W Polsce jest potężny obóz zdrady narodowej – powiedział 13 sierpnia Jarosław Kaczyński. Dzień później poszedł w metafizykę, mówiąc, że Donald Tusk „to czyste zło”. Jeśli Kaczyńskiemu opozycja kojarzy się z szatanem, to z kolei opozycja porównuje Kaczyńskiego z Putinem, choć zwykle nie ujmuje tego wprost. Dużo mówi za to o rządach PiS jako zagrożeniu dla demokracji albo o prawicowym autorytaryzmie. Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, że „demokracja bezpośrednia w wykonaniu PiS to oszustwo i kłamstwo”, a Tomasz Grodzki poetyzuje o „czarnej nocy autorytaryzmu”.

Konflikt społeczny – którego ostry język polityków jest jednocześnie odbiciem i jedną z przyczyn – dotarł do punktu, w którym rozmowa przestaje być możliwa. Badania pokazują, że to zjawisko nie dotyczy wyłącznie Polski, a większości zachodnich demokracji. Jonathan Haidt, psycholog ewolucyjny (autor książki „Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka?”), twierdzi, że „jesteśmy na drodze do katastrofalnej porażki naszej demokracji”.

Nie byłbym aż tak wielkim pesymistą. Współczesna demokracja radzi sobie z wewnętrznymi napięciami znacznie lepiej niż jej wcześniejsze wersje.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Reklama
Autor jest wiceprezesem Warsaw Enterprise Institute