Jak poinformowała rzeczniczka Partii Pracy, cyberatak "spowolnił niektóre z działań związanych z kampanią wyborczą", ale wszystko zostało już przywrócone do poprzedniego stanu. Dodała, że cyberatak został zgłoszony do Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa (NCSC).

"Doświadczyliśmy wyrafinowanego i zakrojonego na szeroką skalę ataku cybernetycznego na cyfrowe platformy Partii Pracy. Podjęliśmy szybkie działania i dzięki naszym solidnym systemom bezpieczeństwa próby zakończyły się niepowodzeniem. Utrzymano integralność wszystkich naszych platform i jesteśmy przekonani, że nie doszło do naruszenia danych" - powiedziała rzeczniczka.

Nie sprecyzowano, jakie kanały komunikacji zostały zaatakowane, zarówno główna strona internetowa ugrupowania, jak i jego profile na Twitterze i Facebooku działają normalnie.

Według źródeł w Partii Pracy chodziło o ataku typu DDoS (Distributed Denial of Service), który polega na skierowaniu ogromnej ilości ruchu internetowego na cel ataku, aby przeciążyć serwery komputerowe, powodując awarię ich oprogramowania. Jak ujawniło źródło, stwierdzono "dziesiątki milionów zapytań - w większości przesłanych z Rosji i Brazylii".

Reklama

Często tego typu ataki są przeprowadzane za pośrednictwem sieci przejętych komputerów i innych podłączonych do internetu urządzeń, których właściciele mogą nie wiedzieć, że ich sprzęt jest w to zamieszany.

Ataki DDoS nie są zwykle uznawane za próbę zhakowania komputerów, ponieważ nie wiążą się z włamaniem się do systemów docelowych w celu zainstalowania złośliwego oprogramowania. Czasami są jednak wykorzystywane w celu odwrócenia uwagi i przeprowadzenia bardziej szkodliwego ataku.

Brytyjskie służby wywiadowcze ostrzegały przed możliwością cyberataków przeprowadzanych przez Rosję i inne państwa w trakcie kampanii przed wyborami do Izby Gmin 12 grudnia, jak i w czasie samego głosowania.

>>> Czytaj też: Odkupione od Niemców Leopardy wciąż w remoncie. Czołgi wjechały na minę