"Teraz zaczęliśmy budować nasze rakiety. Oczywiście, ta produkcja przeraża Greków. Kiedy mówisz "Tajfun" (pocisk balistyczny krótkiego zasięgu produkcji tureckiej - PAP), Grek jest przerażony. Oni (Grecy) mówią, że on uderzy w Ateny. Oczywiście, że uderzy" - powiedział Erdogan, którego wypowiedź cytuje turecka agencja Anatolia.

Turecki prezydent, odwiedzający w niedzielę leżącą na północy kraju prowincję Samsun, powiedział na spotkaniu, że jeśli "próbuje się kupić coś (na uzbrojenie) stąd i stamtąd, z Ameryki na wyspy, to taki kraj jak Turcja nie będzie biernym obserwatorem. Musi coś zrobić." Erdogan odniósł się do zakupu przez Grecję amerykańskiego uzbrojenia.

Agencja Anatolia przypomina, że armia turecka w październiku przetestowała nad Morzem Czarnym produkowany w kraju pocisk balistyczny krótkiego zasięgu typu Tajfun. Pocisk może uderzyć w cel znajdujący się w odległości 561 kilometrów w ciągu niecałych ośmiu minut.

Grecki portal informacyjny "Ekathmerini" zaznacza, że kilka dni temu turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu zagroził Grecji inwazją, jeśli ta nie zdemilitaryzuje swoich wysp na Morzu Egejskim. Cavusoglu powiedział, że Turcja "nagle przybędzie w ciągu nocy", przypominając tą wypowiedzią wcześniejsze pogróżki prezydenta Erdogana.

Reklama

"Ekathmerini" pisze, że greccy politycy zwykle zbywają te wypowiedzi tureckiego prezydenta jako wysiłki mające na celu przypodobanie się krajowej publiczności. Jednak w obliczu przyszłorocznych wyborów, gdy trudna sytuacja gospodarcza w Turcji stawia pod znakiem zapytania reelekcję Erdogana, obawiają się, że może on zaaranżować incydent jako akt desperacji. Dodatkowo Grecję czekają w przyszłym roku podwójne wybory, a władze w Atenach obawiają się, że Erdogan może zaplanować incydent tak, by zbiegł się z okresem najmniejszej stabilności w greckiej polityce.

Turcja i Grecja od lat nie zgadzają się w sprawie terytoriów morskich, praw do surowców, zasięgu przestrzeni powietrznej i statusu niektórych wysp na Morzu Egejskim. Ankara zarzuca Atenom, że usiłują pozbawić ją zysków z eksploatacji złóż naftowych i gazowych pod wodami terytorialnymi Grecji i Cypru, gdzie - zdaniem Turcji - granice nie powinny uwzględniać greckich wysp, a jedynie stały ląd. (PAP)