Wspierający Rosję reżim Łukaszenki na każdym kroku stara się pokazać, jak to jego kraj, wraz zaprzyjaźnioną Rosją, są gołąbkami pokoju, a Zachód, niczym Sauron, dybie na ich szczęśliwe życie. Gdy jednak wyszło na jaw, jak wiele Polska wyda w przyszłym roku na zbrojenia, na Białorusi się zagotowało.
Jak reżim Łukaszenki martwi się losem Polski
Targające białoruskim reżimem uczucia wyraziła w publikacji rządowa agencja Biełta. W wielkiej analizie stosunków, jakie panują obecnie w Europie, szczególną uwagę zwracają na rolę Polski, a na pierwszy plan wybijają się przygotowania naszej armii do odparcia ewentualnej inwazji i wojskowe zakupy.
„Ale w porównaniu z innymi krajami na wschodniej flance sojuszu, Polska ma największy potencjał militarny. Polskie władze twierdziły, że kraj będzie miał najsilniejszą armię w Europie. Jednocześnie proces militaryzacji był wspierany przez Stany Zjednoczone na wszelkie możliwe sposoby. Choć tak naprawdę powinny były temu zapobiec” – pisze Biełta.
I to właśnie USA oraz Wielka Brytania, zdaniem Białorusinów, ponosić mają główną winę za to, co obecnie dzieje się w naszej części Europy. Jak tłumaczą, Ameryka z jednej strony chce osiągnąć swoje własne interesy, czyli skłócić Unię Europejską i osłabić Rosję, a z drugiej nie bez powodu tak wspiera polski program zbrojny. Propagandyści Łukaszenki mają własną opinię, czemu Zachód pozwolił Polsce na takie wzmacnianie armii.
„Ale jeśli USA pozwoliły Polsce na zbudowanie siły militarnej, oznacza to, że planowane jest użycie polskiej pięści. Na przykład w lokalnym konflikcie niejądrowym” – tłumaczy Biełta.
I dalej ocenia, że to tylko amerykański wybieg, bowiem gdyby USA naprawdę chciały bronić naszego kraju, to rozmieściłyby na terenie Polski własną broń jądrową, co byłoby najlepszą odpowiedzią na umieszczenie na Białorusi rosyjskich Iskanderów z głowicami atomowymi.
Białoruskie media: Polska będzie ofiarą USA
I tu dochodzimy do sedna białoruskich wywodów. Jeśli bowiem USA nie chcą nam dać broni jądrowej, to znaczy, że już spisali Polskę na straty - snuje nić swych militarnych myśli białoruska publicystka.
„Tak więc albo nie ma żadnego zagrożenia, albo Amerykanie nie planują bronić Polski” – piszą Białorusini.
Ramię w ramię z Amerykanami, na naszą szkodę, w oczach ludzi Łukaszenki, działać mają również Anglicy, którzy zachęcając Polskę do przystąpienia do wojny „pozbędą się rywala do tytułu europejskiego lidera”. Podobnych teorii o złym Zachodzie i wspaniałej Europie, którą można by wspólnie zbudować, jest w publikacji o wiele więcej, jednak w tle wyraźnie widać, co tak zabolało naszych wschodnich sąsiadów. Niby to z dobroci serca ostrzegają Polskę, aby nie kupowała tyle broni i nie zadłużała się na długie lata.
„Jeśli chodzi o przywództwo wojskowe, obietnice stworzenia najsilniejszej armii w Europie mówią same za siebie. Czym są kontrakty z południowokoreańskimi firmami na 1000 czołgów K2, 288 systemów artylerii rakietowej K239 Chunmoo, 672 samobieżne haubice K9 i 48 myśliwców FA-50(…). Miliardowe kontrakty podpisywane są ze Stanami Zjednoczonymi. I te miliardy trzeba będzie spłacić” – martwi się Biełta.
Białorusini w niby to łagodnych słowach apelują do polskich polityków o opamiętanie, bo takie ich działania wciągnąć mogą Europę w straszną wojnę. Zapominają jednak o pewnym drobiazgu i słowa nie mówią o agresywnych zamiarach ich pana, czyli Rosji, o jej napaści na Ukrainę i próbie podporządkowania wielu innych krajów. Martwią się za to o los Polski.
„Pod kontynentem europejskim podłożono ogromną beczkę prochu. Polska trzyma zapałki. Czy Polacy mają prawo wyboru?” – apeluje patetycznie Biełta.