Trwające w Kielcach targi zbrojeniowe MSPO były okazją do zaprezentowania wielu nowoczesnych i budzących grozę systemów uzbrojenia, a swe wynalazki przedstawiało wiele światowych firm. I gdy oczy większość zwrócone były na okazałe cielska czołgów, drony i armaty, fachowcy wypatrzyli coś niepozornego.
Polski robot kamikaze gotów do ataku
A odkryciem tym jest ARES, którego producent, czyli Polska Grupa Zbrojeniowe, wprost nazywa „dronem kamikaze”. To niewielkie urządzenie na czterech kółkach, na pierwszy rzut oka wyglądające, jak dziecięca zabawka marzeń, to jednak groźna broń, której zalety dostrzegli między innymi obecni na targach Rumuni.
„Ten nowy produkt polskiego przemysłu obronnego jest prezentowany w związku z przyspieszaniem przez Polskę wykorzystania systemów bezzałogowych w swoich siłach zbrojnych. Polska poczyniła znaczne postępy w pozyskiwaniu dronów powietrznych, takich jak Bayraktar TB2 i MQ-9B SkyGuardian oraz rozwoju i wdrażaniu systemów naziemnych, takich jak ARES” – pisze portal Defense Romania.
Czym w takim razie jest ów ARES? Chociaż brzmi niczym mitologiczny bóg wojny, to tak naprawdę skrót od Anti-tank Remote Explosive System, czyli przeciwpancernego, zdalnie sterowanego systemu rażenia. Składa się z mobilnej platformy, obsługiwanej przez jednego żołnierza, na której zamontowano znaną już minę kierunkową Tulipan o doskonałych właściwościach przeciwpancernych, których produkcją zajmuje się bydgoska Belma. Dotychczas jednak znane były nieco inne jej zastosowania.
Z ukrycia zaatakuje każdego wroga
Do te pory mina Tulipan służyła do stacjonarnego stawiania zapór, na które nadziać mogły się nadjeżdżające pojazdy przeciwnika. I to mina sama mogła wybierać, czy eksplodować, gdy przejdzie obok niej kilku żołnierzy, czy dopiero wówczas, gdy pojawi się pojazd pancerny.
- Te miny można już określać mianem inteligentnej miny, bo można w niej nawet zaprogramować, że będzie atakować cele bardziej opancerzone, określić widmo większego obiektu, aby mówiąc krótko, nie odpalało się do na byle co – wyjaśnia w rozmowie z Forsalem Mariusz Cielma, redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej.
Miny te dotychczas rozkładano wzdłuż szlaków komunikacyjnych, a nawet wieszano na drzewach, a choć i tak stanowiły groźną broń, to jednak stacjonarną. Teraz to żołnierz, oddalony od potencjalnego celu nawet o kilkaset metrów, będzie mógł nakierować tę groźną broń wprost na pojazd wroga.
- Jej zasięg rażenia to kilkadziesiąt metrów. Taki system daje możliwość, gdy jest taka pilna potrzeba, postawienia inteligentnego pola minowego w miejscu, które nagle przeciwnik postanowił wykorzystać. Ten sam trend widoczny był na targach i osadzanie głowic bojowych na takich mobilnych platformach zaczyna robić się coraz bardziej powszechne – mówi ekspert.
Siła rażenia ładunku wybuchowego zamontowanego na ARES-ie Tulipana jest niemała, a pocisk jest w stanie przebić nawet 60 milimetrowy pancerz. Odpalona może być nawet z odległości 50 metrów. W ocenie specjalistów, doskonale może nadawać się do organizowania zasadzek na wrogie jednostki i rażenia bocznych pancerzy nawet w czołgach