Pamiętam, jak kilka lat temu byłem w Berlinie na publicznym wystąpieniu ówczesnej szefowej SPD Andrei Nahles. Mówiła z emfazą o wyzwaniach cywilizacyjnych, przed którymi stoimy. Raz po raz w tym jej przemówieniu powracało pojęcie KI: „Musimy pamiętać o rewolucji, którą niesie za sobą KI”; albo „nie zapominajmy o zagrożeniach związanych z rozwojem KI”. Gdy skończyła, sala nagrodziła ją brawami. I tylko potem, gdy oklaski ustały, usłyszałem jak szepce do siebie dwóch - wcale niestarych - towarzyszy. „Ty, a co to jest to KI?”.
„KI” to „Künstliche Intelligenz”. Czyli sztuczna inteligencja. Był kilka lat temu wokół tego tematu faktycznie wielki szum. Pod wieloma względami metawersum jest dziś równie modnym hasłem. Słowem, które atakuje nas z wielu stron. Tak intensywnie, że czujemy się w obowiązku wiedzieć, co to takiego. Nawet jeżeli - Bogiem a prawdą - nie do końca rozumiemy, o co w tym wszystkim może chodzić. I w tym miejscu pojawia się Matthew Ball ze swoją książką, by pomóc tym, którzy chcieliby nowe zjawisko zrozumieć, ale nie mają śmiałości zapytać.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.