Seweryn, wielki aktor scen francuskich i polskich, dyrektor teatru.
Tak zaczynamy?
Ten Seweryn nie istnieje.
Jestem przecież dyrektorem.
Reklama
Jest stary utalentowany aktor, który wspiera LGBT, bo zagrał w serialu „Królowa” drag queen, czyli „przebierał się za kobietę”.
A, tak, rzeczywiście.
Napiszę, że pan śmieje się w głos.
Nawet pomyślałem, że panią poproszę, by napisała, że się śmieję w głos. Dzisiaj pewna młoda osoba powiedziała mi wprost: pan w tej chwili jest w mainstreamie.
Bo zagrał pan drag queen? Mówiłam, że nie ma Seweryna z „Ziemi obiecanej”, z „Potopu”, z „Dyrygenta”. Nie ma Seweryna króla Leara, Godunowa, Don Juana.
Przeszłość nie ma znaczenia, jak się okazuje.
Gorzko czy ironicznie, bo nie wiem?
Trzeźwo.
Publicznie pan powiedział, że ta drag queen to dla pana rola życia.
Tak próbuje się mówić o tej roli.
Pan też tak mówi.
Było parę ważnych ról przed. Jeśli ta w „Królowej” będzie bardziej znana niż Sędzia w „Panu Tadeuszu”, Beksiński w „Ostatniej rodzinie” czy też Wanycz w „Rojście”, to...
Będzie znana, bo to polityka, bo pan tym serialem robi politykę.
Słowa „polityka” dotąd nie używałem, mówiąc o tym serialu.
Wiem, wiem, strach. Lepiej mówić o zaangażowaniu społecznym.
O moralności, o solidarności. A strachu już we mnie nie ma.
Wchodzi się do pana do gabinetu i jest tęczowa naklejka z napisem „Strefa wolna od nienawiści”.
I to ma być polityka?
A strefy wolne od LGBT to polityka?
Kiedy mówię „wolne media” albo „wolne sądy”, jest to dla mnie akt obywatelski. Kiedy politycy naruszają moje wolności lub prawa człowieka, to ja, obywatel Seweryn, mam prawo się temu sprzeciwiać.
Przypominam sobie spotkanie z Janem Pawłem II. Moja mama z nim rozmawia i słyszę, jak mówi o mnie - że Andrzejek był grzeczny, miły, a potem przyszedł ten Kuroń i się zaczęło
Pan się serialem sprzeciwia.
Polityka to walka o władzę. Sprzeciw moralny, etyczny nie ma na celu walki o władzę.
Jest przeciwko władzy. Dlaczego się pan tak wywija?
Zgoda, nie jestem zwolennikiem obecnej władzy. To nie żadna tajemnica, mówiłem już o tym publicznie, choć nie manifestuję tego przy każdej codziennej okazji.
Tym serialem robi pan manifestację.
Zgoda, przyjmuję znaczenie polityczne mego aktu artystycznego. Przypominam sobie nagle spotkanie z Janem Pawłem II. Moja mama z nim rozmawia i słyszę, jak mówi o mnie - że Andrzejek był grzeczny, miły, a potem przyszedł ten Kuroń i się zaczęło.
Jacek Kuroń wciągnął pana do komunistycznego harcerstwa.
Które - jak się potem okazało - wychowało wielu patriotów i prawdziwych demokratów. Mama mówiła Ojcu Świętemu, że przez Kuronia wdałem się w politykę. To było już grubo ponad 60 lat temu.
A potem był Marzec '68, protestował pan, siedział w więzieniu.
Upraszczając.
No właśnie nie upraszczając, bo zawsze pan był w tej polityce.
O Marcu '68 mogę powiedzieć, że dzisiaj zrobiłbym dokładnie to samo - zaprotestowałbym przeciwko zdjęciu „Dziadów” Dejmka z afisza, zaprotestowałbym przeciwko biciu studentów, odbieraniu nam wolności. Z tym że chciałbym lepiej poznać mechanizmy, którym byliśmy wtedy poddawani.
„Królową” też pan protestuje przeciwko polityce rządu PiS, przeciwko mówieniu przez abpa Jędraszewskiego, że LGBT to „tęczowa zaraza”, a przez prezydenta Dudę, że „to nie ludzie, to ideologia”.
Jest to protest spokojny, nie ma agresora, nie ma ofiar agresji. Jest to próba dialogu. Społeczeństwo oczywiście pisze na murach...