Wraz z początkiem tygodnia Rosjanie przypuścili wściekłe ataki na kilku kierunkach jednocześnie, zaskakując tym samym ukraińskich obrońców. Najcięższe walki trwają w okolicach Wuhłedaru, na południowy wschód od Pokrowska, gdzie sytuacja Ukraińców wydaje się być tragiczna.

Wściekły atak Rosjan. Ukraina może tego nie wytrzymać

Wuhłedar to miasto, które obrosło już legendą, bowiem od dwóch lat dziarsko odpiera ataki przeważających sił rosyjskich, a pozycji broni tam 72. Brygada Zmechanizowana. Żołnierze są jednak zmęczeni oraz zdziesiątkowani i moment ten postanowili wykorzystać Rosjanie, przypuszczając na miejscowość serię potężnych ataków, które zrównały z ziemią większość zabudowy. Atakują nie tylko samo miasto, ale też skutecznie je okrążają i już udało im zamknąć obrońców w półokrążeniu. W ocenie specjalistów, utrata miasta będzie miała wymiar nie tylko strategiczny, ale też symboliczny.

- Trzeba pamiętać, że Wuhłedar to ten kierunek, który kiedyś, w trakcie swojej nieudanej ofensywy, Ukraina traktowała jako punkt wyjścia w ataku na Mariupol. Wielkich postępów Ukraina tam nie zrobiła, ale teraz Rosjanie, którzy tam uderzają, odbijają te tereny, które utracili w czerwcu 2023 roku – mówi generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

O wiele gorzej będzie jednak, gdy miasto wpadnie już w ręce Moskali, bowiem nic nie wskazuje na to, aby strona ukraińska przygotowała bardziej na zachód solidne linie obrony. Nie ma się też co łudzić, że przy takim natężeniu ataków uda im się Wuhłedar obronić.

- To jest kwestia dni, bo z tego co wiem, Ukraińcy nie mają czym się bronić na tym kierunku – ocenia wojskowy.

Donieck uratują tylko brygady z Zachodu i Polski?

Ale sam atak na Wuhłedar to jedynie fragment większego obrazka, który dla obrońców prezentuje się wyjątkowo niekorzystnie. Rosjanie zaatakowali także w kilku innych miejscach, a jak się wydaje, doskonale wyczuli moment i mają szansę osiągnąć niemałe sukcesy.

- Teraz wiele kierunków na wschodzie zostało przez Rosjan uaktywnionych. Patrząc od północy, zaczęli znów intensywnie atakować na kierunku charkowskim, kupiańskim, łymańskim, sołedarskim. Wszędzie ruszyli i dla mnie to oznacza, że wyczuli, iż Ukraińcy nie mają sił, by przykryć wszystkie kierunki i będą mieli kłopoty – wylicza generał Skrzypczak.

Naciskanie na obrońców w kilku miejscach naraz powoduje, że Ukraina nie ma szans na przerzucanie brygad rezerwowych, by ugasić największe pożary. Płonie już cały front, a wojska zaczyna po prostu brakować. Taka taktyka może przynieść znaczne sukcesy i to jeszcze przed nastaniem prawdziwej, wschodniej jesieni, która zamieni pola i drogi w nieprzejezdne morza błota.

- Wydaje się, że w najbliższym czasie, jeżeli nie przybędą brygady z Zachodu, które są tam szkolone, także w Polsce, to Ukraińcy jeszcze przed zimę będą mieć poważne problemy, aby utrzymać część obwodów charkowskiego i donieckiego – mówi generał.

Na razie walki o Wuhłedar jeszcze trwają, ale już nawet strona ukraińska przyznaje, że wojska rosyjskie pojawiły się na przedmieściach i rozpoczyna się mordercza bitwa o morze ruin.