Załóżmy, że Twoje miesięczne wynagrodzenie jest równe aktualnej medianie, czyli 6,5 tys. zł brutto (połowa ludzi w Polsce zarabia więcej, a połowa mniej). To niespełna 4,8 tys. zł na rękę. Bochenek chleba kosztuje 30 zł, kostka masła 250 zł, kilo kurczaka 170 zł, kilo schabu 270 zł, kilo szynki 500 zł, kilo sera gouda – 150 zł, litr oleju rzepakowego 40 zł, tabliczka czekolady 75 zł, butelka piwa – 19 zł, a mała paczka (250 g) popularnej kawy ziarnistej– 500 zł. Tak potwornie drogą żywność kupujesz i spożywasz rozważnie (nic się nie marnuje!), jesz niewiele, a mimo to przeznaczasz na nią miesięcznie ponad połowę swoich dochodów.
Ciuchy? Kupujesz je góra dwa razy w roku. Szanujesz, cerujesz, naprawiasz, łatasz (masz w domu maszynę do szycia). Trudno się dziwić, skoro głupi płaszcz jesienny kosztuje 2 tys. zł, najtańsza kurtka zimowa dla sześciolatka – 1000 zł, najtańsza koszula – 500 zł, krajowe dżinsy – 1100 zł (zagraniczne 2400 zł). Za czółenka damskie trzeba dać minimum 900 zł, a za skórzane półbuty męskie – 1000 zł. Kozaki damskie kosztują 2400 zł, czyli pół twojej pensji! Uszycie garnituru u krawca pochłania średnio 2700 zł, w sklepie dasz za podobny 2200 zł.
Sprzęty domowe? Pralka automatyczna to wydatek rzędu 27 tys. zł. Mała lodówka (175 l) kosztuje 11,5 tys. zł, kolorowy telewizor (24 cale) – 80 tys. zł (osiemdziesiąt tysięcy!), czyli prawie 17 twoich miesięcznych pensji. Za rower z trzema przerzutkami zapłacisz 10 tys. zł, a za samochód klasy kompaktowej – 350 tys. zł.
Jak tu żyć?! Jeśli masz 35 lat lub więcej, to znaczy, że żyłeś lub żyłaś w czasach, w których relacje między medianą płac a cenami w sklepach były właśnie takie. Rodzice i dziadkowie MUSIELI W NICH ŻYĆ, jakoś to ogarnąć i zapewnić ci warunki do rozwoju. Szczęśliwie, niemal cały świat poczynił od tego czasu ogromne postępy, a Polska większe niż ktokolwiek: z jednego z najuboższych społeczeństw Europy przeistoczyliśmy się w jedno z relatywnie zamożnych. Owszem, zarabiamy wciąż znacznie mniej niż obywatele najbogatszych krajów, ale należymy też (mimo drogiej energii) do krajów najtańszych do życia, więc po uwzględnieniu siły nabywczej lokujemy się już pod względem dochodów w środku europejskiej tabeli. Jasne, że nie wszyscy, ale jakieś 80 procent z nas na pewno. Zwłaszcza ci z wielkich miast, ale to polska wieś dokonała w ostatnich dekadach największego skoku cywilizacyjnego w całej swej tysiącletniej historii. Sami zobaczcie.
Marzenia o WC. Jak rosły mieszkania w Polsce
W chwili upadku PRL i narodzin wolnej Polski (1989/1990) ranking marzeń statystycznej Polki i statystycznego Polaka był całkiem inny niż dziś - z obiektywnych powodów. Weźmy tak oczywistą dziś rzecz, jak dostęp do wody z kranu – wtedy miało go 85 proc. gospodarstw, ale na wsi tylko 65 proc.; czyli jedna trzecia ludzi biegało po wodę do studni.
