Postępy w wojnie dronów, jaką możemy obserwować na ukraińskim froncie, stają się coraz bardziej spektakularne, a maszyny te zaczynają po prostu wypierać człowieka z pola bitwy. Teraz dosłownie obeszły się bez tzw. siły żywej.
Roboty zrobiły z Rosjan sieczkę
Jeszcze dwa lata temu, gdy przebrzmiały echa wielkich pancernych bitew na ukraińskim froncie, a wojna zamieniła się w zmagania pozycyjne, pojawienie się latających dronów zapowiadało pewien przełom. Najpierw były to maszyny obserwacyjne, potem atakujące przeciwnika z powietrza, a nawet ziejące ogniem, a dziś walka ta weszła na kolejny poziom. Pierwszą jego odsłonę mieliśmy kilka dni temu w okolicy wsi Liptsi na północ od Charkowa.
Ukraińcy przypuścili atak na tę miejscowość, ale po raz pierwszy nie wysłali do boju żołnierzy, ale cały oddział, składający się wyłącznie z maszyn. Do akcji ruszyły roboty naziemne (UGV) oraz sterowane widokiem z pierwszej osoby maszyny latające (FPV). Kilkadziesiąt UGV wyposażonych było w karabiny maszynowe, ostrzeliwując pozycje wroga i zapewniając osłonę swym „kolegom”, którzy zajmowali się usuwaniem pól minowych, a następnie, gdy jednostki musiały się wycofać, układaniem min w zupełnie innych miejscach. Całość operacji osłaniana była przez kilkadziesiąt maszyn latających, dostarczających informacji oraz ostrzeliwujących pozycje przeciwnika. Jak informuje strona ukraińska, w wyniku tego ataku strona rosyjska poniosła poważne straty.
- Naszym celem jest ratowanie życia żołnierza poprzez zastąpienie go na polu walki systemem robotycznym lub bezzałogowym, tam gdzie to możliwe. Wymaga to szczegółowego planowania, ciągłego poszukiwania nowych rozwiązań inżynieryjnych i tworzenia w brygadzie kultury innowacyjności – pochwalił się po udanym ataku robotów dowódca 13. Brygady Gwardii Narodowej, płk. Maksym Golubok.
Rosyjski atak na hulajnogach
W ocenie ekspertów, był to pierwszy odnotowany przypadek użycia jedynie maszyn w ataku na pozycje nieprzyjaciela i to przy zastosowaniu robotów poruszających się w różnych środowiskach. Ukraińcy wydają się na razie wieść prym w tej dziedzinie, ale jak się okazuje, nie bez przyczyny.
„Coraz większe uzależnienie Ukrainy od robotyki jest częścią szerszej strategii radzenia sobie z ograniczeniami siły roboczej w przeciwieństwie do podejścia Rosji, które charakteryzowało się wysokim wskaźnikiem ofiar i masowymi atakami” – oceniają specjaliści z Defence Blog.
Również strona rosyjska podkreśla, że kładzie wielki nacisk na walką dronową, a specjalnie w tym celu powołany został niedawno do życia nowy rodzaj wojsk. Wojska dronowe mają zająć się szkoleniem specjalistów w tej dziedzinie i spowodowaniem, że Rosjanie dogonią swych przeciwników. Na razie jednak, mając wystarczającą liczbę żołnierzy i wsparcie między innymi z Korei Północnej, nie muszą się spieszyć, co nie oznacza, że nie lubią korzystać z różnych technicznych nowinek. Dowodami na taki właśnie atak pochwalili się żołnierze ukraińskiego „Azowa”, odpierający niedawno natarcie jednej z rosyjskich jednostek.
Rosjanie uderzyli na ukraińskie pozycje w okolicach Torecka, używając tym razem do ataku wozów pancernych oraz...hulajnóg elektrycznych. Na zamieszczonych w sieci nagraniach widać, jak trzech rosyjskich żołnierzy sunie asfaltową drogą do ataku na elektrycznych hulajnogach, niekiedy przewracając się na większych lejach i dziurach, ale dzielnie podnosząc i dalej nacierając. I atak, choć widowiskowy, tym razem zakończył się utratą 5 pojazdów opancerzonych, 8 innych samochodów, śmiercią 63 żołnierzy oraz stratą owych 3 hulajnóg.