnosząc się do posła KO Franciszka Sterczewskiego, który oddał głos za uchwaleniem ustawy ratyfikacyjnej, Budka określił to zachowanie jako "dziecinadę".