Trwająca od ponad dwóch lat wojna na Ukrainie wchodzi w kolejną fazę, a po wiosennych problemach strony ukraińskiej i nowej rosyjskiej ofensywie, przyszedł czas na odwrócenie ról. Pomóc w tym na różne sposoby starają się kraje NATO.

Żołnierze z państw NATO pojadą na Ukrainę? Jest plan

Niewątpliwym zastrzykiem dla Ukrainy, który pozwolił ustabilizować sytuację na froncie, była amerykańska pomoc finansowa i masowe dostawy broni oraz amunicji, a na horyzoncie rysuje się znów wizja dostarczenia broniącym się samolotów myśliwskich F 16. Na tym jednak nie kończą się pomysły wspierania walczących z rosyjską agresją Ukraińców, niezwykłą koncepcję zaprezentował prezydent Francji, Emmanuel Macron.

Jak poinformowały niemieckie media, Francja wysłała do 10 krajów NATO propozycję, w której zachęca je do wysłania na Ukrainę wspólnej, wojskowej misji szkoleniowej. Wśród zaproszonych krajów znalazły się między innymi Polska oraz USA, choć te ostatnie już wcześniej deklarowały, iż nie zamierzają wysłać swych żołnierzy na ukraiński front. Inicjująca taką „koalicję chętnych” Francja pominęła również Niemcy, gdyż ich politycy także jasno deklarowali brak chęci aż tak mocnego angażowania się w wojnę. Mimo iż propozycja wielu zaskoczyła, prezydent Francji nie zamierza się poddawać.

- Nie jesteśmy sami i uruchomimy tę koalicję w najbliższych dniach – zapowiedział przed tygodniem Emmanuel Macron.

Wojsko Polskie na Ukrainie. W Sejmie nie mówią „nie”

Przełomowa propozycja Francji, która de facto oznaczałaby pojawienie się żołnierzy państw NATO, w tym polskich, na Ukrainie i narażenie ich na rosyjskie ataki, nie spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem polskich polityków. Na czas wyborów do Parlamentu Europejskiego co prawda sprawa przycichła, ale jak się okazuje, nie wszyscy są przeciwni, by poważnie rozważać takie rozwiązanie.

- Ja myślę, że powinniśmy siąść do stołu i porozmawiać. Prawda jest taka, że jest to opcja, która powinna być przedmiotem polskiego zainteresowania i trzeba rozważyć wszystkie opcje w gronie zainteresowanych państw. Bo przecież jest tak, że Ukraina potrzebuje w tym momencie dramatycznie naszego wsparcia – mówi Fosalowi poseł Maciej Konieczny z Lewicy, członek sejmowej komisji spraw zagranicznych.

Zaznacza on jednocześnie, że w pierwszej kolejności należy zadbać o polskie interesy, ale nie zniechęca go nawet argument, którego używa wielu zachodnich polityków, odmawiając wysłania własnych żołnierzy na front. Tam najczęściej pojawia się obawa, iż ruch taki mógłby sprowokować Rosję do ostrzejszych zachowań.

- Wszystko było już prowokowaniem. Od początku wojny każda kolejna broń miała być prowokowaniem, a później się okazywało, że Rosja nie potrzebuje niczego do tego, żeby czuć się sprowokowaną i eskalować, a po drugie, nie miały te rzeczy znaczenia. Ja nie mówię, że tu nie ma ryzyk i nie należy spokojnie do tego podchodzić, ale nie odrzucałbym takiej możliwości – mówi poseł Konieczny.

Najpierw trzeba wysłać więcej dobrej broni

Nieco bardziej sceptycznie od posła Lewicy na pomysł wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę z misią szkoleniową patrzą jego koalicjanci. W ocenie członkini tej samej komisji spraw zagranicznych, posłanki KO, Danuty Jazłowieckiej, Polska powinna sama wypracować pewne rozwiązania dla Ukrainy.

- Nie powinniśmy się wtrącać do propozycji pana prezydenta Macrona. Sami wypracowujemy stanowiska i działania, które mają sprzyjać zakończeniu agresji Rosji na Ukrainę. Propozycję francuską powinniśmy rozważyć, ale decyzję podjąć samodzielnie – mówi posłanka Jazłowiecka.

W swej propozycji Francuzi dawali do zrozumienia, iż taka międzynarodowa misja szkoleniowa składać miałaby się najwyżej z kilkuset żołnierzy, którzy z pewnością nie trafiliby na linię frontu. I właśnie na ten drobiazg zwraca uwagę poseł PiS, Paweł Jabłoński, były wiceminister spraw zagranicznych.

- Wysyłanie jakichkolwiek misji to jest krok, który ani zasadniczo nie zmieni sytuacji, bo nie mówimy o jakichś dziesiątkach tysięcy żołnierzy, ale o setkach. I to nie sprawi, że szala zwycięstwa przechyli się na stronę Ukrainy, a poza tym jest to oczywiście też narażanie naszych obywateli – ocenia Paweł Jabłoński.

Nie twierdzi on jednak aby nic nie robić w tej sprawie, a przed polską dyplomacją stawia zadania, które jego zdaniem powinna ona podjąć w pierwszej kolejności. I nie jest to bynajmniej namawianie sojuszników, by już wysyłać na wschód nasze wojsko.

- Ja jestem przede wszystkim zdania, że my powinniśmy doprowadzić do tego, aby państwa NATO przekazały Ukrainie znacznie więcej broni i sprzętu, bo tutaj wciąż jeszcze są duże zasoby, które są niewykorzystane, choćby pociski Taurus, których Niemcy nie chcą przekazać. A teraz chodzi o szybkie dostawy maksymalnej ilości broni i amunicji – mówi Paweł Jabłoński.