Z domowego WC korzystało w 1989 r. niespełna 73 proc. mieszkańców Polski, ale na wsi mniej niż połowa. Niemal równie rzadkie były na wsi łazienki – 47 proc. ludzi myło się w miednicy i balii, przeważnie raz w tygodniu. Z gazu z sieci mogło korzystać 71 proc. mieszkańców miast i tylko 5 proc. mieszkańców wsi. Centralne ogrzewanie miało 70 proc. mieszkań miejskich i tylko 41 proc. wiejskich – reszta paliła w piecach kaflowych.
W 2024 r. wodę z kranu ma prawie 100 proc. mieszkań w mieście i na wsi, WC ponad 95 proc., łazienkę 93,2 proc. C.o. ma 90 proc. domów. Na wsi znacznie mniejszy jest jedynie dostęp do sieci gazowej – ma go wciąż zaledwie jedna trzecia domostw (w mieście – trzy czwarte), ale z uwagi na transformację energetyczną, m.in. upowszechnienie fotowoltaiki, pomp ciepła i magazynów energii, odgrywa to coraz mniejszą rolę.
W 1989 r. przeciętne mieszkanie w polskim mieście miało niecałe 55 m kw., a na wsi – 70 m kw. Dziś jest to – odpowiednio – 65 m kw. i 98 m kw., a powierzchnia mieszkań nowobudowanych stale rośnie (w największych miastach największym wzięciem cieszą się te mniejsze i te… największe, powyżej 150 m kw.). W jednym mieszkaniu w mieście mieszkały statystycznie w chwili upadku PRL 3,3 osoby, zaś na wsi 4. W dziś w przeciętnym mieszkaniu w mieście żyją 2 osoby, a na wsi – 3. Powierzchnia przypadająca na jedną osobę wzrosła przez to radykalnie: w mieście – z 18 do ponad 32 metrów kw.
Mieszkanie własnościowe w Polsce – marzenie ściętej głowy?
O zakupie własnego mieszkania na wolnym rynku można było trzy dekady temu tylko pomarzyć – nie tyle z uwagi na ceny, co nikłą dostępność nowych lokali. W pierwszych pięciu latach wolnej Polski budowano ich ok. 100 tys. rocznie, a w końcówce XX wieku – średnio 77 tys. rocznie. Dla porównania – w latach 2021 - 2023 oddawano do użytku ponad 220 tys. nowych mieszkań rocznie. A trzeba pamiętać, że trzy dekady temu związki małżeńskie zawierało w Polsce ponad dwa razy więcej ludzi i rodziło się ponad dwa razy więcej dzieci niż obecnie.
Dostępność mieszkań to jeden z najgorętszych tematów społecznych i politycznych. W mediach, nie tylko społecznościowych, dominują głosy oburzenia na horrendalne ceny nowych lokali i szokujący wzrost cen. Postanowiłem sprawdzić, ile metrów nowego mieszkania (na rynku pierwotnym) można było kupić za przeciętne ROCZNE wynagrodzenie netto w poszczególnych miastach (pamiętajmy, że w Warszawie, Krakowie i Trójmieście zarobki są wyraźnie wyższe niż w Radomiu i innych miastach tej wielkości). Okazuje się, że siła nabywcza owej przeciętnej pensji jest wciąż sporo wyższa niż w czasie poprzedniej górki cenowej – w roku 2008, a więc przed wybuchem światowego kryzysu finansowego i nie aż tak wiele niższa niż w 2019 r., czyli przed pandemią. Najboleśniej odczuwają wzrost cen wrocławianie, natomiast w Radomiu siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia w relacji do ceny mieszkań jest większa niż w 2008 i 2019!
Na rynku mieszkaniowym najbardziej aktywni byli w ostatnich miesiącach inwestorzy kupujący po kilka lokali za gotówkę. Równocześnie 3,9 mln osób spłaca w Polsce kredyt hipoteczny, zaciągnięty najczęściej na 25 lat. Przeciętna rata kredytu wziętego banku trzy lata temu wynosiła nieco ponad 1300 zł miesięcznie, ale w okresie wysokiej inflacji zbliżyła się do 2400 zł. Obecnie oscyluje wokół 2 tys. zł; trzeba pamiętać, że w latach 2021 – 2024 przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło z niespełna 5,7 tys. zł do prawie 8,5 tys. zł, nie zmienia to jednak faktu, że rata w tej wysokości stanowi dla przeciętnego gospodarstwa domowego znaczne długotrwałe obciążenie. Z drugiej strony - opłaty za najem podobnego lokum byłyby podobne lub wyższe.
