Simion nie uznaje porażki i wzywa do unieważnienia wyborów
George Simion ogłosił, że składa oficjalną skargę do Trybunału Konstytucyjnego Rumunii, domagając się unieważnienia majowych wyborów prezydenckich. W swoim oświadczeniu polityk twierdzi, że doszło do "zewnętrznego ingerowania" w proces demokratyczny przez zagraniczne państwa i organizacje, wskazując między innymi na Francję i Mołdawię. Jego zdaniem sytuacja przypomina unieważnienie grudniowych wyborów, gdzie również mówiono o obcych wpływach – wtedy podejrzenia padały na Rosję.
„To dopiero początek wielkiego zwycięstwa” – zapowiedział Simion, wzywając obywateli do masowego składania skarg. Podkreślił, że posiada dowody na nieprawidłowości, a całe wydarzenie nazwał "farsą". Rumuński polityk nie zamierza się poddać i zapowiada walkę o przywrócenie sprawiedliwości.
Kontrowersyjne wybory w cieniu zagranicznych wpływów
Obecne wybory prezydenckie w Rumunii już od samego początku budziły emocje. To pierwsze głosowanie od czasu unieważnienia poprzedniego głosowanie z listopada 2024 roku. Wówczas Trybunał Konstytucyjny orzekł, że kandydat Calin Georgescu - niegdyś niemal anonimowy polityk - wygrał dzięki nieuczciwym praktykom i wsparciu zewnętrznemu, prawdopodobnie ze strony Rosji.
W głosowaniu 18 maja frekwencja była rekordowo wysoka, ale atmosfera napięcia nie opuszczała kraju. Mimo mobilizacji opozycji i silnej kampanii George’a Simiona, zwycięstwo przypadło jego przeciwnikowi, co ponownie wywołało falę spekulacji o zakulisowych wpływach i manipulacjach. Czy Rumunia może przeprowadzić wybory bez zagranicznych ingerencji?
Pavel Durov gotów zeznawać. Telegram na celowniku wywiadu
W sprawę rumuńskich wyborów niespodziewanie włączył się również Pavel Durov – twórca komunikatora Telegram. W serii postów w serwisie X (dawniej Twitter) Durov oskarżył francuskie służby specjalne o próbę wymuszenia cenzury wobec konserwatywnych kanałów popierających Simiona. Jak twierdzi, na krótko przed wyborami miał otrzymać prośbę o zablokowanie głosów sprzyjających opozycji w Rumunii – czego odmówił.
„Nie można bronić demokracji, niszcząc ją” – napisał Durov, deklarując gotowość do złożenia zeznań w Bukareszcie. Durov, który w przeszłości był oskarżany o umożliwianie działalności grup przestępczych na swojej platformie, przebywał pod sądowym nadzorem we Francji. W marcu 2025 roku opuścił jednak kraj i udał się do Dubaju, co dodatkowo podsyca spekulacje na temat jego roli w całej aferze.
Francja odpowiada ostro: „To rosyjski manewr”
Na oskarżenia Durova i Simiona błyskawicznie zareagował francuski MSZ, nazywając je „fałszywkami i próbą dezinformacji”. Resort dyplomacji opublikował w mediach społecznościowych oficjalne oświadczenie, w którym nazwał twierdzenia o naciskach na Telegram „całkowicie bezpodstawnymi” i dodał, że Paryż stanowczo odrzuca takie zarzuty.
Francja sugeruje, że oskarżenia mają odwrócić uwagę od realnego zagrożenia, jakim jest rosyjskie mieszanie się w wybory w Europie Wschodniej. Według francuskich władz, ataki na Paryż to „próba manipulacji opinią publiczną”, a odpowiedzialność za dezinformację ponoszą środowiska prorosyjskie. Jednocześnie zaapelowano do rumuńskich polityków o opanowanie i szacunek dla demokratycznych wartości.
Ciąg dalszy zapewne nastąpi...