Transbałkański sen rozbity w pył
Jeszcze kilka dni temu Ukraina ogłaszała początek dostaw gazu z Azerbejdżanu przez tzw. Transbałkański Korytarz. Trasa miała prowadzić przez Grecję, Bułgarię i Rumunię – z pominięciem Rosji. „Orłowka” była kluczowym punktem tej trasy, bo to właśnie tam miał trafiać gaz regazyfikowany z terminali LNG, również ze Stanów Zjednoczonych.
Teraz ten plan zawisł na włosku – atak dronów „Gerań” poważnie uszkodził gazoprzepompownię, a naprawa może potrwać miesiące. Eksperci twierdzą, że specjalistyczne urządzenia nie są dostępne od ręki i trzeba je zamawiać na nowo.
Baku chce handlu, a nie konfliktów. Ale nie ma gazu na eksport
Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew już wcześniej studził emocje: „Nie konkurujemy z Rosją, działamy komercyjnie, nie politycznie”. Deklaracje te miały uspokoić Moskwę, ale najwyraźniej nie wystarczyły. Rosja pokazała, że nawet próby ominięcia jej infrastruktury mogą zostać brutalnie powstrzymane.
Co więcej, Baku i tak nie ma wystarczających ilości gazu, by realnie pomóc Ukrainie. Zapotrzebowanie Kijowa to minimum 10 miliardów metrów sześciennych gazu na zimę, a Azerbejdżan mógłby dostarczyć najwyżej 2 miliardy. Bez infrastruktury przez Rosję – nie ma jak tego przesłać.
Ukraińska strategia pod znakiem zapytania
Ukraina od początku roku stara się wpisać w unijną strategię uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Po zerwaniu kontraktu z Gazpromem, Kijów zaczął pozycjonować się jako gazowy hub dla Europy Wschodniej oferując m.in. własne podziemne magazyny gazu dla zagranicznych partnerów. Magazyny te zbudowane w okolicach polskiej granicy taże były atakowane przez Rosję.
Plan wyglądał ambitnie: amerykański LNG przez Grecję, do Rumunii i Ukrainy. W tle – testowe dostawy azerskiego gazu. Ale bez stacji „Orłowka” cały układ traci sens. To właśnie tam gaz miał wchodzić do ukraińskiej sieci przesyłowej.
Rosja pokazuje: „bez nas ani rusz”
Eksperci nie mają wątpliwości! Uderzenie w Orłowkę to nie przypadek. To sygnał wysłany nie tylko Ukrainie, ale też Baku i całemu Zachodowi: próby budowania niezależności energetycznej bez Rosji będą torpedowane. A infrastruktura, która kiedyś należała do rosyjskich szlaków eksportowych, nie zostanie oddana.
Dla Ukrainy to poważny cios, nie tylko w dostawy gazu, ale i w wiarygodność na arenie międzynarodowej. Europa przygląda się z niepokojem, czy alternatywne szlaki energetyczne rzeczywiście mogą zastąpić rosyjski monopol.