Wyposażenie mieszkań w Polsce, czyli co Polak (i Polka) ma i czemu część z nas pozbywa się TV
Trzy dekady temu wyposażenie mieszkań w Polsce wyglądało tak:
- kolorowy telewizor - 90 proc. gospodarstw w mieście i 75 proc. na wsi
- dekoder TV satelitarnej lub kablówka – 40 proc. gospodarstw w mieście i 10 proc. na wsi
- komputer (PC lublaptop) – 10 proc. gospodarstw w mieście i 2 proc. na wsi
- urządzenie z dostępem do internetu – 1 proc. gospodarstw w mieście i 0,1 proc. na wsi (internet stał się w Polsce dostępny w 1994 r.)
- pralka automatyczna – 71 gospodarstw w mieście i 39 proc. na wsi
- zmywarka do naczyń – 2 proc. gospodarstw w mieście i 1 proc. na wsi
- maszyna do szycia – 53 proc. gospodarstw w mieście i 59 proc. na wsi
- samochód osobowy – 37 proc. gospodarstw w mieście i 42 proc. na wsi
- telefon (stacjonarny; w całej Polsce było 57 tys. analogowych komórek) – 18 proc. gospodarstw w mieście i 8 proc. na wsi; w Warszawie 80 na 100 mieszkańców nie miało w domu telefonu.
W 2015 odsetek gospodarstw z komputerem dobił do 80 proc., a ze zmywarką do naczyń – przekroczył jedną trzecią (pamiętajmy, że urządzenie to świętowało w 2024 r. swoje stulecie i na Zachodzie upowszechniło się grubo ponad pół wieku temu).
W 2023 r. wyposażenie mieszkań w Polsce wyglądało tak:
- kolorowy telewizor – 94 proc. gospodarstw w mieście i 96 proc. na wsi
- dekoder TV satelitarnej, kablówka lub telewizja internetowa – 70 proc. gospodarstw w mieście i 57 proc. na wsi
- komputer (PC lublaptop) – 80 proc. gospodarstw w mieście i 79 proc. na wsi
- urządzenie z dostępem do internetu - 88 proc. gospodarstw w mieście i 88 proc. na wsi
- pralka automatyczna – 97 gospodarstw w mieście i 98 proc. na wsi
- zmywarka do naczyń – 55 proc. gospodarstw w mieście i 42 proc. na wsi
- samochód osobowy – 67 proc. gospodarstw w mieście i 85 proc. na wsi
- telefon komórkowy – 99 proc. ludzi w mieście i 99 proc. na wsi
- smartfon – 88 proc. ludzi w mieście i 88 proc. na wsi
- maszyny do szycia stały się rzadkością, bo ciuchy są tanie i ogólnodostępne; szyją tylko ci, którzy lubią, a nie ci, którzy muszą (czyli kiedyś wszyscy).
Widać, jakiego skoku cywilizacyjnego dokonała zwłaszcza polska wieś, która w niektórych kategoriach prześcignęła miasto. Ciekawie wygląda to w szczegółach, okazuje się bowiem na przykład, że w domach rolników jest dziś więcej pralek automatycznych niż w domach pracowników oraz osób pracujących na własny rachunek. Przedsiębiorców biją pod tym względem emeryci i renciści – widać więc, że pralka stała się sprzętem oczywistym, zwłaszcza że nową można kupić nie za dwuletnią przeciętną pensję, lecz za jedną minimalną emeryturę.
