Unia Europejska jest coraz bardziej zaniepokojona ekspansją chińskich aut elektrycznych. Firmy ze starego kontynentu wysyłają coraz mocniejsze sygnały dotyczące nieuczciwej konkurencji i subsydiowania tamtejszych producentów przez państwo. Sprawą zajmuje się Komisja Europejska i niewykluczone, że już wkrótce na samochody z Chin zostanie nałożone wyższe cło.

Rośnie import do Europy

Elektryki z Chin szturmem zdobywają kolejne rynki. W zeszłym tygodniu o planach rozpoczęcia sprzedaży aut osobowych w Polsce poinformowała firma BYD, która jest liderem chińskiego rynku – udało się jej wyprzedzić niezwykle popularną Teslę. Producent próbował sprzedawać już u nas elektryczne auta dostawcze, ale wyniki podobno nie są imponujące. Z autami osobowymi ma być inaczej, a plany firmy dotyczące całej Europy to 5-proc. udział osiągnięty już w przyszłym roku.

Reklama
ikona lupy />
BYD Yangwang U9 / Bloomberg / Qilai Shen

Chińskie auta są coraz popularniejsze, bo przy zachowaniu dobrej jakości są po prostu tańsze od propozycji europejskich konkurentów. Jak wyliczają eksperci motoryzacyjni – średnio o ok. 20 proc. Jak pisze Reuters, ich import do Europy wzrósł w ubiegłym roku o 14 proc.

Cło w górę

I właśnie w kwestii cen postanowiła interweniować Komisja Europejska. Jej urzędnicy rozpoczęli dochodzenie w sprawie dopłat Chin dla swoich producentów – co w konsekwencji stanowiłoby nieuczciwą konkurencję. W związku z tym planowane jest też podniesienie cła, które w tej chwili wynosi 10 proc. Mówi się, że będzie ono wynosić od 20 do 25 proc. Co więcej, może ono zostać nałożone z mocą wsteczną – czyli od 7 marca – kiedy to zostało rozpoczęte dochodzenie.

Unijne działanie jest zgodne z zasadami UE i WTO co oznacza, że głos w sprawie mogą zabrać wszystkie zainteresowane strony, w tym chińskie władze i firmy motoryzacyjne.

Chińska misja dyplomatyczna

Jak udało się dowiedzieć Reutersowi, 7 kwietnia chiński minister handlu Wang Wentao uda się do Europy, aby omówić dochodzenie Komisji Europejskiej w sprawie tego, czy chiński przemysł pojazdów elektrycznych (EV) skorzystał z nieuczciwych dotacji. Będą mu towarzyszyli przedstawiciele BYD, Geely i SAIC Motors. Ich fabryki były na początku tego roku wizytowane przez urzędników UE.

ikona lupy />
Geely / ShutterStock

Wentao ma też odwiedzić Francję. Ten kraj na początku tego roku wykluczył z programu dopłat zarówno auta chińskich producentów, jak i te produkowane w tamtejszych fabrykach.

Zdaniem KE ​​udział Chin w europejskim rynku pojazdów elektrycznych może w przyszłym roku osiągnąć już 15 proc. – głównie dzięki niższym cenom. Chiny zdecydowanie zaprzeczają, by ich branża pojazdów elektrycznych rozkwitła dzięki dotacjom i nazywają ruch UE „protekcjonistycznym”. Ich zdaniem niższe ceny chińskich aut to wypadkowa dominacji tego kraju na rynku akumulatorów, technologicznych innowacji i zaciekłej rywalizacji na rynku wewnętrznym. Przykładem na to może być Xioami – czyli potentat w dziedzinie elektroniki użytkowej, który dołączył ostatnio do branży motoryzacyjnej, prezentując model SU7. Cena w Chinach po przeliczeniu na dolary wynosi około 30 tys. czyli około 5 tys. mniej niż Tesla Model 3.

ikona lupy />
Xiaomi SU7 / Xiaomi

USA nie mają litości

Restrykcyjną politykę względem chińskich aut elektrycznych prowadzą Stany Zjednoczone. Cło na pojazdy z tego kraju jest bardzo wysokie, wynosi aż 27,5 proc. Do tego na początku tego roku wprowadzono dodatkowe obostrzenia dotyczące dopłat (suma to 7500 dol.). Są nimi teraz objęte tylko auta produkowane w Ameryce Północnej. Do tego akumulatory oraz materiały, z których są one wytwarzane, nie mogą pochodzić z grupy państw FEOC. To skrót od Foreign Entity of Concern czyli „zagraniczny podmiot budzący obawy”. W tej grupie są Korea Północna, Rosja, Iran oraz Chiny.

źródło