Lekarze nie ponoszą odpowiedzialności finansowej, jeśli np. poprzez odżywianie sondą utrzymują pacjenta przy życiu dłużej, niż ma to sens z medycznego punktu widzenia. Nie wolno uznawać przedłużania życia za szkodę - tak można podsumować wtorkowy wyrok Federalnego Trybunału Sprawiedliwości w Karlsruhe, czyli niemieckiego sądu najwyższego w sprawach cywilnych i karnych.

Kończy on proces wytoczony jednemu z lekarzy rodzinnych, który podjął decyzję o sztucznym karmieniu przez kilka lat mężczyzny mieszkającego w Bawarii. Pacjent miał demencję, nie poruszał się i nie komunikował z otoczeniem. Jego mieszkający w USA syn, Heinz Sening, uznał, że było to bezsensowne przedłużanie cierpienia beznadziejnie chorego człowieka.

W pozwie domagał się od lekarza 100 tys. euro odszkodowania i 52 tys. euro, które wydał na opiekę nad chorym ojcem. Sąd pierwszej instancji przyznał mu w 2017 roku zadośćuczynienie na kwotę 40 tys. euro. Wyrok nie zadowolił jednak Seninga, którego ojciec w latach 2006-2011 był utrzymywany przy życiu za pomocą specjalnej sondy umieszczanej w żołądku.

Zgodnie z obowiązującymi w Niemczech przepisami ludzie mogą sporządzić tzw. testament życia, czyli zdecydować, w jakim zakresie mają być leczeni w przypadku utraty przytomności. W tym konkretnym przypadku mężczyzna z Bawarii nie pozostawił jednak takiego dokumentu. Mimo to w pierwszym procesie sędziowie stwierdzili, że istniały powody, żeby przerwać karmienie.

Reklama

BGH podważył ten wyrok. Przewodnicząca składu sędziowskiego Vera von Pentz, uzasadniając werdykt trybunału, stwierdziła: "Decydowanie o wartości życia nie należy do osób trzecich".

Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)