Wiem, że statystyczny Polak – razem ze swym psem, kotem lub chomikiem – ma trzy nogi, a jeśli uwzględnimy rybki akwariowe, to jeszcze po płetwie, więc do danych GUS trzeba podchodzić z należytą wiedzą i rozwagą. Bez wątpienia pokazują one jednak bardzo silny trend: przeciętne gospodarstwo domowe w Polsce w XXI wieku niemal nieprzerwanie się bogaci; wyjątkiem był tylko okres wysokiej inflacji po pandemii i rosyjskiej napaści na Ukrainę, a wcześniej - spowolnienie wywołane światowym kryzysem finansowym.
Wbrew obiegowej opinii, nasze powszechne bogacenie się znalazło wyraz w subiektywnych ocenach gospodarstw domowych dotyczących ich własnej sytuacji materialnej. Jeszcze trzy dekady temu swoją sytuację materialna jako dobrą lub bardzo dobrą postrzegało zaledwie 3 procent badanych przez GUS gospodarstw domowych. Ponad połowa uważała, że ta sytuacja jest zła lub bardzo zła, a 45 proc., że przeciętna. Przez kolejne dekady większość gospodarstw twierdziła, że ich sytuacja jest średnia (przeciętna), rósł przy tym odsetek tych, które postrzegały swą sytuację jako dobrą lub bardzo dobrą. W obecnej dekadzie gospodarstwa pozytywnie oceniające swą sytuację stanowią już największą grupę Polek i Polaków. W 2023 r. było to 54 proc. ogółu, natomiast gospodarstwa domowe w subiektywnie złej lub bardzo złej sytuacji stanowiły 4,9 proc. Poprawa jest zatem kolosalna. A skąd się wzięła?
Porównanie między rokiem 2004, kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, a obecnym jest wręcz szokująco pozytywne. Wówczas dochód rozporządzalny przeciętnego gospodarstwa domowego w Polsce wynosił 735 złotych, czyli wedle ówczesnego kursu NBP – ok. 157 euro na głowę. W 2023 r. było to już 2 678 zł, czyli 601 euro na głowę. Dochód rozporządzalny na rok 2024 wyliczyłem na podstawie danych GUS o wzroście wynagrodzeń i świadczeń przyjmując bardzo zachowawczo, że ów wzrost wyniósł średnio 10 proc. Dało to widoczne na powyższym wykresie 2 946 zł na osobę. Przy obecnym średnim kursie NBP jest to równowartość 691 euro.
W 2004 r. przeciętne gospodarstwo domowe w Polsce przeznaczało aż 95,34 proc. owego mizernego dochodu rozporządzalnego na wydatki. W 2019 r. po raz pierwszy w dziejach udział wydatków spadł poniżej 70 proc., zaś w 2023 r. wyniósł 61,1 proc. – najmniej w historii. W 2024 r. mógł spaść poniżej 60 proc. – mimo wzrostu większości cen, a zwłaszcza kosztów utrzymania (czynsze, energia, ogrzewanie). We wrześniu i październiku2024 r. szacowana przez NBP inflacja w Polsce wyniosła „po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych” 5,3 proc. (rok do roku). Oficjalny wskaźnik CPI wyniósł w październiku równo 5 proc. Ja założyłem ostrożnie, że wydatki przeciętnego gospodarstwa domowego wzrosły o 6 proc.; nawet jeśli ceny energii i utrzymania skoczyły bardziej, to inne wydatki gospodarstw domowych właściwie stały w miejscu (co widać po wynikach konsumpcji w ostatnich miesiącach). W efekcie szacowane wydatki na głowę mogły wynieść ok. 1 734 zł, a ich udział w dochodzie rozporządzalnym spadł po raz pierwszy w historii poniżej 60 proc.
To, oczywiście, tylko szacunki. Prawdziwe dane o dochodzie rozporządzalnym i wydatkach GUS poda tradycyjnie za kilka miesięcy, a więc pod koniec maja 2025 r.
Trzeba tu też pamiętać o niezwykle istotnej kwestii: dochody gospodarstw domowych w Polsce są od kilku lat coraz silniej zróżnicowane: w zeszłym roku w domach 20 proc. osób znajdujących się w najlepszej sytuacji dochodowej skumulowało się blisko 40 proc. wszystkich dochodów gospodarstw domowych, podczas gdy w domach 20 proc. osób pozostających w najgorszej sytuacji dochodowej – zaledwie 6,2 proc. wszystkich dochodów. Co więcej, wydatki tej najmniej zamożnej grupy są wyższe od oficjalnych dochodów, natomiast w najbogatszej – stanowią od dłuższego czasu mniej niż połowę dochodów.
