Technologia nie jest już tylko narzędziem

Wiele osób wciąż postrzega technologię jako neutralne narzędzie. Tymczasem Pani uważa, że technologia nie jest ani neutralna, ani też nie jest już tylko narzędziem.

Nasze postrzeganie technologii jako narzędzia wynika z tego, że to człowiek tworzy technologie, a zatem wydaje mu się, że ma nad nimi kontrolę. To trochę jak z posiadaniem dzieci, mogłoby się wydawać, że dziecko jest przedłużeniem rodzica. Tymczasem każdy rodzic wie, że dziecko jest zupełnie innym człowiekiem, a w związku z tym rodzic nie do końca ma na nie wpływ.

Reklama

Dziś też przesunęliśmy się od technologii low-tech, obejmującej np. młotek czy nóż, ku technologiom high-tech, które są niezwykle zaawansowane i samoreplikowalne i które mogą zmieniać nas i nasze człowieczeństwo. Mówię tu zarówno o inżynierii genetycznej, jak i o technologiach informacyjnych, które przecież, chociażby za pomocą algorytmów, mają bezpośredni wpływ na nasze zachowania. Spójrzmy na przykład na to, jak projektowane są media społecznościowe – pewne elementy, takie jak kolor ikon czy powiadomienia push – mają w nas wywoływać określone emocje, a w konsekwencji uzależnienia behawioralne, abyśmy jak najwięcej czasu spędzali w danym serwisie. Dlatego nie można dziś powiedzieć, że technologia jest tylko narzędziem i że mamy na nią pełen wpływ, bo często bywa dokładnie odwrotnie.

Kevin Kelly, który jest jednym z najwybitniejszych współczesnych myślicieli technologicznych, twierdzi, że technologia nas udomowiła. To znaczy, że człowiek nie jest w stanie dziś bez niej funkcjonować. Nawet gdybyśmy chcieli zbudować szałas w lesie, potrzebne są nam narzędzia.

Nadchodzące zmiany i zagrożenia

Z jakimi zmianami technologicznymi, które będą miały na nas bezpośredni i odczuwalny wpływ, powinniśmy się liczyć w ciągu najbliższych 3-5 lat?

To rozwój technologii określanych akronimem GRINN, czyli inżynierii genetycznej, robotyki, technologii informacyjnych, nano- i neurotechnologii. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na obszar human enhancement technologies (HET), czyli technologii, które usprawniają człowieka. Z jednej strony mamy tu rozwiązania, do których już przywykliśmy, na przykład rozruszniki serca lub implanty. Wbudowujemy je dziś w nasze ciało po to, żeby lepiej funkcjonować, ale docelowo idziemy w kierunku rozwoju inżynierii genetycznej i całej koncepcji transhumanizmu czy posthumanizmu – a zatem tego, że człowiek w pewnym sensie połączy się z maszyną.

Tutaj pojawia się dużo pytań natury etycznej - do jakiego momentu człowiek nadal jest człowiekiem i co w ogóle świadczy o naszym człowieczeństwie. Jakiś czas temu opublikowane zostały wyniki badań, z których wynika, że niektórzy pacjenci z chorobami neurologicznymi, którym wszczepiono urządzenia stymulujące pracę mózgu, zgłaszali poczucie obcości; „nie czuję się sobą”, „czuję się robotem”.

Czy na obecnym etapie jesteśmy w stanie przewidzieć zagrożenia i konsekwencje płynące z rozwoju tego rodzaju technologii?

Ludzki organizm jest niezwykle skomplikowanym systemem i nie jesteśmy w stanie przewidzieć takich konsekwencji. Możemy sądzić, że dokonujemy zmian genetycznych tylko w jednym obszarze, ale tak naprawdę zmiana dokonuje się również w jakieś bardzo odległej części organizmu. Jeśli dodatkowo zmiany genetyczne dokonywane są na poziomie linii zarodkowej, jak miało to miejsce kilka lat temu w Chinach, to przekłada się to potem na kolejne pokolenia, a także – w konsekwencji – na całą ludzkość.

Jak możemy się zabezpieczyć przed niekontrolowanym wpływem rozwoju technologii na człowieka? Czy prawo jest w stanie nadążyć za tymi zmianami?

W większości przypadków takiego zabezpieczenia nie mamy, bo technologia rozwija się zdecydowanie szybciej niż w prawo. Jeżeli mowa o inżynierii genetycznej, to faktycznie jest to jeden z niewielu obszarów, gdzie prawo wyprzedziło rozwój technologii. Większość aktów prawnych dotyczących wykorzystywania tej technologii było przygotowywanych, zanim ta technologia była zaawansowana. Wciąż jednak widać, że prawo nie jest w stanie zatrzymać pewnych działań, tak jak nie zatrzymało He Jiankui, chińskiego naukowca, który kilka lat temu dokonał modyfikacji genetycznej dwóch dziewczynek.

W takich przypadkach na jakiekolwiek zmiany czy dodatkowe zabezpieczenia może być już za późno.

