Alarm, że na Białorusi robić ma się coraz bardziej niebezpiecznie dla osób postronnych pierwszy podniósł amerykański Departament Stanu. Tuż przed świętami wydał specjalne ostrzeżenia dla wszystkich tych, którzy są na miejscu, bądź rozważają odwiedzenie tego kraju.
Coś się dzieje na Białorusi. Ostrzeżenie wprost z USA
Amerykanie w swym komunikacie przypominają, że już w cztery dni po napaści Rosji na Ukrainę, USA zawiesiły działanie swej ambasady w Mińsku i nie są w stanie nikomu zapewnić odpowiedniej opieki konsularnej. Teraz idą o krok dalej, odradzając jakichkolwiek wyjazdów do tego kraju, w którym każdy i pod byle pozorem może być zatrzymany.
„Białoruś nie uznaje podwójnego obywatelstwa. Władze białoruskie mogą odmówić uznania obywatelstwa USA obywateli USA i Białorusi oraz mogą odmówić lub opóźnić pomoc konsularną USA zatrzymanym obywatelom o podwójnym obywatelstwie” – ostrzega Departament Stanu.
Jak informują amerykanie, podejście władz Białorusi nawet do własnych przepisów jest arbitralne i subiektywne, a skazanym można być pod byle pretekstem. Ostrzegają też, aby uważać nawet na własną, wwożoną tego tego kraju elektronikę.
„Obywatele USA powinni założyć, że wszystkie urządzenia i komunikacja elektroniczna na Białorusi są monitorowane przez białoruskie służby bezpieczeństwa. Białoruskie służby bezpieczeństwa aresztowały obywateli USA i innych obywateli zagranicznych na podstawie informacji znalezionych na urządzeniach elektronicznych, w tym informacji, które zostały utworzone, przesłane lub przechowywane podczas pobytu w innym kraju” – twierdzi rząd USA.
Mogą zamknąć przejścia z Białorusią
Zastanawiać może, skąd tak nagłe zainteresowanie Amerykanów Białorusią i to po blisko trzech latach trwania wojny, a także to ostrzeganie przed niebezpieczeństwem. Z treści dość obszernego komunikatu można wywnioskować, że władze USA weszły w posiadanie jakichś nowych informacji, które uplasowały znów Białoruś w gronie krajów coraz bardziej niebezpiecznych. Uchyliły nawet rąbka tajemnicy.
„Przejścia graniczne z sąsiednimi państwami są czasami zamykane z niewielkim wyprzedzeniem. Możliwe są dodatkowe zamknięcia przejść granicznych wzdłuż granic Białorusi z Litwą, Polską, Łotwą i Ukrainą” komunikuje Departament Stanu.
Wiele wskazuje na to, ze nasilenie potencjalnych represji, czy częstsze występowanie zatrzymań, także obcokrajowców, związane może być ze zbliżającymi się na Białorusi „wyborami” prezydenckimi. Te zaś Łukaszenka zaplanował na 26 stycznia 2025 roku, a nikt za zachodnich obserwatorów nie ma złudzeń, że będzie to czysta farsa. Poprzednie głosowanie z 2020 roku zakończyło się dla Łukaszenki wielkimi protestami ulicznymi, które brutalnie stłumiło jego KGB, wspomagając się rosyjskimi funkcjonariuszami. Teraz może być podobnie, choć opozycja w kraju niemal nie istnieje, a każdy, kto chciałby rzucić Łukaszence wyzwanie, może spodziewać się represji.
„Rząd białoruski odmówił więźniom dostępu do ambasady i prawników, ograniczył komunikację z rodziną poza więzieniami i ograniczył dostęp do informacji. Warunki w białoruskich ośrodkach zatrzymań są wyjątkowo złe. Obywatele USA w pobliżu demonstracji zostali aresztowani” – przypomina wydarzenia z 2020 roku Departament Stanu.