Istnieje również gigantyczna przepaść między dochodami na wsi i w wielkich miastach. W 2023 r. statystyczne gospodarstwo wiejskie osiągało oficjalnie 2 313 zł dochodu na głowę, gdy warszawskie, krakowskie, trójmiejskie, wrocławskie czy łódzkie – 3 644 zł na osobę.
Siła nabywcza wynagrodzeń w Polsce: co można kupić
Jeśli spojrzymy na podawane przez GUS przeciętne miesięczne wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw (dane miesięczne wyrównane sezonowo), to wynosiło ono w listopadzie:
- w 2014 r. niespełna 4 012 zł
- w 2019 r. ponad 5 280 zł
- w 2024 r. ponad 8 478 zł
Nominalnie wzrosło ono w dekadę grubo ponad dwukrotnie (211,3 proc.). Wiadomo jednak, że w tym samym czasie odnotowaliśmy także potężną inflację. Jak wobec tego nasze wynagrodzenia mają się do cen wybranych produktów?
W 1990 r. za przeciętną ówczesną płacę netto można było kupić:
- 160 kg ziemniaków
- 40 kg schabu kości
- 1 030 sztuk jajek
- 1 144 litry mleka
- 19 big-maców (w Niemczech, w Polsce nie było, pierwsze restauracje powstały w 1992 r.)
- 35 półlitrowych butelek wódki czystej
- 278 litrów benzyny
- 39 wizyt prywatnych u lekarza
- 0,4 telewizora 20 cali
- 0,4 pralki automatycznej
- 143 wizyty u fryzjera męskiego
- 39 wizyt u lekarza
- 0,3 m kw. mieszkania
W 2017 r. za przeciętne miesięczne wynagrodzenie netto można było kupić:
- 800 kg ziemniaków
- 130 kg schabu bez kości
- 4 056 jajek
- 1 094 litry mleka
- 308 big-maców
- 125 półlitrowych butelek wódki czystej
- 647 litry benzyny (95)
- 2 telewizory 40 cali
- 3 pralki automatyczne
- 163 wizyty u fryzjera męskiego
- 30 wizyt u lekarza
- 0,5 m kw. mieszkania
W 2024 r. za przeciętne miesięczne wynagrodzenie netto (6 109 zł) można kupić:
- 2 350 kg ziemniaków
- 272 kg schabu bez kości
- 7 636 jajek
- 1 476 litry mleka
- 298 big-maców
- 235 półlitrowych butelek wódki czystej
- 1 018 litrów benzyny (95)
- 3 telewizory 55 cali
- 4 pralki automatyczne
- 135 wizyt u fryzjera męskiego
- 28 wizyt u lekarza
- 0,6 m kw. mieszkania (w Warszawie i Krakowie – 0,4)
Widać wyraźnie, że maleje udział wydatków polskich gospodarstw domowych na żywność, znacznie łatwiej nam także zakupić sprzęty gospodarstwa domowego i elektronikę, natomiast relatywnie najmocniej rosną ceny wszelkiego rodzaju usług. Jeśli ktoś narzeka na ceny benzyny, to musi zważyć, że może jej dziś kupić prawie cztery razy więcej niż na początku przemian i o 40 proc. więcej niż siedem lat temu. Mieszkania drożeją przez ostatni rok zdecydowanie powyżej poziomu inflacji (CPI), a w największych miastach – mocniej od wzrostu wynagrodzeń, co frustruje zwłaszcza młodych, bo szansa na znalezienie własnego lokum w dobrym standardzie oddaliła się.
Podaż mieszkań jest bardzo niska, zwłaszcza w pożądanych lokalizacjach w metropoliach (Warszawa, Kraków, Gdańsk cierpią na brak gruntów), niewiele budów rozpoczęto, a popyt relatywnie wysoki, więc szanse na przyhamowanie wzrostów w 2025 r. wydają się zdecydowanie umiarkowane. Wiadomo jedynie, że nie pojawi się obiecywane w kampanii wyborczej rządowe wsparcie w postaci Kredytu 0 proc. – w opinii większości ekspertów doprowadziłby to do jeszcze większego wzrostu cen (tak jak to było przy Bezpiecznym kredycie 2 proc.)
Mediana wynagrodzeń w Polsce: kto zyskał najwięcej w 2024 r.
