Po uszkodzeniu kabli światłowodowych na dnie Bałtyku, za które odpowiadać miał chiński statek transportowy, teraz przyszedł ruch na samych Rosjan. To właśnie ich jednostka, tankowiec „Eagle S” odpowiadać ma za zniszczenie kabla elektrycznego łączącego Finlandię z Estonią.
Ekspert: Rosja szykuje kolejne ataki na Europę
Jednostkę udało się co prawda zatrzymać i sprowadzić na fińskie wody terytorialne, gdzie dochodzenie przejmie tamtejsza policja kryminalna, ale w ocenie ekspertów wydarzenie to jest kolejnym z całego cyklu rosyjskich prowokacji i dywersji. Następne czają się za rogiem, o czym przekonywał na antenie Sky News James Appathurai, odpowiedzialny za strategie przeciwdziałania atakom hybrydowym w NATO. W jego ocenie, Rosja nie tylko nas testuje, ale stara się przyzwyczaić zachodnią opinię publiczną do podobnych wydarzeń, zanim zaatakuje z całą mocą.
- Doszło do stu takich ataków, ale wiele z nich zakończyło się niepowodzeniem. Teraz doświadczamy czegoś, co pięć lat temu byłoby całkowicie nie do przyjęcia, ale coraz bardziej się do tego przyzwyczajamy(…). Istnieje realna perspektywa, że jeden z tych ataków spowoduje znaczną liczbę ofiar lub znaczne szkody gospodarcze. NATO powinno być przygotowane, aby wiedzieć, co robić dalej – ostrzega ekspert.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że po NATO-wskiej stronie niewiele się dzieje i albo zachodnie służby działają w ukryciu, nie chwaląc się sukcesami, albo też kolejny raz dały się zaskoczyć. Estonia chce co prawda po ostatnim wypadku rozpocząć konsultacje w ramach art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, ale w ocenie specjalistów, do akcji już powinno wkroczyć wojsko.
Czas na działania bardziej radykalne
Wątpliwości co do tego nie ma generał Roman Polko, były dowódca jednostki GROM i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. I choć nie nawołuje on do jawnego rzucenia Rosji wyzwania, to widziałby wzmożone działania służb NATO na kilku polach.
- Przede wszystkim to jest kwestia działań wywiadowczych i rozpoznawczych, aby rzeczywiście pilnować sytuacji. Ja wiem, że to nie jest łatwe, ale zarówno rozpoznanie satelitarne, czy elektroniczne pomaga patrzeć na to, co się dzieje. Nie jest bowiem tajemnicą, że zagrożenia, z którymi Polska i sąsiednie kraje mogą się spotkać, to są działania o charakterze dywersyjnym, w których właściwie trudno wskazać sprawcę, bo Rosja, gdy prowadzi takie działania, to w taki sposób, aby rzeczywiście wina spadała na kogoś innego – mówi Forsalowi generał Polko.
Rosjanie na razie działają w sposób wyważony i sukcesywnie niszcząc zachodnią infrastrukturę, albo kryją się za silniejszym „chińskim bratem”, albo robią dobrą minę do złej gry i udają, że to tylko wypadek. Jak jednak ocenia generał Polko, warto już dziś pomyśleć o zachowaniu się w sposób dokładnie taki sam, jak robiła Rosja w stosunku do Ukrainy.
- Ja bym jednak poszedł dalej, bo jeżeli mamy konkretne dowody, wskazujące na sprawcę, to pewnie można by zatrzymać załogę takiego statku, wszcząć śledztwo. Pamiętajmy, że Rosja w Cieśninie Kerczeńskiej ukraińskie okręty aresztowała nawet na pewien czas. I kiedy mamy do czynienia z aktem dywersji, i mamy wyraźne wskazania, kto za tym stoi, i odnajdujemy jednostkę pływającą, z której prawdopodobnie tego typu działania zostały realizowane, to ja sądziłem, że to postępowanie będzie jednak bardziej radykalne – mówi generał.
Krok przed Rosją, a nie znów z tyłu
A dowodów na bezpośredni udział Rosji w kolejnych aktach dywersji dostarczać miałyby właśnie NATO-wskie służby specjalne i wywiad. To zaś pozwoliłoby Zachodowi przejąć inicjatywę, a nie jedynie reagować na kolejne prowokacyjne zachowania Rosji. Te zaś, w ocenie generała Romana Polko, to tylko kwestia czasu.
- Finom się udało, ale wciąż mamy problem, bo Rosja dosyć mądrze zaciera ślady i trudno jest bezpośrednio ich obwinić. I na to z pewnością też trzeba się przygotować, aby przy kolejnych tego typu zdarzeniach, bo nie mam wątpliwości, że będą kolejne, jednak być o ten krok do przodu, a nie z tyłu – mówi wojskowy.