Znaczenie trendu

Zanim przejdziemy do opublikowanej niedawno przez Państwa mapy trendów na 2023 rok, wyjaśnijmy najpierw, czym jest w ogóle trend. Wiele osób kojarzy go z czymś, co można raczej kreować niż identyfikować.

Trendy z naszej mapy są identyfikowane lub diagnozowane, my ich ani nie projektujemy, ani nie wymyślamy. Same trendy zaś to dziejące się w czasie zmiany, które zachodzą w różnych obszarach, np. technologii, gospodarki, środowiska, prawa. Najpierw więc widzimy pewne sygnały zmian, które potem układają się w trochę większe części, czyli trendy, a te z kolei później tworzą jeszcze większe megatrendy. Tak w bardzo dużym skrócie powstaje mapa trendów, która jest efektem naszych całorocznych analiz.

Reklama

Obrazowo można to porównać do obserwacji nieba. Na początku widzimy pojedyncze gwiazdy, które jawią nam się jako kropki. Później kropki zaczynają układać się w określone kształty, a te tworzą jeszcze większe kształty. Podobnie jest z analizą trendową.

Jaka jest perspektywa czasowa mapy trendów? Ile potrzeba czasu, aby dany trend był przez nas powszechnie zauważony?

Naszą mapę trendów podzieliliśmy na trzy strefy czasowe. Pierwszą z nich jest strefa new normal, czyli nowa normalność. Zjawiska z tego obszaru są już powszechne, dzieją się tu i teraz, dlatego powinny być przez nas zaadresowane. Jeśli jako firma lub organizacja nie widzimy trendów z tego obszaru lub zajmujemy żaden sposób ich nie zaadresowaliśmy, oznacza to, że najprawdopodobniej zostaliśmy w tyle i gonimy albo konkurencję, albo rynek, albo klientów.

Kolejną strefą jest strefa reaktywna, trendy, które się w niej znajdują, potrzebują około 1-5 lat, żeby osiągnąć dojrzałość. To strefa średnioterminowa. Z perspektywy biznesu to strefa najważniejsza w kontekście strategii, bo właśnie w takiej perspektywie czasowej przygotowuje się strategie.

Z kolei najdalej mamy strefę innowacji. Aby trendy z tego obszaru osiągnęły pełną dojrzałość, potrzebują od 5 do 15 lat. Warto je obserwować.

Skąd tak naprawdę wiadomo, że akurat dany trend się zmaterializuje za 15 lat?

Za pomocą pewnych sygnałów zmian jesteśmy w stanie zobaczyć przyszłość. Tak jak powiedział William Gibson: „Przyszłość jest dzisiaj, tylko nierównomiernie rozłożona”. Weźmy choćby rozwój takich technologii, jak technologia kwantowa czy inżynieria genetyczna. Widzimy, że w pewnych miejscach na świecie to już się dzieje, ale nie jest to jeszcze nowa normalność. Wiemy natomiast, że rozwój tej technologii zajmie nam jeszcze jakiś czas, zanim stanie się powszechny.

Cyfrowe osamotnienie

Przejdźmy do tegorocznej mapy. Trendami, które powtarzają się w największej liczbie megatrendów, są Dobrostan psychiczny i Osamotnienie. Zatem zamiast konkretnych technologii mamy kwestie czysto ludzkie. O czym to świadczy?

Oczywiście jeżeli dany trend występuje w dużej liczbie megatrendów, to wskazuje to na jego siłę. Oba te trendy, czyli Dobrostan psychiczny i Osamotnienie, należą do nowej normalności. To zjawiska, które już obserwujemy i są one związane ze zmianą naszego społeczeństwa powstałą między innymi na skutek przemian technologicznych. Pandemia bardzo mocno przyspieszyła cyfryzację naszego życia – zdalnie pracujemy, uczymy się, chodzimy do lekarza, oglądamy filmy i korzystamy z rozrywki. Docelowo idziemy w kierunku całkowitego odwzorowania życia fizycznego na wszystkich jego poziomach w świecie cyfrowym - nazwaliśmy ten megatrend Światem lustrzanym. Oznacza to nie tylko budowanie relacji społecznych za pośrednictwem sieci, ale też np. dotykanie, wąchanie, smakowanie w ramach internetu zmysłów.

