Do tej pory władze Izraela wychodziły z założenia, że Hamasu nie trzeba pokonywać, a wystarczy go raz na jakiś czas znacząco osłabić np. poprzez likwidację osób z kierownictwa, niszczenie arsenałów broni czy obiektów, z których korzystał. Była to tzw. polityka koszenia trawnika – wyjaśnia badacz.

Podejście to okazało się jego zdaniem „spektakularnie nieskuteczne”, gdy 7 października Hamas niespodziewanie wystrzelił tysiące rakiet, a bojownicy przeniknęli do Izraela, gdzie mordowali Izraelczyków, w tym żołnierzy, kobiety, dzieci i osoby starsze.

„Izraelskie kierownictwo mówi o definitywnym zlikwidowaniu Hamasu…"

Reklama

Według eksperta OSW władze Izraela stoją teraz w obliczu konieczności odbudowy wiarygodności oraz zademonstrowania społeczeństwu i podmiotom regionalnym, że „bardzo zdecydowanie” odpowiedzą na atak. Prowadzą już oblężenie Strefy Gazy i intensywne bombardowania z powietrza, ale tym razem muszą „pójść dalej” niż wyeliminowanie kierownictwa Hamasu.

„Izraelskie kierownictwo mówi o definitywnym zlikwidowaniu Hamasu jako organizacji, o definitywnym usunięciu tego problemu i zagrożenia. Prawda jest taka, że wyłącznie lotnictwem się tego osiągnąć nie da” – zwraca uwagę Matusiak. Jego zdaniem wiele wskazuje na to, że inwazja lądowa jest nieuchronna.

„Mamy do czynienia z bardzo wojowniczą retoryką ze strony izraelskiego rządu, mobilizacją ponad 300 tys. żołnierzy, dyslokacją sił lądowych w kierunku granicy. Mamy ewidentne zabiegi z dziedziny dyplomacji publicznej, żeby przygotować świat na bardzo poważny i krwawy konflikt w Gazie” – wylicza ekspert.

Sytuacja palestyńskiej ludności cywilnej

Analityk podkreśla przy tym, że jakakolwiek operacja lądowa, zwłaszcza jeśli celem byłoby pokonanie Hamasu, w nieunikniony sposób pociągnie za sobą ofiary wśród palestyńskiej ludności cywilnej, która nie jest zaangażowana w ten konflikt i nie ponosi odpowiedzialności za to, co stało się 7 października.

„Hamas jest bardzo wrośnięty, zakorzeniony w warunkach Strefy Gazy. To jest siła polityczna, która od 2006 czy 2007 roku de facto jest tam rządem. Pytanie, czy możliwe jest wyłuskanie Hamasu spośród innych kategorii ludności i zlikwidowanie tej organizacji bez powodowania exodusu całej populacji Gazy albo zadania masowych strat. To wydaje się bardzo trudne” – mówi Matusiak.

Inwazja i okupacja byłyby też ryzykowana z wojskowego punktu widzenia, a armia izraelska byłaby narażona na ataki w warunkach asymetrycznego konfliktu, w którym bardzo ciężko odnieść sukces. Zaangażowanie dużej części armii w operację w Gazie osłabiałoby też potencjał obronny Izraela na innych frontach.

Izrael musi pamiętać o innych wrogach

„Trzeba pamiętać, że na północy mamy Hezbollah w Libanie, w Syrii mamy wrogi reżim, ale też bardzo silne wpływy Iranu i irańską obecność. Hamas w Gazie to nie jest jedyne zagrożenie, z którym Izrael się mierzy” – podkreśla Matusiak. Jego zdaniem otwarcie innych frontów nie wydaje się obecnie prawdopodobne, choć nie da się go również wykluczyć.

Analityk ocenia przy tym, że nawet jeśli Izraelowi uda się zniszczyć Hamas, ale sytuacja panująca w Strefie Gazy nie ulegnie zmianie, to może się tam narodzić kolejna, nawet bardziej radykalna organizacja. Sam Hamas pojawił się tam w warunkach biedy, frustracji, poczucia represji i braku perspektyw, a problemy te dodatkowo nasiliły się w wyniku izraelsko-egipskiej blokady, która na ostatnie 15 lat praktycznie odcięła Gazę od świata.

„Taka atmosfera zawsze rodzi radykalizm i sprzyja tego rodzaju grupom (…) Jest to problem nie do rozwiązania. Trudno sobie wyobrazić, jak bez uciekania się do skrajnie drastycznych środków Izrael mógłby osiągnąć cel, o którym mówimy” – mówi Matusiak.

Izraelskie wojsko podało, że do czwartku zrzuciło na Strefę Gazy już ponad 6 tys. bomb, niszcząc około 3 tys. celów związanych z Hamasem. „To pokazuje skalę samej kampanii lotniczej, która już trwa, a jeżeli ona będzie kontynuowana i dojdzie do niej operacja lądowa, poziom zniszczeń będzie kolosalny” – podkreśla analityk ds. izraelskich z OSW.

Andrzej Borowiak (PAP)