Patrząc na sukces od strony statystycznej, widzimy paradoks. Rozkład bogactwa w społeczeństwie łączy się z prawem potęgowym – jest asymetryczny: niewielu ma bardzo dużo, zdecydowana większość mało. Tymczasem inteligencja, cecha trudno uchwytna, mierzona jest za pomocą wystandaryzowanych wskaźników; jej miara najpopularniejsza – IQ – ma rozkład symetryczny. Gdyby więc rozkład majątku i IQ miały być powiązane proporcjonalnie, zabrakłoby skali w miarach IQ, by odzwierciedlić osoby wyjątkowo majętne.
Przeprowadźmy teraz symulację. Czekają na nas trzy możliwe zdarzenia: mamy jedną trzecią szans na dobre, jedną trzecią na złe i jedną trzecią na constans. Złe zdarzenie to utrata połowy majątku, dobre to możliwość jego podwojenia. Im więcej masz talentu, tym proporcjonalnie większa szansa na pomnożenie bogactwa. Rozkład talentu jest podobny do normalnego, majątku na wstępie wszyscy mamy tyle samo. Do biegu – gotowi – start!
Po pewnej liczbie iteracji w tej symulacji największy majątek zgromadzą nie ci, którzy mają najwięcej talentu, lecz ci, którym najwięcej razy przydarzyło się szczęśliwe wydarzenie. Bo choć średnio wszyscy mają na nie 33 proc. szans, w dużej grupie i przy wystarczającej liczbie niezależnych losowań zdarzeń zawsze znajdzie się kilka osób, którym przydarzyło się ono częściej. Najbogatsi ludzie to ci przeciętnie utalentowani, ze względu na naturalne prawa statystyki ich jest najwięcej. Sam talent nie jest warunkiem dostatecznym ani nawet koniecznym do osiągnięcia sukcesu, choć a priori był jedynym czynnikiem sprzyjającym bogactwu.
Reklama
Cały tekst przeczytasz w weekendowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" lub na eGDP.