Widzimy jednocześnie, że już dziś ta digitalizacja odbywa się kosztem naszego życia społecznego. Wpływa ona na poczucie osamotnienia, a poczucie osamotnienia wzmaga polaryzację społeczną. Wiemy bowiem, że gdy człowiek czuje się bardziej samotny, to traktuje innych bardziej jak zagrożenie, a to prowadzi do atomizacji społeczeństwa. W efekcie tracimy społeczeństwo ludzi, którzy ze sobą współpracują, a otrzymujemy społeczeństwo osobnych jednostek, które nastawione są tylko na realizację swoich potrzeb i celów, z negatywnym nastawieniem do innych. Przejawia się to choćby w polaryzacji, która postępuje przecież nie tylko w Polsce, ale też w Europie czy w Stanach Zjednoczonych.

Internet rzeczy zmienia się w "Internet istot"

Kiedyś naszą przyszłością miał być internet rzeczy (IoT), dziś na mapie trendów pojawia się tajemniczo brzmiący Internet istot.

Rzeczywiście brzmi to trochę jak science fiction, natomiast Internet istot jest w pewnym sensie rozwinięciem internetu rzeczy. Internet rzeczy jest już oswojony - wiemy co to znaczy, że każda rzecz jest albo może być podłączona do internetu, ale przecież nie tylko rzeczy są podłączone do internetu. My sami też jesteśmy podłączeni do sieci - monitorujemy swój sen, parametry fizjologiczne, istnieją też urządzenia wszczepiane ludziom w ciało w celach medycznych, na przykład rozruszniki serca i one też są podłączone do internetu. Do sieci możemy również podłączyć powietrze i monitorować jego jakość. To samo możemy zrobić z wodą i sprawdzać np. jej poziom.

Ponieważ idziemy w kierunku cyfryzacji naszego życia na wszystkich jego poziomach, to nie możemy już mówić, że internet to są tylko rzeczy. W coraz większym stopniu są to też organizmy żywe.

A wszystkie istoty połączone w ramach internetu odnoszą się do kolejnego trendu, czyli Bioinfratruktury?

Tak, z jednej strony dotyczy to podłączonej do internetu infrastruktury składającej się z organizmów żywych, ale trend ten dotyczy również tego, jak funkcjonują miasta. Kiedyś miasta wraz z całą nieożywioną infrastrukturą postrzegaliśmy jako korzystne i użyteczne, zaś natura była widziana jako ta, która przeszkadza. Z kolei dziś w ramach trendu Bioinfrastruktury mówi się, że natura jest nie tylko częścią miasta, ale też może działać na naszą korzyść, a elementy biologiczne powinno się włączać do miasta to po, aby przejmowały funkcje regulujące.

Dlatego na przykład dziś zamiast pozbywać się wody deszczowej, raczej chce się tę wodę zatrzymywać, stąd powstała koncepcja miast gąbek. Czasami Bioinfrastruktura dotyczy też trudnych dla mieszkańców decyzji. Podam tu przykład Kopenhagi, gdzie zdecydowano o niezamiataniu liści z ulic. My z kolei jesteśmy nauczeni, że w miastach zamiata się liście, bo one nam przeszkadzają w chodzeniu i jeździe. Tymczasem wiemy już, że liście w miastach są bardzo potrzebne, choćby dla utrzymania bioróżnorodności. Wiemy też, że drzewa obniżają temperaturę w miastach.

Zatem Bioinfrastruktura wiąże się ze zmianą koncepcji budowania miast, gdzie natura jest częścią infrastruktury miejskiej.

Pozostając w temacie natury, uwagę zwraca też trend, który został nazwany Prawa istot pozaludzkich. Zakładam, że chodzi tu nie tylko o prawa zwierząt.

Jeśli prześledzimy sobie prawo krajowe w różnych państwach lub prawo międzynarodowe, to zauważymy, że w wielu miejscach przyznaje się osobowość prawną bardzo różnym organizmom żywym, nie tylko zwierzętom uznawanym za bardzo inteligentne, np. słoniom czy szympansom. Na przykład władze Wielkiej Brytanii w 2021 roku rozszerzyły listę zwierząt objętych ochroną o ośmiornice, kraby i homary, gdyż udowodniono, że stworzenia te są zdolne do odczuwania bólu. Taki krok prawny ma wpływ np. na sposób połowu tych organizmów.