Co ważne - pod względem cyfryzacji domostw jest idealny remis między miastem a wsią. Rolnicy zdecydowanie dominują pod względem nasycenia gospodarstw telewizorami: odbiorniki ma prawie 100 proc. gospodarstw (podobnie jest u emerytów i rencistów), gdy u pracowników w mieście ten odsetek spadł do 95 proc., a u przedsiębiorców do 91 proc. Przedsiębiorcy zdecydowanie częściej niż inni używają natomiast zmywarek do naczyń – ma je ponad 83 proc. gospodarstw pracujących na własny rachunek, gdy u pracowników najemnych i rolników – niespełna dwie trzecie, u emerytów jedna trzecia, a u rencistów – jedna czwarta.
Jeśli chodzi o samochody osobowe, to tutaj też królują rolnicy – aż 97 proc. z nich porusza się własnym autem. Drugie miejsce na podium zajmują przedsiębiorcy (93 proc. gospodarstw ma auto), a na trzecim pracownicy (83 proc.). U emerytów jest to już 52 proc., zaś u rencistów - niecałe 32 proc. Smartfony są czymś oczywistym dla 97 proc. rolników, pracowników najemnych i przedsiębiorców, 73 proc. emerytów i 65 proc. rencistów.
Wymienione tu grupy zasadniczo różnią się pod względem informatyzacji – komputer ma 98 proc. przedsiębiorców i 91 proc. pracowników, połowa emerytów i niecałe 40 proc. rencistów. Z internetu korzystają prawie wszyscy przedsiębiorcy, rolnicy i pracownicy oraz 70 proc. emerytów i 61 proc. rencistów (czyli część ma smartfon, ale używa go tylko do dzwonienia).
Oczywiście, posiadane przez nas sprzęty przeszły gigantyczną rewolucję technologiczną. Standardowy telewizor miał 30 lat temu 25 cali i kineskop, dekadę temu był to LCD między 40 a 50 cali, a teraz LED o przekątnej 65 cali i więcej. Młodsze pokolenia nie śledzą w ogóle standardowej (linearnej) telewizji; wykorzystują odbiorniki do oglądania filmów i programów w streamingu – za abonamenty płacą w sumie nawet 300 zł miesięcznie. Pralki zyskały oszałamiające funkcje, podobnie zmywarki i inne sprzęty. Żelazka są oczywiście parowe (coraz więcej ludzi kupuje stacje). Odkurzacze są coraz częściej bezprzewodowe, podobnie inne narzędzia. Pojawiło się mnóstwo nieznanych wcześniej urządzeń, jak multicookery, airfryery itd. Internet przenika wszystkie urządzenia, tworzymy systemy smart-domowe.
Samochody mamy też coraz większe, coraz bardziej komfortowe i coraz bardziej smart - tyle że statystyczny Polak korzysta z postępu technologicznego w motoryzacji z około 10-letnim opóźnieniem, bo kupuje auto używane, sprowadzone z Zachodu, właśnie 10-letnie lub starsze… W 2023 r. kupiliśmy 475 tys. nowych aut osobowych i 738 tys. używanych. W 2024 r. sprzedaż nowych zwiększyła się do ok. 540 tys., a używanych przekroczy zapewne 850 tys.
Wydatki gospodarstw domowych w Polsce: jedzenie, mieszkanie, transport, kultura i rekreacja, zdrowie
Jak pisałem przed tygodniem, wedle GUS w 2023 r. dochód rozporządzalny na osobę wyniósł w Polsce 2 678 zł, przy czym:
- w gospodarstwach pracowników – 2 662
- w gospodarstwach rolników – 2 447
- w gospodarstwach przedsiębiorców – 3 313
- w gospodarstwach emerytów – 2 616
- w gospodarstwach rencistów – 2 162
Na wszystkie swoje wydatki statystyczne gospodarstwo wydaje tylko nieco ponad 61 proc. powyższych kwot, czyli w 2023 r. było to średnio 1 636 zł. Z tej sumy:
- Na żywność i napoje bezalkoholowe szło 27,2 proc. (u rencistów i rolników prawie 32 proc., u przedsiębiorców 23 proc.)