Przy ocenie zarobków Polek i Polaków bardziej miarodajna od przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw jest mediana wynagrodzeń w gospodarce narodowej. Szczęśliwie GUS zaczął ja publikować częściej. Ostatnie dane pochodzą z czerwca 2024 r. GUS podaje, że mediana dla wszystkich pracujących wyniosła wtedy 6 507 zł brutto, przy czym dla mężczyzn 6 756 (niecałe 4,8 tys. zł na rękę), a dla kobiet 6 300 zł (nieco ponad 4,6 tys. zł na rękę). Połowa ludzi zarabia tyle lub mniej, a druga połowa – tyle lub więcej.
W poszczególnych grupach wiekowych wyglądało to tak:
Widać, że najwyższą medianę zarobków mają mężczyźni w wieku 35-44 lat, zaś wśród kobiet – te przed emeryturą i w wieku emerytalnym.
Poziom wynagrodzenia ogromnie zależy od wielkości firmy. W mikroprzedsiębiorstwach połowa ludzi otrzymuje płacę minimalna lub niższą. W małych firmach (10-49 pracowników) mediana wynosi już sporo więcej, bo 5 600 zł (to jedyne firmy, w których kobiety zarabiają więcej od mężczyzn), a w średnich – zdecydowanie więcej, bo 6 904 zł. W dużych firmach zarabia się 7 421 zł, zaś w wielkich (powyżej 1000 pracowników) – 7 780 zł brutto, przy czym u mężczyzn jest to 8 433, a u kobiet 7 016 zł. Ta ostatnia różnica wynika głównie ze specyfiki sektorów: mężczyźni dominują w energetyce, kopalniach, przemyśle i w IT, gdzie wynagrodzenia są wyraźnie wyższe niż w branżach zdominowanych przez kobiety (edukacji, usługi, handel, opieka społeczna). Sami zobaczcie (mediana brutto w zł):
Wynagrodzenia są także mocno zróżnicowane regionalnie. Zobaczcie jak to wygląda w sektorze przemysłowym (mediana brutto w zł):
A tak w usługach:
GUS podzielił zarabiających w Polsce na 9 grup (decyli): od najniższej mediany zarobków ponajwyższą. Wygląd to tak:
Widać, że ludzie z najwyższego decyla zarabiają ponad 3,2 razy więcej niż ci z pierwszego i dokładnie dwa razy więcej niż ci ze środkowego, przy czym wynagrodzenia kobiet są bardziej spłaszczone niż mężczyzn.
Zadowolenie Polek i Polaków: co myślimy o swoich dochodach
Obiektywna wysokość dochodów to jedno, ale w codziennym życiu – oraz w politycznych wyborach – olbrzymią rolę odgrywa subiektywna ocena sytuacji materialnej gospodarstw domowych. GUS ankietuje regularnie poszczególne grupy społeczno-ekonomiczne i wyszło mu, że w 2023 r. owa subiektywna ocena poprawiła się we wszystkich. Co więcej, w każdej z grup – od emerytów po przedsiębiorców – oceny dobre lub raczej dobre przeważały nad złymi lub raczej złymi. Najbardziej spektakularny okazał się wzrost odsetka gospodarstw oceniających swoją sytuację materialną jako dobrą albo raczej dobrą – w 2023 r. było to aż 54 proc. wobec 50,6 proc. w 2022 r. Odsetek gospodarstw postrzegających swą sytuację jako raczej złą albo złą spadł do 4,9 proc. wobec 5,9 proc. w 2022 r.).
Najlepiej swoją sytuację materialną oceniały gospodarstwa domowe przedsiębiorców – aż 76 ocen było tu pozytywnych. Najgorzej postrzegały swą sytuację gospodarstwa domowe rencistów (niespełna 24 proc. ocen pozytywnych).
Rok 2025 zapowiada się bardzo interesująco. Z jednej strony spece od rekrutacji zapowiadają spowolnienie wzrostu płac, a z drugiej - pracodawcy sygnalizują chęć zatrudniania i coraz większy niedobór kadr. W mijającym roku zniknie nam z rynku pracy kolejnych 140 tys. osób, a następny wcale nie zapowiada zmiany trendu. Jednocześnie, jeśli nie wydarzy się w świecie jakaś gospodarcza katastrofa, polska gospodarka ma urosnąć o nawet 4 proc. A to wróży kolejne podwyżki wynagrodzeń i wzrost dochodów gospodarstw domowych. Czego wszystkim życzę. A pracodawcom także tego, by - mimo wszystko - znaleźli na to pieniądze.