Tylko w tym roku prezydenci Rosji i Turcji spotkali się dwukrotnie, a tematami rozmów były między innymi konflikt na Ukrainie, handel zbożem oraz potencjalna współpraca obydwu państw. Ta zaś, choćby w dziedzinie zbrojeniowej nie jest tajemnicą, gdyż to właśnie Turcja nabyła od Rosji nowoczesne systemy przeciwlotnicze, czym odcięła sobie drogę do uczestnictwa w amerykańskim programie myśliwca F 35. Teraz jednak wiele na to wskazuje, że tureckie władze grały na wielu fortepianach.

Czesi zarabiali na amunicji dla Ukrainy?

A o podwójnej roli Turcji w konflikcie na Ukrainie dowiedzieć mogliśmy się dzięki Czechom, którzy są liderem tzw. Czeskiej Inicjatywy Amunicyjnej. Jest to wspólny pomysł czeskiego rządu oraz firm prywatnych, mający za zadanie kupowanie na całym świecie artyleryjskiej amunicji kalibru 155 mm, a następnie sprzedawanie jej Ukrainie. Kilka tygodni temu wokół działań Czechów zaczęły narastać kontrowersje, a część mediów informowała, iż Czeska Inicjatywa Amunicyjna oraz działająca wspólnie z nią spółka CSG, zrobiły sobie z ukraińskiej wojny doskonały biznes.

Medialne informacje wskazywały, iż kupując u producentów pociski, Czesi następnie odsprzedają je Ukraińcom po znacznie zawyżonych cenach, a gdy wokół sprawy zrobiło się naprawdę głośno, Czesi postanowili się wytłumaczyć. I wyjaśnić, jak to ich zdaniem, było naprawdę.

- Ataki medialne na Czeską Inicjatywę Amunicyjną, które opierają się na zniekształconych informacjach i twierdzeniach osób niekompetentnych w tej dziedzinie, wyraźnie pomagają rosyjskiemu agresorowi, podważają ukraińską obronę i, co nie mniej ważne, szkodzą reputacji nie tylko czeskiego przemysłu obronnego, ale także Republiki Czeskiej - twierdzi Andrej Cirtek, rzecznik prasowy grupy CSG.

I broniąc interesów własnej firmy, Czesi postanowili ujawnić część dotychczas strzeżonych informacji na temat tego, od kogo kupują artyleryjskie pociski.

Czesi się tłumaczą i wskazują Turcję

Mając zapewne do wyboru wiele światowych państw, ich wybór padł jednak na Turcję. Tłumacząc, że w normalnych warunkach wiadomości te nadal pozostałyby tajne, Czesi uznali, iż ważniejsze dla nich jest pokazanie swych dobrych intencji, niż chronienie dostawców.

- Dokumenty przedstawiają cenę tureckiego producenta amunicji na poziomie 2700 USD za granat HE kal. 155 mm. Jest to kontrastowane z ceną 3200 EUR, po której granat ten miał być dostarczany na Ukrainę w ramach czeskiej inicjatywy amunicyjnej. Z różnicy można wywnioskować, że jest to marża zysku, jaką ma dostawca, prywatna firma działająca w ramach czeskiej inicjatywy amunicyjnej. To oczywiście bzdura – tłumaczy Andrej Cirtek.

Czesi przyznali, że musi być pewna różnica pomiędzy ceną zakupu, a sprzedaży, gdyż za te pieniądze trzeba sfinansować transport, ochronę amunicyjnych transportów oraz konieczność wymiany niektórych przestarzałych komponentów w zakupionych pociskach. Odrzucili jednocześnie zarzut, że na tym zarabiają, a różnica w cenach ma po prostu sfinansować te wszystkie operacje. Podali również receptę na to, co zrobić, aby więcej tego typu oskarżenia się nie pojawiały.

- Jedynym realnym rozwiązaniem ponurej sytuacji w zakresie dostaw amunicji dużego kalibru nie tylko dla Ukrainy, ale także dla państw członkowskich NATO jest zwiększenie europejskich zdolności produkcyjnych – twierdzi Andrej Cirtek