Atakują nas codziennie. Nawet 600 tysięcy zgłoszeń rocznie!

Polska jest jednym z najczęściej atakowanych państw Unii Europejskiej. Tylko w 2024 roku zgłoszono ponad 600 tysięcy cyberincydentów, a w trzech pierwszych kwartałach 2025 roku – już 177 tysięcy. To oznacza, że cyfrowe zagrożenia stają się codziennością.

Cyberprzestępcy i cyberterroryści to dziś realne wyzwanie. Jak mówił na dzisiejszej konferencji minister Cyfryzacji wicepremier Krzysztof Gawkowski. Pierwsi atakują zwykłych obywateli i firmy, by wyłudzić dane lub pieniądze. Drudzy – uderzają w państwo, chcąc wywołać chaos, paraliż administracji i dezinformację. Nowa ustawa ma umożliwić szybszą reakcję i skuteczniejsze zabezpieczenia.

Ustawa na wojennych zasadach. Minister cyfryzacji jak na froncie

Minister Cyfryzacji nie pozostawił złudzeń co do swojego podejścia. W czasie konferencji prasowej mówił o cyberzagrożeniach w tonie przypominającym wojenną mobilizację. Jego priorytetem, jak sam podkreślił, jest ochrona Polski przed wrogimi państwami, które próbują wpływać na nasze systemy informatyczne i bezpieczeństwo narodowe. Dopiero w drugiej kolejności wymienił cyberoszustów – tych, którzy okradają zwykłych obywateli.

– Musimy mieć narzędzia do eliminowania zagrożeń płynących od państw, które chcą osłabić Polskę – mówił minister cyfryzacji. Taka hierarchia celów może niepokoić przeciętnego użytkownika internetu, który na co dzień mierzy się z oszustwami „na wnuczka”, fałszywymi linkami bankowymi czy wyłudzaniem danych osobowych. Dla obywateli te zagrożenia są równie realne, co ataki hakerskie na infrastrukturę państwa i zapewne nie chce być pozbawieni ochrony państwa, gdy te skupi się na walce z np. dezinformacją.

Tarcza za miliardy. Rekordowe pieniądze na ochronę sieci

W ślad za ustawą idą też ogromne środki finansowe. Polska ma przeznaczyć aż 3,4 miliarda złotych na systemy cyberbezpieczeństwa – zarówno w sferze cywilnej, jak i wojskowej. To największy budżet w historii kraju, jeśli chodzi o cyfrową obronę.

– Cyberbezpieczeństwo kosztuje, tak jak kosztuje obrona militarna – tłumaczył minister. Nowa ustawa zakłada tworzenie wyspecjalizowanych zespołów reagowania na incydenty, inwestycje w nowe technologie i rozbudowę kompetencji pracowników instytucji publicznych.

Już w pierwszym roku obowiązywania ustawy na jej realizację zostanie przeznaczone 300 milionów złotych, a środki mają rosnąć z roku na rok. Wsparcie mają otrzymać wszystkie resorty i instytucje państwowe, które będą wdrażać przepisy KSC.

Sprzęt „wysokiego ryzyka” zniknie z rynku?

Jednym z najgoręcej komentowanych punktów ustawy jest wprowadzenie definicji tzw. dostawców wysokiego ryzyka. Rząd zyskuje prawo do wycofywania sprzętu i oprogramowania, które uzna za potencjalne zagrożenie – nawet jeśli pochodzi od dużych, znanych marek.

ikona lupy />
smartfony, opłata reprograficzna, telefon / shutterstock

– Nie chodzi o konkretne państwa czy firmy, chodzi o bezpieczeństwo obywateli – tłumaczył minister. Wspomniał o analogii z farmaceutykami: jeśli partia leków zostaje skażona, to nikt nie protestuje przeciw jej wycofaniu ze sprzedaży. W przypadku technologii – według ministra – powinno być podobnie.

"Cyberhigiena" jak mycie rąk. Ale czy wszyscy ją stosujemy?

Autorzy ustawy podkreślają, że kluczową rolę odgrywa edukacja cyfrowa. Największe zagrożenie dla bezpieczeństwa w sieci to często... my sami – mówił minister. Instalowanie podejrzanych aplikacji, brak aktualizacji czy klikanie w nieznane linki to błędy, które mogą kosztować utratę danych albo pieniędzy.

Właśnie dlatego ważną częścią reformy ma być budowanie świadomości cyfrowej. – Cyberhigiena musi być tak oczywista jak mycie rąk – przekonywał minister. To oznacza także wprowadzenie szkoleń, kampanii informacyjnych i budowanie kompetencji cyfrowych od poziomu szkolnego po urzędników.

Pegasus powraca. Minister komentuje sprawę inwigilacji rodziny Tuska

Na konferencji nie zabrakło również mocnego politycznego akcentu. Minister cyfryzacji odniósł się do sensacyjnych doniesień o podsłuchiwaniu członków rodziny premiera Donalda Tuska przy użyciu systemu Pegasus. Jak podkreślił, takie działania były symbolem nadużyć poprzedniej władzy.

– Dowiedziałem się, że córka pana premiera i jego żona były inwigilowane. To obrzydliwe. Tak nie działa demokratyczne państwo – powiedział. Jego zdaniem system Pegasus był używany nie do walki z przestępczością, ale jako narzędzie politycznej inwigilacji i zastraszania.

Nowa ustawa – według ministra – ma przeciwdziałać takim patologiom i odbudować zaufanie obywateli do instytucji państwowych. Ochrona prywatności ma być jednym z fundamentów cyberbezpieczeństwa.

Co dalej - Sejm i podpis prezydenta?

Projekt ustawy został już przyjęty przez Radę Ministrów, teraz trafi do Sejmu. Rząd zapowiada, że chce procedować przepisy jak najszybciej, a minister cyfryzacji liczy na podpis prezydenta jeszcze w tym roku.

– To nie jest ustawa polityczna. To ustawa o bezpieczeństwie państwa – podkreślali członkowie rządu. W dobie cyberwojen i cyfrowego sabotażu nikt nie ma wątpliwości, że bezpieczeństwo w sieci musi stać się jednym z priorytetów. Ale obywatele liczą też, że w tym nowym systemie nie zapomni się o ich codziennych problemach: wyłudzeniach, oszustwach, kradzieżach danych. Bo cyberwojna toczy się nie tylko między państwami – ale także między przestępcami a zwykłymi ludźmi.