Poranny atak musiał być potężny, gdyż obojętnie wobec niego nie przeszły nawet rosyjskie agencje informacyjne, podając jednak tylko, że nad miastem zniszczono wrogiego drona. Tymczasem, jak donoszą mieszkańcy miejscowości, podpierając się filmami, prawda okazała się zgoła odmienna.
Rosjanie trafieni w samo serce spokojnej republiki
Zaskakuje już sam cel ukraińskiego ataku, bowiem tym razem stało się nim miasto Kaspijsk w odległym Dagestanie. Republika ta, teoretycznie nosząca miano autonomicznej, wchodzi w skład Federacji Rosyjskiej i położona jest w odległości około 1000 km od granic Ukrainy. Oznacza to, iż ukraińska broń niezauważenie przeleciała nad ogromną połacią Rosji, nie natykając się na żadną obronę przeciwlotniczą.
Pierwsze doniesienia o wybuchach w Kaspijsku pojawiły się skoro świt, a obudzeni eksplozjami mieszkańcy miasta uwiecznili ten moment na licznych filmach. Pociski spadły między innymi na bazę wojskową oraz bazę marynarki wojennej. Władze Dagestanu, podobnie jak rosyjskie media, przyznają się do przechwycenia jednego z dronów, ale słowa nie wspominają o udanych atakach, które jak na dłoni widać na zamieszczonych w sieci filmach. Mieszkańcy miasta w mediach społecznościowych donoszą o nawet sześciu eksplozjach.
W ocenie specjalistów, Ukraińcy wybrali Kaspijsk nie bez powodu, bowiem znajdująca się w tym mieście baza morska służy do zaopatrywania rosyjskich okrętów w rakiety Kalibr, które używane są następnie do atakowania ukraińskich miast.
Małe samoloty wykiwały Rosjan
Uważni obserwatorzy, przeglądający zamieszczone w sieci zdjęcia, od razu zwrócili uwagę na sprzęt, jakiego Ukraińcy mieli użyć do zaatakowania Kaspijska. Nieco co prawda niewyraźna, ale dająca się rozpoznać sylwetka drona wskazuje, iż do ataku użyto maszyny własnej produkcji, czyli Aeroprakt A-22 Foxbat. Ten ultralekki samolot oblatany został w 1996 roku, ale dopiero po dwóch latach wojny z Rosją Ukraińcy postanowili przekształcić go w maszynę bezzałogową.
Atak Foxbata na Kaspijsk, miasto, które do tej pory nie miało okazji zapoznać się z koszmarem wojny, to nie był jednak debiut tej maszyny. W kwietniu tego roku tymi samym dronami zaatakowano fabrykę Shahedów w Tatarstanie, położonym ok. 1200 km od granic Ukrainy. Teraz Ukraińcy sięgnęli równie daleko, na samo rosyjskie zaplecze, gdzie agresorzy dotychczas czuli się całkiem bezpiecznie. Kilka dni temu ukraińskie drony zaatakowały również Czeczenię, republikę rządzoną przez Ramzana Kadyrowa.