Już nawet na Bałtyku nie jest bezpiecznie i to nie tylko za sprawą rosyjskiej „floty cieni”, która po wodach tych krąży od dosyć dawna. Teraz jednak Rosjanie postanowili chronić swe statki, a do akcji ruszyć miały jednostki Floty Bałtyckiej.
Rosjanie coraz częściej hasają po Bałtyku
Wzmożony ruch rosyjskich okrętów wojennych na Morzu Bałtyckim jako pierwsi odnotowali Finowie. Jak informuje Portal Morski, ci postanowili w ten sposób zareagować na unijne zakusy względem ich „floty cieni”, której statki znalazły się na celowniku państw NATO.
- Ruch między Petersburgiem a Królewcem jest coraz większy, a Rosja chroni szlak handlowy przez Morze Bałtyckie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, wykorzystując do eskorty swoich statków także flotę wojenną – cytuje Portal Morski dowódcę fińskich sił morskich kadm. Tuomasa Tiilikainena.
Jednak to nie Finlandia postanowiła zareagować na coraz częstsze pojawianie się rosyjskich okrętów wojennych, ale zrobił to kraj, który razem z nią przystąpił w 2023 roku do NATO – Szwecja. Na początku marca oficjalnie powołano tam do życia 32. Nadbrzeżny Batalion Rakietowy, który chronić ma wybrzeże przed prowokacjami ze strony agresywnego sąsiada. A tych w ostatnich miesiącach nie brakuje, choć na razie ograniczają się do słownych wycieczek. Tu zamarzy się Rosjanom na nowo próba ustalania granic z Estonią, tam znów rzucają groźne słowa pod adresem Szwecji i nie podoba im się, że ta chce wzmacniać obronę Gotlandii. Nic też dziwnego, że Szwedzi wreszcie zareagowali i postanowili wrócić do zwyczajów sprzed kilku dekad.
„Ponowne wprowadzenie środków obrony wybrzeża odpowiada na zmieniającą się dynamikę geopolityczną, w szczególności na rosnące napięcia w regionie Morza Bałtyckiego i wzmocnienie postawy odstraszającej przed potencjalnymi zagrożeniami” – informuje portal Army Recognition.
Trafią wrogi okręt z 300 kilometrów
Szwedzką decyzję można uznać za przełomową, gdyż w latach 90. uznali oni, że czasy zagrożenia się skończyły i zlikwidowali swą obronę przybrzeżną, stawiając na oszczędności. Teraz zaś, mimo iż ożywiają stare struktury, to robią to na własny, dość oszczędny sposób, odzyskując niektóre komponenty systemu ze starych, wycofanych przed laty z użytku baterii nadbrzeżnych pocisków rakietowych, a także z okrętów klasy Sztokholm i Göteborg.
„Nowy batalion jest zintegrowany z 3. Flotyllą Marynarki Wojennej. Jego arsenał opiera się na przeciwokrętowym pocisku rakietowym Saab RBS15 Mk II, precyzyjnie kierowanym systemie zaprojektowanym do zwalczania zagrożeń morskich na dużą odległość” – informuje branżowa prasa.
A jak sprawna będzie to obrona i czy Rosjanie muszą się nią przejmować? W ocenie specjalistów, jak najbardziej, gdyż szwedzki pocisk, który wystrzeliwany może być zarówno z lądu, jak i powietrza oraz z wody, ma zasięg aż 300 km i leci z prędkością 0,9 Macha. Wyposażony jest w zaawansowany system naprowadzania oraz w urządzenia przeciwzakłóceniowe, a ważąca 200 kg głowica może narobić niemałych szkód.