Staram się trzymać zasady, aby nie chodzić „jako obywatel” na organizowane przez partie marsze. Jako dziennikarz polityką się zajmujący nie powinienem afiszować się z poparciem dla jakiegokolwiek ugrupowania. Nie, żeby moi koledzy i koleżanki tak nie robili; nie, żeby było to gdzieś zabronione; ani żeby w ogóle popieranie partii było naganne – bo aktywność polityczna jest godna pochwały.

Skoro jednak doszliśmy w Polsce do niezasypywalnych podziałów środowiskowych, to nie chcę dać pretekstu do ataków, że jestem „upartyjniony”, a powinienem być „obiektywny”. Oczywiście, można być obiektywnym i niezaburzonym politycznymi emocjami w pracy, a zaangażowanym poza nią. Tysiące nauczycieli, dziennikarzy, sędziów czy policjantek ćwiczy te cnoty właściwie codziennie (zdarzyło się wam, by policja drogowa najpierw pytała o wasz stosunek do Tuska, a potem liczyła punkty karne?), ale... Licho nie śpi, dmucham na zimne.

Cały tekst przeczytasz w wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" na długi weekend i na eGDP.