Projekt poparło 340 posłów, przeciwnych mu było 263, co jest dość komfortowym zwycięstwem rządu Borisa Johnsona, biorąc pod uwagę płynące od kilku dni doniesienia o niezadowoleniu części posłów jego Partii Konserwatywnej i możliwości zagłosowania przez nich przeciwko własnemu rządowi. Część z nich faktycznie to zrobiła, lub wstrzymała się od głosu, ale skala rebelii nie była aż taka, jak można się było spodziewać.

We wtorek rozpocznie się następny etap ścieżki legislacyjnej - prace w komisjach, podczas którego posłowie będą mogli składać poprawki do projektu. Zaplanowany on jest do następnego wtorku, gdy posłowie będą głosować jeszcze raz. Jeśli wówczas projekt uzyska większość, zostanie skierowany do Izby Lordów.

Poniedziałkowe głosowanie poprzedziła wielogodzinna burzliwa debata. Zwolennicy projektu przekonywali, że ustawa jest niezbędna dla zapewnienia swobodnego dostępu towarów z Irlandii Północnej do pozostałej części Zjednoczonego Królestwa, a w konsekwencji do utrzymania integralności terytorialnej kraju. Przeciwnicy argumentowali, że ustawa, która może naruszać postanowienia obowiązującej już umowy o wystąpieniu kraju z Unii Europejskiej - a tym samym, co przyznał sam rząd, będzie naruszeniem prawa międzynarodowego - zaszkodzi międzynarodowej reputacji kraju.

Johnson podkreślał, że najbardziej kontrowersyjna część ustawy może nigdy nie zostać używa, jeśli uda się zawrzeć umowę z UE o przyszłych relacjach handlowych. "To jest ochrona, to jest siatka bezpieczeństwa, to jest polisa ubezpieczeniowa i to jest bardzo rozsądny środek" - przekonywał brytyjski premier.

Reklama

Ale oskarżył on również UE o "skrajne i nieracjonalne posunięcia" w odniesieniu do tej części umowy o wystąpieniu z UE, która dotyczy Irlandii Północnej i która według niego może doprowadzić do "zablokowania transportu żywności i produktów rolnych w naszym własnym kraju".

Jak wyjaśniał brytyjski rząd przedstawiając w zeszłym tygodniu projekt, celem ustawy jest utrzymanie "otwartego i nieskrępowanego handlu" między czterema częściami składowymi Zjednoczonego Królestwa po upływie wraz z końcem 2020 r. okresu przejściowego po brexicie. Obecnie wszelkie kwestie handlowe i regulacyjne znajdują się w kompetencjach UE, zatem - jak wyjaśnia rząd - konieczne jest ich dostosowanie do sytuacji, w której prawo unijne przestanie obowiązywać. Chodzi o uniknięcie sytuacji, w której w poszczególnych częściach kraju obowiązywałyby różne regulacje handlowe.

Kontrowersje dotyczą zapisu w projekcie, który pozwala unieważnić uzgodnienia dotyczące Irlandii Północnej w obowiązującej już umowie o wystąpieniu Wielkiej Brytanii z UE. W projekcie ustawy napisano, że "niektóre przepisy" weszłyby w życie "bez względu na niespójność lub niezgodność" z prawem międzynarodowym lub innym prawem krajowym, co wyraźnie wskazuje na możliwość uchylenia uzgodnień zawartych z UE i co byłoby złamaniem zasad prawa międzynarodowego.

Projekt ustawy spowodował poważny kryzys w negocjacjach z UE, które już wcześniej były w impasie. W czwartek przebywający w Londynie wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Marosz Szefczovicz domagał się od brytyjskiego rządu, by wycofał on projekt, gdyż w przeciwnym razie ryzykuje załamaniem się rozmów o przyszłych relacjach między Londynem a Brukselą.

Przeciwko projektowi opowiedziało się także wszystkich pięcioro żyjących byłych premierów Wielkiej Brytanii - konserwatyści John Major, David Cameron i Theresa May oraz laburzyści Tony Blair i Gordon Brown, choć z tego grona tylko May jeszcze zasiada w Izbie Gmin.