Po spotkaniu związków, do którego doszło we wtorek wieczorem w Paryżu związki ogłosiły strajk zaplanowany na 19 stycznia. Związki zareagowały w ten sposób na przedstawione przez premier Elisabeth Borne plany reformy, zakładającej m.in. podwyższenie wieku emerytalnego do 64 roku życia do 2030 roku. Celem związkowców jest "rozpoczęcie silnego ruchu na rzecz emerytur w dłuższej perspektywie", jak podano w oświadczeniu.

"Nawet niektórzy najbliżsi współpracownicy prezydenta Emmanuela Macrona są zaniepokojeni proponowanymi zmianami, które następują w potencjalnie wybuchowym momencie, bardzo szybko po pandemii Covid-19 i w obliczu wysokiej inflacji" - skomentował "Le Monde".

Przedstawiając we wtorek zarysy planów rządu, premier Borne powiedziała, że brak działań w sprawie prognozowanych deficytów w systemie emerytalnym byłby "nieodpowiedzialny". "Doprowadziłoby to nieuchronnie do ogromnego wzrostu podatków, obniżenia emerytur i stanowiłoby zagrożenie dla naszego systemu emerytalnego" - argumentowała.

"W nadchodzących tygodniach spodziewane są poważne niepokoje" - pisze "Le Monde". Sondaże pokazują, że około dwie trzecie Francuzów sprzeciwiają się podniesieniu wieku emerytalnego, a większość popiera protesty. Dziennik dodał, że przedsiębiorcy są zmartwieni potencjalnym wpływem strajków na transport publiczny lub inne usługi publiczne, co potęguje obawy związane z gwałtownym wzrostem cen energii i niedoborem pracowników.

Reklama

Ostatnia próba reformy emerytalnej podjęta przez prezydenta Macrona w 2019 r., wstrzymana rok później, doprowadziła do najdłuższego strajku w paryskiej sieci transportowej od 30 lat.

Francuski ekonomista, autor między innymi książki "Kapitał w XXI wieku", Thomas Piketty ocenił w weekend na łamach "Le Monde", że przewidywane oszczędności w wysokości 20 mld euro rocznie do 2030 r. "całkowicie obciążą najbiedniejszych". Największą obawę stanowi powtórka spontanicznych protestów ruchu "żółtych kamizelek" z 2018 r. - ocenił francuski dziennik. (PAP)