- Na użytkowanie mieszkania i nośniki energii – 19,9 proc. (u rencistów prawie 25 proc.)
- Na transport – 9 proc. (u emerytów 6 proc.)
- Na zdrowie – 5,2 proc. (u emerytów 8 proc.)
- Na rekreację i kulturę – 6,2 proc.
- Na restauracje i hotele – 5,1 proc.
- Na wyposażenie mieszkania – 4,8 proc.
- Na łączność – 4,1 proc.
- Na odzież i obuwie – 3,8 proc.
- Na napoje alkoholowe – 2,6 proc.
- Na edukację – 0,9 proc.
Wydatki pożerały jeszcze dwie dekady temu prawie cały dochód rozporządzalny i ponad połowę z nich przeznaczaliśmy wtedy na zakup żywności i utrzymanie mieszkania. Dziś wydatki stanowią jedynie ok. 60 proc. dochodu. Na żywność i utrzymanie mieszkania przeznaczamy statystycznie niespełna 29 proc. dochodu, przy czym w gospodarstwach przedsiębiorców jest to 25 proc., a w gospodarstwach rencistów – 40 proc.
To pozwala znacznej grupie (ok. 80 proc.) Polek i Polaków na zwiększanie nakładów na rozrywki, kulturę, a przede wszystkim – podróże. W 2023 r. na same tylko podróże zagraniczne wydaliśmy 32 mld zł. To przykładowo o jedną czwartą więcej niż wynosi cały roczny budżet polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Rok 2024 będzie pod tym względem na pewno znacznie lepszy – nieprzypadkowo kolejne rekordy liczby obsłużonych pasażerów pobiły niemal wszystkie lotniska w Polsce, te duże, jak Warszawa i Kraków, ale też te mniejsze, jak Rzeszów. Te rekordy są bite głównie za sprawą coraz częstszych wyjazdów Polek i Polaków.
Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego zwracają uwagę, że na przestrzeni lat najbardziej (ponad dwukrotnie) wzrósł w naszych domowych budżetach udział wydatków na zdrowie i transport (o połowę), natomiast zmniejszyły się wydatki na odzież i obuwie (o połowę). Korzystamy z prywatnych wizyt u specjalistów, a tu koszty usług znacznie wzrosły. Równie wielki jest wzrost cen w segmencie rehabilitacji.
O czym marzą młodzi Polacy
Młode pokolenia wyrosły już w nowych realiach – powszechnej dostępności dóbr, o których ich rodzice mogli kiedyś tylko pomarzyć. I okazuje się, że wywróciło to hierarchię marzeń. W zeszłym roku fundacja XTB zapytała przedstawicieli dwóch pokoleń – millenialsów i zetek – jakie swoje plany chcieliby zrealizować w Nowym Roku, ale nie pozwala im na to sytuacja finansowa. W obu tych pokoleniach na czele listy znalazły się (i to z wielką przewagą!) podróże, zwłaszcza egzotyczne i wielotygodniowe. Marzy o nich trzy czwarte millenialsów i trzy czwarte zetek. Drugie miejsce zajęło własne mieszkanie (wskazała je połowa ankietowanych), a trzecie – realizowanie własnej pasji (39 – 44 proc. wskazań). Poza podium wylądował środek transportu (czyli głównie auto), a na piątym – inwestycje w zdrowie i wygląd.
O ubraniach i sprzęcie elektronicznym wspomniała zaledwie jedna czwarta zetek – prawie tyle samo wolałoby inwestować w swoje wykształcenie. Dzieci to marzenie 15 procent młodych – niewiele mniej wolałoby mieć jakieś zwierzątko. O ślubie (zdecydowanie ostatnie miejsce na liście) marzy 9 procent zetek. Ta grupka jest ponad osiem razy mniejsza od klubu miłośników podróży. Życzę wszystkim spełnienia marzeń!