Jako ludzkość mamy tendencję, że zmiany – w kontekście rozwoju technologii - zaczynamy wprowadzać dopiero post factum. Ale czasami na wprowadzenie pewnych zmian jest już za późno. Było tak na przykład z technologią telefonii komórkowej - ona nas zmieniła nie tylko pod kątem sposobów komunikowania się, ale także w obszarze relacji międzyludzkich, wpłynęła na funkcjonowanie społeczeństwa.

Ostatnio opowiadałam 11-letniej córce, że kiedyś moje koleżanki, gdy chciały się ze mną spotkać, po prostu do mnie wpadały, ktoś pukał do drzwi i pytał, czy wychodzę na podwórko, czy bawimy się razem. Dzisiaj takie zachowanie jest nie do pomyślenia, jest nieakceptowane społecznie. Dziś musimy się zapowiedzieć. To efekt powszechnego stosowania właśnie telefonów komórkowych. Przyniosły one zmianę na poziomie społecznym, której już nie cofniemy. Z jeszcze głębszymi zmianami mamy do czynienia w obszarze formowania relacji.

Płytsze relacje

Czy technologia zubożyła nasze relacje?

Wiemy z badań, że współczesne pokolenia mają większe poczucie osamotnienia. Wynika to między innymi z faktu, że nie budują relacji w sposób bezpośredni, ale zapośredniczony przy pomocy technologii. Tymczasem zapośredniczone relacje międzyludzkie zawsze będą płytsze. Jako ludzie jesteśmy tak skonstruowani, że aby zbudować bliską i głęboką relację z drugim człowiekiem, to musimy być z nim w bezpośrednim kontakcie, musimy mieć możliwość, aby dotknąć drugą osobę czy spojrzeć jej w oczy. Dzisiaj dzieje się to coraz rzadziej. Co więcej, nawet jeśli jesteśmy ze sobą w bezpośrednim kontakcie, to urządzenia mobilne rozpraszają naszą uwagę i pomimo fizycznej bliskości, emocjonalnie jesteśmy w innych światach.

Skoro technologia w tym zakresie wpływa na nas negatywnie, to może dotychczasowy technooptymizm jest jednak mocno przesadzony i czas na istotne przewartościowania?

W naszym świecie w obliczu całej masy kryzysów mamy przekonanie, że wszystkie problemy rozwiąże nam technologia. Opieramy na niej cały nasz optymizm. I choć technologia jest nam potrzebna, a czasem niezbędna i rzeczywiście rozwiąże wiele problemów, to jednocześnie nigdy nie będzie wystarczająca - bo czy rozwiąże problem osamotnienia lub wojen? Pewnie pozwoli wygrać jakieś bitwy, dzięki niej stworzymy nowy sprzęt wojskowy, ale to nie wyeliminuje powodów, dla których wojny w ogóle się dzieją. Dlatego oprócz postępu technologicznego potrzebny jest nam również postęp społeczny; zmiana myślenia i działania.

Czyli?

Na przykład żebyśmy nauczyli się rozmawiać o wartościach i rozumieć, że istnieją pewne wartości wspólne dla nas wszystkich. To, co nas łączy, ma nieporównywalnie większe znaczenie od tego, co nas dzieli.

Druga rzecz to kwestia budowania wspólnoty i solidarności. Dziś nasz świat jest oparty o polaryzację, która jest pogłębiana m.in. przez algorytmy w mediach społecznościowych czy przez dezinformację. Powinniśmy zrobić wszystko, aby tej polaryzacji przeciwdziałać. Powinniśmy też rozumieć, że jako świat stoimy przed wyzwaniami, które możemy pokonać tylko jako wspólnota.

Kolejna rzecz to edukacja młodych ludzi. Na razie dzieje się to w wymiarach pozasystemowych, na przykład istnieją szkoły leśne, Montessori czy waldorfskie. W tych ostatnich nie korzysta się z technologii, zamiast tego uczy się dzieci innych kompetencji: dzieci uczą się śpiewu, robią robótki ręczne; uczą się funkcjonowania w naturze.

Nasz system edukacji raczej nie działa w taki sposób.

Dlatego konieczna jest zmiana. W szkołach dzieci powinny uczyć się, jak szukać źródeł, jak rozróżniać dezinformację od prawdziwej informacji, jak rozpoznawać mechanizmy, które wzbudzają w nas bardzo silne negatywne emocje. Dodatkowo ważny jest rozwój kompetencji miękkich, czyli umiejętności rozmawiania z drugim człowiekiem, aktywnego słuchania, rozładowywania emocji czy bycia w lesie i czerpania z natury. To jest naprawdę niezbędne. Każdy z nas powinien wywierać presję, aby takie rzeczy znalazły się w naszym systemie edukacji. W niektórych państwach takie zajęcia są prowadzone, więc to nie jest niemożliwe.

