Bardzo tłoczno zrobiło się w miniony wtorek w okolicach obwodu królewieckiego, stanowiącego jedną, wielką rosyjską bazę wojskową. Rosjanie uznali bowiem, że na Bałtyku zrobiło się na tyle niebezpiecznie, że trzeba jak najpoważniej zacząć się szykować do inwazji. A ta nastąpić miała rzekomo od strony morza.

Flota Bałtycka w akcji. 10 okrętów pojawiło się blisko Polski

Podobnie jak w przypadku ćwiczeń Zapad, w trakcie których głównym scenariuszem jest odpieranie ataku, mającego nadejść od strony jakichś „fikcyjnych” państw zza zachodniej granicy, teraz Rosjanie wymyślili, że ktoś dybie na ich okręg królewiecki. I postarali się przygotować do odparcia potencjalnej inwazji, wysyłając w jego rejon ponad 10 okrętów wojennych. Wszystko to w ramach nadzwyczajnych ćwiczeń, jednak Rosjanie nie ukrywali, czemu właśnie teraz zajęli się sprowadzeniem swej floty w okolice Królewca.

„Ćwiczenia odbywały się w warunkach utrzymującego się napięcia w stosunkach Rosji z NATO. W ostatnich miesiącach sojusz znacząco zwiększył swoją obecność w regionie bałtyckim, przeprowadzając własne manewry, takie jak ćwiczenia Baltops i Saber Strike, w których uczestniczyły wojska ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Polski i państw bałtyckich” – podaje królewiecki portal NIA-Kaliningrad.

W licznych rosyjskich publikacjach na temat wtorkowych manewrów nikt jednak słowem nie wspomina, skąd nagle na Bałtyku wzięło się więcej okrętów państw NATO i nie pada nawet jedno zdanie o „flocie cieni”. Milczeniem zbyto również notoryczne przerywanie podmorskich kabli, za to z lubością przedstawiając, że to Rosja czuje się zagrożona, nawet tuż obok Polski.

Tak chcieli odeprzeć desant na Królewiec. Rosja jeszcze się uzbroi

Bałtyckie ćwiczenia przygotowano z niemałym rozmachem, a udział w nich, oprócz jednostek nawodnych, wzięło też wiele samolotów oraz naziemnych systemów Bal i Bastion, mających niszczyć na wodzie zbliżające się jednostki. I jak podaje służba prasowa Floty Bałtyckiej, najpierw odparto symulowane ataki rakietowe na obwód królewiecki, a następnie zajęto się eliminowaniem okrętów desantowych, zmierzających w kierunku rosyjskich plaż. Celem wroga bowiem, jak ustalili w scenariuszu ćwiczeń Rosjanie, było wysadzenie desantu i zajęcie jak największej ilości terenu.

Rosyjskie publikacje nie ukrywają, że zwiększenie ilości sił NATO na Bałtyku bardzo im się nie podoba. Państwo to nie zamierza jednak siedzieć bezczynnie, gdy sąsiedzi nagle zaczęli się zbroić.

„W odpowiedzi Rosja kontynuuje umacnianie swojej pozycji w obwodzie kaliningradzkim, rozmieszczając tam nowoczesną broń, w tym systemy rakietowe Iskander, zdolne do przenoszenia głowic nuklearnych” – piszą media w Królewcu.