Wyraźne odsuwanie się USA od Europy i to nie tylko pod względem gospodarczym, ale także wojskowym spowodowało spodziewaną reakcję. I to nie tylko wśród rządów europejskich państw, które deklarują coraz większe zbrojenia, ale też wśród polityków i obywateli, nie chcących ulegać Rosji i marzących o dalszym wspieraniu Ukrainy.

Żądają europejskiej armii. I likwidacji wojsk narodowych

Na radykalny ruch w tej sprawie zdobyła się europejska grupa Volt Europa, której europosłowie postanowili coś zrobić, aby Europa przestała być zależna od USA. Dali wprost do zrozumienia, iż na Amerykę, ich zdaniem, nie ma już co liczyć.

Wojska amerykańskie mogą nawet opuścić kontynent europejski w ramach pokoju karnego narzuconego Ukraińcom i Europejczykom przez Putina i Trumpa. Zostaliśmy sami. Dlatego musimy być w stanie obronić się przed agresorami” – pisze w swej petycji organizacja Volt Europa.

Ich pomysłem na poprawę sytuacji jest zaś nie tylko powołanie jednej, wspólnej armii europejskiej, ale też stworzenie Europejskiej Unii Obrony, czyli czegoś, co przypominać miałby sojusz wojskowy. Nie piszą co prawda, czy organizacja ta miałaby zastąpić NATO, jednak wczytując się w ich postulaty, należy się tego spodziewać, gdyż jednym z ich głównych pomysłów jest dalsze wspieranie Ukrainy. A na to USA z pewnością tak chętnie się nie zgodzą.

„Musimy stanąć po stronie Ukrainy i wkroczyć tam, gdzie USA się wycofują. Aby to zrobić, musimy być w stanie działać niezależnie od USA, tworząc własne zdolności, a jednocześnie integrując nasze 27 oddzielnych armii, aby walczyć jako jedna” – twierdzi Volt Europa.

Sam pomysł europejskiej armii nie jest nowy, a kilka lat temu padał także z ust obecnie rządzących polską polityków, jednak nigdy żaden z nich nie posunął się tak daleko, aby proponować likwidację wojsk narodowych i scalenie ich w jedną strukturę. Tymczasem, w ocenie członków Volt Europa, jeśli wprowadzi się kilka zmian, to taka siła może działać bardzo sprawnie.

Jeden czołg i karabin dla całej Europy

Patrząc jednak na wątpliwą sprawność, z jaką Unia Europejska podejmuje obecnie decyzje polityczne, pod znakiem zapytania stać może, czy podobnie dowodzone wojsko miało w ogóle szansę wyjść z koszar. Wystarczyłoby bowiem weto jednego państwa, a każda akcja skazana byłaby na porażkę. Jednak Volt Europa i na to ma receptę. Chce, aby UE w kwestiach dowodzenia armią zniosła zasadę jednomyślności oraz weto oraz powołała jednego ministra obrony. Dodatkowo postuluje założenie akademii wojskowej UE oraz wspólne zakupy sprzętu wojskowego.

„W przyszłości chcemy rozwijać w pełni zintegrowane europejskie siły zbrojne, abyśmy mieli jedną silną armię zamiast 27 małych. Niech UE kupi sprzęt wojskowy w imieniu państw członkowskich, abyśmy mieli jeden typ czołgu zamiast 17” – piszą członkowie organizacji.

To jednak nie koniec ich postulatów. Wszystkie swe wojskowe pomysły chcieliby sfinansować z europejskich obligacji, których poziom miałby być znacznie podwyższony, a do tego we wszystkich 27 państwach wprowadzić standaryzację sprzętu.

Ruch Volt Europa powstał w 2017 roku, w odpowiedzi na Brexit, a jednym z jego głównych postulatów była ścisła europejska integracja. W ostatnich wyborach do Europarlamentu udało mu się wprowadzić 5 posłów, którzy działają we frakcji Zieloni-Wolny Sojusz Europejski. Swe wojskowe postulaty ogłosili w formie petycji, pod którą rozpoczęli właśnie zbieranie podpisów. Jeśli sztuka ta im się uda, pomysł przedstawią Komisji Europejskiej.