Technologiczny detoks i odcięcie od mediów

Kiedyś udany urlop oznaczał po prostu wyjazd i zmianę otoczenia, dziś w coraz większym stopniu jest to technologiczny detoks i odcięcie od mediów. Czy nie doszliśmy do miejsca, w którym nadmiar technologii stał się zbyt uciążliwy nie tylko w sensie psychologicznym, ale wręcz biologicznym?

Na pewno tak, ale duża część z nas nie zdaje sobie z tego sprawy. Dzieje się tak, ponieważ żyjemy ciągłym stresie i poczuciu zagrożenia. Część osób dopiero zaczyna sobie uświadamiać, że na ten stan w dużej mierze wpływ ma właśnie nadmierne korzystanie z technologii. Na tle historii życia człowieka na Ziemi moment, kiedy istniejemy z technologią, to zaledwie ułamek sekundy. Wcześniej całe nasze życie wyglądało inaczej, ono toczyło się wolniej, nie byliśmy tak bardzo bodźcowani informacjami.

Oczywiście nie chodzi o to, abyśmy nagle teraz porzucili wszystkie technologie i zamieszkali gdzieś w lesie, ale aby nasza relacja z technologią była świadoma.

Co to oznacza mieć świadomą relację z technologią?

To świadomość tego, z jakich narzędzi technologicznych korzystam, po co to robię, czy te narzędzia mi pomagają, a jeśli nie, to czy mogę z nich zrezygnować lub je zmienić. Jeśli na przykład ważne jest dla mnie budowanie relacji z bliską rodziną, a ciągłe korzystanie z mediów społecznościowych uniemożliwia mi to, to może po prostu mogę z zrezygnować z mediów. Każdy z nas jest dorosły, więc umie sobie odpowiedzieć na pytanie, co dla niego jest naprawdę istotne.

Powinniśmy też rozumieć, jak działa technologia i że media społecznościowe to nie tylko czysta rozrywka. One działają tak, żeby zarabiać na nas pieniądze. Z kolei żeby media mogły na nas zarabiać, to my powinniśmy spędzać w nich jak najwięcej czasu, zatem one są od początku są projektowane tak, żebyśmy spędzali w nich jak najwięcej czasu. Oczywiście ktoś może świadomie spędzać czas w ten sposób i stwierdzić, że nie przeszkadza mu to. Niestety z naszych badań wynika, że 70 proc. osób nie wie, jak działają media społecznościowe, zatem osoby te nieświadomie uczestniczą w tym procederze, co odbija się na jakości ich życia. Dlatego edukacja w tym zakresie jest dziś najważniejsza.

Jakie są Pani osobiste strategie radzenia sobie z technologią, jak Pani ją kontroluje?

W zeszłym roku przeprowadziłam eksperyment. Otóż zrobiłam sobie rachunek sumienia i zadałam pytanie, co jest dla mnie w życiu najważniejsze. Odpowiedziałam sobie, że jest to budowanie relacji z moimi dziećmi. Tymczasem wcześniej bywało tak, że w czasie głębszych rozmów z moim dziećmi ciągle w telefonie dostawałam powiadomienia - ktoś zalajkował mi coś na Istagramie, ktoś napisał coś do mnie na Facebooku, etc. W efekcie miałam poczucie, że zamiast być z moimi dziećmi w 100 proc., to stale się odrywam. Stwierdziłam wówczas, że na miesiąc zrezygnuję w ogóle ze smartfona. Pierwsze dwa tygodnie były bardzo trudne, zaczęłam korzystać ze starej Nokii opartej o system KaiOS, gdzie tak naprawdę mogłam jedynie dzwonić i pisać sms-y. Poza tym pisanie sms-ów też było skomplikowane, bo aby napisać dany wyraz, to musiałam wystukać po kolei wszystkie litery alfabetu, co zajmowało bardzo dużo czasu. Ale po tym miesiącu odzyskałam czas. Po miesiącu oczywiście wróciłam też do smartfona, bo jednak jest szybszy, ma większy ekran, posiada aparat i aplikacje, które są mi potrzebne. Natomiast zanim przełożyłam kartę SIM z powrotem do smartfona, to odinstalowałam media społecznościowe i do dziś ich nie mam. Po tym eksperymencie zrozumiałam, że media społecznościowe naprawdę do niczego nie są mi potrzebne i że mogę sobie raz dziennie lub nawet raz na tydzień sprawdzić, co się dzieje. Nie muszę być stale uwiązana wyskakującymi powiadomieniami push, które wpływają przecież na biochemię naszego organizmu poprzez powodowanie wyrzutów hormonów.

BIO: Natalia Hatalska – analityczka trendów, założycielka i CEO instytutu badań nad przyszłością – infuture.institute. Autorka książki „Wiek paradoksów. Czy technologia nas ocali?”.
Natalia Hatalska była jedną z prelegentek konferencji Infoshare, która odbyła się w dniach 6 i 7 października w Gdańsku.
Forsal.pl był Patronem Medialnym tego wydarzenia.
ikona lupy />
Natalia Hatalska. Zdjęcie: Renata Dąbrowska, renatadabrowska.com / Materiały prasowe / Renata Dabrowska renatadabrowska.com 507-093-864