Trump uderza w amerykański przemysł zbrojeniowy. Kto zrezygnuje z zamówienia F-35?
Trudno na tę chwilę powiedzieć, czy Trump zostanie zapamiętany jako prezydent, który przywróci USA świetność, czy osłabi kraj na arenie międzynarodowej. Nie ulega jednak wątpliwością, że metody negocjacji stosowne przez nowego prezydenta budzą wiele kontrowersji uderzają w jedną z podwalin amerykańskiej hegemonii — zaufanie międzynarodowe.
Nieprzewidywalny przywódca Stanów Zjednoczonych sprawił, że coraz częściej mówi się otwarcie o rezygnacji z zakupów amerykańskiego sprzętu wojskowego w obawie, że jego dostawy mogą zostać w jednej chwili zatrzymane przez Amerykanów (co miało w przeszłości miejsce np. w przypadku tureckich F-35). Zdaniem części opinii publicznej w grę wchodzić może również ograniczenie możliwości czy nawet zdalne wyłącznie samolotów.
Mityczny już przycisk w Waszyngtonie miałby pozwolić na zdalne wyłącznie samolotów F-35 w każdej chwili. Eksperci zwracają dziś uwagę na fakt, że takie rozwiązanie jest bardzo wątpliwe, ponieważ w razie złamania zabezpieczeń myśliwca, także przeciwnik mógłby go uziemić. Dodatkowo istnieją już dziś sposoby na uczynienie samolotów F-35 niesprawnymi. Wystarczy odcięcie użytkownika od dostaw części zamiennych. Polityka Trumpa sprawia, że część państw otwarcie mówi o ograniczeniu zakupów w USA. Takie głosy dochodzą ostatnio z Portugalii oraz Kanady.
Portugalia i Kanada mówią „nie” dla F-35?
Portugalski minister obrony Nuno Melo stwierdzić miał w wywiadzie dla serwisu „Publico”, że rozważana jest rezygnacja z zakupu myśliwców F-35. Obecnie Portugalczycy używają blisko 30 amerykańskich F-16. Mimo że przeszły one już modernizację do standardu Block 50, to dziś lata świetności mają one za sobą. Tajemnicą nie jest, że Portugalia poszukuje obecnie następców, choć sprawa nie jest na tyle pilna, aby zakup musiał być zrealizowany od razu.
Warto w tym miejscu zauważyć, że taka deklaracja Portugalii, choć odbiła się szerokim echem, to nie jest dla Amerykanów istotna. Portugalia nie jest w takich sytuacji jak Polska, Rumunia czy Niemcy i nie musi inwestować w supernowoczesną i liczną flotę. Eksperci mają wątpliwości czy kraj ten zdecydowałby się na amerykańskie myśliwce 5. generacji nawet w przypadku, gdyby polityka Białego Domu była inna, ponieważ są to bardzo kosztowne w utrzymaniu maszyny.
Znacznie ciekawsza wydaje się deklaracja ministra obrony Kanady Killa Blaira. Polityk stwierdził, że „Kanada aktywnie poszukuje potencjalnych alternatyw dla budowanego w USA F-35”. To o tyle zaskakujące, że Kanada należała do państw, które wspólnie z USA opracowywały ten myśliwiec, z dziś jest jedynym z tego grona krajem, który nadal nie wdrożył ich do służby.
W 2023 roku kanadyjskie władze podpisały umowę na 88 myśliwców F-35A za kwotę 13,2 mld dol. Pierwsze maszyny dotrzeć mają w przyszłym roku, a za 16 samolotów przelano już pieniądze. Innym problemem jest fakt, że wiele kanadyjskich firm jest dziś zaangażowane w proces produkcji F-35. Całkowita rezygnacja wydaje się zatem rozwiązaniem bardzo mało prawdopodobnym W grę wchodzi za to rezygnacja z części zamówienia i zastąpienie F-35 samolotami z Europy. Chodzić może o JAS-39E Gripen ze Szwecji, Rafale z Francji lub opracowanego przez Wielką Brytanię, Niemcy, Włochy i Hiszpanię Eurofightera.
Zakup F-35 przez Polskę od początku budził w kraju liczne kontrowersje, choć wśród ekspertów dominuje przekonanie, że był to słuszny wybór. Dziś jego przeciwnicy starają się przekonać, że polityka Trumpa jest dowodem na to, że zakup nie był dobrym rozwiązaniem. Jego zwolennicy przekonują z kolei, że to szansa dla naszego kraju.
F-35 a sprawa polska
Polska potrzebuje jeszcze przynajmniej dwóch eskadr (czyli 32 sztuk) wielozadaniowych samolotów bojowych. Mamy obecnie trzech mocnych kandydatów: F-35, Eurofighter oraz F-15EX. Każdy samolot ma swoje mocne i słabe strony i nie można jednoznacznie powiedzieć, że jest jedna oczywista opcja, choć najczęściej słyszy się o pierwszych dwóch opcjach. Jednym z problemów w przypadku zakupu F-35 jest długi czas oczekiwania.
Gdyby jednak okazało się, że któryś z krajów chętnych na zakup lub czekających na dostawę nowych maszyn, zrezygnowałby z F-35, pojawiałoby się okienko możliwości. Przy odpowiednio szybkiej reakcji polskich władz moglibyśmy podpisać umowę na zakup nowych maszyn i w ten sposób uzyskać szybsze terminy dostaw.
Czy byłby to słuszny kierunek? To zależy od wielu czynników. Dużą wartością dodaną dla Polski byłoby z pewnością ulokowanie w naszym kraju produkcji części komponentów dla F-35. Nie można wykluczyć, że razem z zakupem F-35 moglibyśmy wynegocjować z jego producentem (koncernem Lockheed Martin) inne korzyści (np. związane z obsługą F-16, M142 HIMARS czy produkcją pocisków rakietowych).