Trwający od miesiąca ukraiński atak na obwód kurski po części spełnił swoje zadanie, odciągając wielu rosyjskich żołnierzy z innych odcinków frontu, jednak nie powstrzymał naporu najeźdźcy na Pokrowsk. Nie chcąc odpuścić tego priorytetowego kierunku, Rosjanie zaczęli łatać dziury we froncie na różne sposoby.

Rosjanie porzucają Afrykę i jadą na Ukrainę

Jednym z nich, pozwalającym zaangażować do walk z Ukraińcami doświadczonych żołnierzy, jest ponowne sięgnięcie po najemników. Wydawało się, że po ubiegłorocznym buncie Prigożyna i jego Grupy Wagnera, Rosja nie będzie przychylnym okiem patrzeć na własnych najemników na swej ziemi, ale najwyraźniej potrzeba była tak wielka, że o wszelkich obawach zapomniano. Dowodów na to, że doświadczonych wojskowych Rosja szuka nawet w Afryce, dostarcza Agencja AFP

Reklama

Dziennikarzom udało się skontaktować z dowódcą jednej hulających po Afryce rosyjskich grup najemniczych, Wiktorem Jermołajewem, stojącym na czele „Niedźwiedzi”. Ta licząca kilkuset najemników jednostka, mająca podlegać rosyjskiemu wywiadowi wojskowemu, na początku tego roku rozgościła się w Burkina Faso, gdzie niosła militarną pomoc tamtejszemu dyktatorowi. Rosjanie na terenie tego kraju zorganizowali kilka wojskowych baz, zajmowali się głównie szkoleniem afrykańskich wojsk, ale teraz postanowili wracać do kraju.

- Myśleliśmy, że Ukraińcy chcą zakończyć tę wojnę i zasiąść do stołu negocjacyjnego, ale po ich wkroczeniu na Kursk widzimy, że wybrali drogę wojny, a wojna jest naszym zadaniem. Nie ma większego zaszczytu dla rosyjskiego wojownika, niż obrona ojczyzny. To jest droga – zadeklarował w rozmowie z zachodnimi dziennikarzami dowódca „Niedźwiedzi”.

Rosjanie w Afryce. Są już ich tysiące

Od słów Rosjanie błyskawicznie przeszli do czynów i przynajmniej setka z nich opuściła przytulne, afrykańskie kwatery, udając się na razie na Krym. Po aklimatyzacji, rzuceni mają być na front, by postarać się wyprzeć Ukraińców z rosyjskiej ziemi.

Na razie nie wiadomo, w której części frontu pojawi się jednostka „Niedźwiedzi”, ale już docierają pierwsze informacje, że i z innych afrykańskich krajów ściągane są najemnicze jednostki. Tych zaś w Afrycie nie brakuje, szczególnie po serii zamachów stanu i objęciu władzy przez lokalnych dyktatorów. Rosjanie pojawili się nie tylko w Burkina Faso, ale też w Mali oraz Republice Środkowej Afryki, gdzie oprócz zadań wojskowych zaczęli rozkręcać biznesowe imperium. Działania na tym kontynencie prowadzone są w ramach Korpusu Afrykańskiego.

„Korpus Afrykański ma charakter najemniczo-ochotniczy i nie wchodzi w skład Sił Zbrojnych FR. Nabór rozpoczęto w grudniu 2023 r., a dalszą pracę zaoferowano również byłym najemnikom z Grupy Wagnera. Niewykluczone, że werbowani będą też miejscowi mieszkańcy. Według nieoficjalnych informacji siły Korpusu mają docelowo liczyć 20 tys. ludzi. Szacunki te są prawdopodobnie zawyżone, zważywszy że w szczytowym okresie aktywności afrykańskie oddziały Grupy Wagnera składały się z ok. 5–7 tys. najemników” – informował na początku tego roku Ośrodek Studiów Wschodnich.