Gdy po wyroku trybunału na ulice wyszły tłumy, szłam i ja. Byłam razem z innymi kobietami, dziewczynami, towarzyszącymi im mężczyznami. Czy wiedziałam, przeciwko czemu to wszystko? Tak i nie, bo treść wyroku przeczytałam, dopiero kiedy sama zaszłam w ciążę obarczoną wadą letalną. Wtedy dotarło do mnie, że tak naprawdę jest to wyrok na mnie - opowiada Joanna Sagier. Zastrzega, że to będzie jej subiektywna historia. Kilka razy pytam, czy na pewno chce mówić pod nazwiskiem. Zdecydowanie potwierdza. - Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie złamałam przepisów, kodeksów. Tłumaczyć powinni się ci, którzy doprowadzili do obecnego stanu prawnego i przekonują, że ma to coś wspólnego z wiarą, moralnością, godnością czy etyką.
Rok temu, na wniosek grupy posłów PiS, PSL-Kukiz'15 oraz Konfederacji, TK badał konstytucyjność zapisów ustawy o planowaniu rodziny dotyczących o przesłanek dopuszczających przerwanie ciąży. 22 października 2020 r. uznano, że przepis mówiący o dopuszczalności aborcji w sytuacji, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z konstytucją. A w szczególności z art. 38 (prawna ochrona życia) w związku z art. 30 (ochrona godności człowieka) i art. 31 ust. 3 (ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw). Zdania odrębne do orzeczenia złożyło dwóch sędziów, a do uzasadnienia - trzech.