Rosjanie chwalą się, że udało im się wyszkolić kolejnych 300 tys. żołnierzy, a Zachód zbroi się na potęgę, by zniechęcić naszych wschodnich sąsiadów do interesowania się ziemiami obcych państw. I w tej samonapędzającej się wojennej gorączce pojawiają się niekiedy zaskakujące pomysły, jak utrudnić życie potencjalnemu agresorowi.
Rosjanie zastaną zburzone miasta
Na jeden z nich wpadli w Estonii, która już od kilku lat musi zmagać się z rosyjskimi naciskami. Duży sąsiad tego niewielkiego, liczącego zaledwie 1,3 mln. ludności kraju próbował już przesuwać granice na rzece Narwie, niszcząc estońskie boje i jasno dawał do zrozumienia, że wcześniej, czy później cel swój osiągnie.
A chociaż Estonia jest członkiem NATO i w razie ataku sojusznicy powinni przyjść jej z pomocą, to w kraju tym zdają sobie sprawę, że zanim do tego dojdzie, minie wiele czasu, a rosyjska armia może zdążyć zająć cały kraj. To zaś popchnęło niektórych wojskowych do podzielnia się pomysłem, co zrobić, aby wkraczający do Estonii Rosjanie mieli same kłopoty. Własną koncepcję na ten temat przedstawił głównodowodzący Estońskich Sił Obronnych, generał Andrus Merilo.
- Musimy być gotowi na ewakuację ludzi poza strefę zagrożenia, a w najgorszym przypadku strefa zagrożenia obejmuje całą Estonię. W razie potrzeby estońska armia sama zacznie niszczyć estońskie miasta. Na przykład w Narwie trzeba być przygotowanym na to, że infrastruktura miejska i ulice staną się nieprzejezdne dla wroga – przytacza słowa generała estoński portal Majandus.
Argumentując podjęcie tak drastycznych działań, jakimi miałoby być wysadzanie własnych dróg i miast, generał zaznaczył, że jeśli wybuchnie wojna i do Estonii wkroczą Rosjanie, to kraj i tak straci całą infrastrukturę oraz terytorium. A tak, uda się może choć nieco spowolnić postępy agresora.
Ewakuować całą ludność kraju
Samo burzenie miasto to jednak nie wszystko. W ocenie estońskiego generała o wiele ważniejsze jest uratowanie wszystkich mieszkańców kraju, by nie dostali się pod rosyjską okupację i nie musieli znosić koszmaru „ruskiego miru”. Odwołując się do pamięci o dziesiątkach lat sowieckiej okupacji, generał proponuje niezwykłe wręcz rozwiązanie i chciałby, aby całą ludność ewakuować do innych państw.
- Finlandia byłaby najbardziej logicznym krajem do ucieczki, ponieważ Estonia ma bliskie morskie powiązania z Finlandią. Południowy sąsiad Łotwy jest mniej prawdopodobnym celem ewakuacji, ponieważ jeśli Rosja zaatakuje Estonię, prawdopodobnie zaatakuje również Łotwę – mówi wojskowy.
Pod uwagę nie bierze wysłania ludności w głąb Europy, między innymi do Polski, a główną przeszkodą ma być, jego zdaniem, brak odpowiednich linii komunikacyjnych, między innymi kolei Rail Baltica. Do słów generała odniósł się szef fińskiego urzędu ds. sytuacji nadzwyczajnych, Mikko Hiltunen, przyznając, że w razie sytuacji nadzwyczajnej jego kraj jest gotów przyjść z pomocą Estonii i jej obywatelom.