To, że ceny rosną, nie jest niczym nowym – tak jest od lat. Ale od początku pandemii tempo jest ponadprzeciętne.

Jak rosły ceny Apple i Xiaomi

Prześledźmy to na przykładzie dwóch urządzeń – podstawowej wersji iPhona od Apple i flagowca Xiaomi. Nie są to najdroższe telefony tych producentów. Topowy iPhone 14 Pro Max z największą pamięcią 1 TB kosztuje 10 499 zł. A najdroższe Xiaomi 13 Pro – 6299 zł. Celowo zestawiamy te dwie firmy, bo jedna od lat ma miano najdroższej, a o drugiej mówiło się, że prezentuje najkorzystniejszy stosunek ceny do jakości. Ale zdecydowanie to już przeszłość.

Reklama
  • iPhone 12 128 (2020 r.) – 4449 zł 
  • iPhone 13 128 (2021 r. ) – 4199 zł
  • iPhone 14 128 (2022 r. ) – 5199 zł 
  • Xiaomi Mi 10 128 (2020 r.) – 3499 zł
  • Xiaomi Mi 11 128 (2021 r.) – 3499 zł
  • Xiaomi 12 128 (2022 r.) – 3799 zł 
  • Xiaomi 13 (2023 r.) – 4799 zł 
ikona lupy />
Apple iPhone 13 Pro Max / Bloomberg / Jeenah Moon

W zestawieniu widać, że w 2021 r. producenci starali się jeszcze utrzymać ceny na jakimś sensownym dla klientów poziomie. Urządzenia Apple można było nawet kupić taniej niż w 2020 r. Ale już rok później ceny wystrzeliły. I można się spodziewać, że w modelu 15 który zostanie zaprezentowany w drugiej połowie tego roku, znów pójdą w górę. Mówimy tu o klientach poza Stanami Zjednoczonymi, w USA firma stara się utrzymywać je na w miarę stałym poziomie. Tak przynajmniej było z podstawowymi modelami 14 i 14 Pro które kosztowały tyle samo co seria 13. Ale w innych częściach świata trzeba było płacić dużo więcej – w Polsce różnica wyniosła odpowiednio 24 i 24 proc.

Dlaczego jest coraz drożej?

Oczywiście więcej kosztują smartfony wszystkich, a nie tylko tych dwóch producentów. Z czego wynikają tak drastyczne podwyżki?

Początek dała pandemia i czasowe zamknięcie fabryk w Chinach, gdzie powstaje większość urządzeń. Potem doszła do tego polityka i próby uniezależnienia się zachodu od komunistycznego kraju. Firmy takie jak Apple starają się szybko przenieść produkcję w inne części świata – głównie do Indii. Kolejnym ważnym punktem było zamieszanie wokół Tajwanu, gdzie mieści się największa światowa firma produkująca procesory – TSMC. A nowoczesne chipy to coś, czego wciąż brakuje Chinom. Ostatecznie do agresji po zdecydowanej interwencji USA nie doszło, ale TSMC rozpoczął szukanie miejsc do budowy fabryk w innych częściach świata. Firma zapowiedziała już wielką inwestycję w Stanach Zjednoczonych. Ostatnim elementem tej układanki jest oczywiście agresja Rosji na Ukrainę.

Prognozy są złe

To wszystko spowodowało, że rynek smartfonów notuje poważne spadki, a prognozy nie są optymistyczne. Wg. ostatnich prognoz firmy analitycznej IDC, w tym roku na świecie sprzeda się 1,19 mld smartfonów. To o 1,1 proc. mniej niż w roku ubiegłym. Ewentualnego wzrostu sprzedaży można się spodziewać najwcześniej w 2024 r. Firma w ten sposób skorygowała swoje wcześniejsze prognozy, które mówiły o odbiciu rynku już w tym roku. To się jednak nie uda ze względu na złą światową sytuację gospodarczą i rosnąca inflację. W takiej sytuacji konsumenci rezygnują z wydatków które nie są pierwszej potrzeby – a do takich należy zaliczyć wymianę telefonu na nowszy model.

Wzrosty sprzedaży notują tylko składane urządzenia. Ich sprzedaż rok do roku ma skoczyć aż o 50 proc. Tyle, że jest to margines ogólnej sprzedaży wynoszący 1,2 proc. rynku. W 2027 r. ich udział może wynieść 3.5 proc.

ikona lupy />
Samsung Galaxy Z Fold 2 / dziennik.pl

Raport IDC pokazuje również, w jak drastyczny sposób rosła cena smartfonów – średnio z 334 dol. w 2019 r. do 451 dol. w 2022 r. To więcej aż o 35 proc.

Czy jest szansa, że ceny urządzeń przestaną rosnąć w tak szaleńczym tempie? IDC daje niewielki promyczek nadziei. Analitycy twierdzą, że na koniec tego roku średnia cena urządzenia spadnie do 376 dol. Ale niestety, wygląda na to, że Polska na tym nie skorzysta. Bo będzie się tak dziać ze względu na coraz większą sprzedaż w Indiach czy Afryce, gdzie popularnością cieszą się tanie telefony. Na rynkach takich jak europejski szansa na spadek cen jest niewielka.