Takie prawa są przyznawane nie tylko zwierzętom, ale na przykład również rzekom. W Bangladeszu wszystkie rzeki mają osobowość prawną. Oznacza to, że jeśli ktoś spuszcza zanieczyszczenia do rzeki, to jej przedstawiciele lub rzecznicy mogą pozwać taki podmiot. Dokładnie tak samo może być w przypadku gór lub powietrza. Dzięki takim rozwiązaniom można ochraniać organizmy żywe i nasze środowisko przed niewłaściwymi skutkami działania człowieka.

Coraz częściej widać, że na świecie zachodzą takie zmiany. Przy czym Prawa istot pozaludzkich są częścią większego megatrendu Symbiocen. Mówi on o tym, że człowiek jest tylko częścią natury, częścią ekosystemu, a pozostałe części są równie ważne i dlatego trzeba je chronić. Jednocześnie jednak mamy do czynienia z przeciwnym do Symbiocenu megatrendem – Bioera. Tutaj z kolei podkreśla się nadrzędną rolę człowieka wobec natury oraz chęć ingerencji w naturę dla własnych korzyści. W ramach tej grupy mamy takie zjawiska, jak inżynieria genetyczna czy inżynieria tkankowa. Oba te megatrendy są sobie przeciwstawne i istnieją jednocześnie.

Utrata technokontroli

Choć trend o nazwie Upadek technokontroli został umieszczony w strefie nowej normalności, to nadal można się zastanawiać, czy chodzi o utratę kontroli koncernów technologicznych nad państwami czy jednak wciąż państw nad koncernami technologicznymi.

Gdy spojrzymy na historię ostatnich 200 lat, to zauważymy, że regulacje dotyczące funkcjonowania społeczeństw ustalały państwa. Tymczasem współczesny świat cyfrowy nie został uregulowany. W tym obszarze nie rządzą państwa. Co prawda teraz próbujemy odzyskać tę kontrolę i suwerenność, ale przecież tam wciąż rządzą ogromne spółki technologiczne, które narzucają swoją wolę, a co więcej, mają taką siłę, że są w stanie szantażować państwa. Mieliśmy z tym do czynienia na początku 2021 roku, gdy Australia chciała wprowadzić niekorzystne dla Facebooka prawo. W odpowiedzi Facebook zagroził, że jeśli do tego dojdzie, to firma wycofa się z tego kraju.

Na Zachodzie obserwujemy dziś bardzo silną walkę pomiędzy państwami a spółkami technologicznymi. Państwa chcą odzyskać utraconą na rzecz koncernów technologicznych władzę. Skutkiem tych dążeń są nowe regulacje prawne – w tym roku czeka nas ich bardzo dużo. Mówię tu m.in. o Digital Markets Act (DMA), który ma regulować funkcjonowanie na rynkach cyfrowych, czy AI Actzwiązanego z obszarem sztucznej inteligencji. I właśnie tego dotyczy trend Upadek technokontroli - spółki technologiczne w tym świecie lustrzanym, czyli cyfrowym, docelowo tracą swoją władzę i kontrolę.

Tu jednak czeka nas kolejne zagrożenie, bo gdy koncerny oddają cyfrową władzę państwom, wtedy rośnie ryzyko związane z trendem Technosocjalizmu. Czy teraz świat cyfrowy zmierza właśnie w tym kierunku?

Trend ten opiera się na wierze, że technologia nas zbawi i rozwiąże wszystkie nasze problemy, a co więcej, dzięki niej możemy zarządzać społeczeństwem i kontrolować je. Teoretycznie Technosocjalizm ma służyć dobru społeczeństwa, bo jeśli np. w imię bezpieczeństwa dzięki technologii jesteśmy w stanie sprawdzać i analizować pewne rzeczy, to się na to decydujemy. Jednocześnie jednak takie technosocjalistyczne wykorzystanie technologii dla dobra społeczeństwa niesie za sobą bardzo duże ryzyko kontrolowania i wpływania na to samo społeczeństwo.

Technosocjalizm to koncepcja, która jest już realizowana m.in. w Chinach, ale widzimy, że to co się zaczęło w Chinach, zaczyna przechodzić również do państw demokratycznych, do Europy i do Stanów Zjednoczonych.

BIO: Natalia Hatalska – analityczka trendów, założycielka i CEO instytutu badań nad przyszłością – infuture.institute, który od 6 lat publikuje Mapę Trendów na dany rok. Autorka książki „Wiek paradoksów. Czy technologia nas ocali?”.
ikona lupy />
Natalia Hatalska / Materiały prasowe / Renata Dabrowska renatadabrowska.com 507-093-864