O tym, że Europa na własne życzenie się rozbroiła i w obliczu agresywnej Rosji okazała się niemal bezbronna, nie trzeba już przekonywać żadnego europejskiego, poważnego polityka. Każde państwo zaczyna zwiększać budżety wojskowe, ale teraz w Unii Europejskiej już nie podoba się co innego, a mianowicie fakt, iż za wiele sprzętu kupujemy w USA.

Kraje UE za wiele kupują z USA

Obserwacje o zbytnim zaangażowaniu amerykańskiego sprzętu w europejskie zbrojenia zawiera najnowszy, opublikowany w poniedziałek raport o konkurencyjności UE. Powstanie dokumentu, który tworzony był przez rok, nadzorował były premier Włoch, Mario Draghi, a skupiał się on głównie na sprawach gospodarczych, jednak jeden z rozdziałów zahaczył również o europejską zbrojeniówkę. Analitycy zwrócili uwagę na fakt, że nawet w obliczu rosyjskiej agresji, Europa nie stara się prowadzić wspólnej polityki obronnej, ale pozwala, by każdy kraj działał na własną rękę.

Reklama

„Wciąż nie łączymy sił w przemyśle obronnym, aby pomóc naszym firmom w integracji i osiągnięciu skali. Nie faworyzujemy również konkurencyjnych europejskich firm obronnych” – czytamy w raporcie.

Na poparcie swych spostrzeżeń ludzie Draghiego podali cyfry, których część odnosi się do Polski, od kilku lat na potęgę kupującej sprzęt wojskowy w USA i w Korei Południowej. Twórcy raportu podliczyli te wydatki i wyszło im, że aż 63 proc. wszystkich zamówień obronnych złożono w firmach amerykańskich, a kolejnych 15 proc. u dostawców spoza UE. Malując ten niekorzystny dla Europy obraz, raport stara się też wyjaśnić, czemu poszczególne państwa wybierają sprzęt z USA, a nie rodzime produkcje. I tu winę znów znajduje we wspólnej, europejskiej polityce, a właściwie w jej braku.

Unia nie inwestuje we własny przemysł obronny

A brakować ma skoordynowanych i co najważniejsze, większych, wydatków na innowacyjność w przemyśle zbrojeniowym, na którą w 2022 roku państwa UE wydały zaledwie 11,8 mld dolarów, czyli 4,5 proc. budżetów obronnych. W tym samym czasie w wynajdywanie nowinek technicznych USA zainwestowały 140 mld dolarów, co stanowiło 16 proc. ich wydatków na obronność. Różnica widoczna jest gołym okiem.

Europejskich analityków niepokoi jeszcze jedna sprawa, a mianowicie samodzielność wojskowa poszczególnych państw UE, inwestujących we własne przemysły obronne, zamiast we wspólne, większe zamówienia. Taka komasacja miałaby pomóc nie tylko obniżyć koszty wojskowych wynalazków, zamówień i inwestycji, ale też pomogłaby w prowadzeniu potencjalnej wojny, a jako przykład podają Ukrainę.

„Kiedy Ukraina zwróciła się na przykład o artylerię, kraje UE dostarczyły 10 typów haubic. Niektóre używają różnych pocisków 155 mm, co powoduje logistyczne bóle głowy” – wyliczają twórcy raportu.

Przedstawiony w poniedziałek raport, który opisuje całość unijnej gospodarki, ma stać się dokumentem, na którym UE oprze wprowadzenie przyszłych zmian we wspólnym rynku i inwestycjach.