W najbliższy wtorek w Johannesburgu rozpocznie się szczyt BRICS – grupy, o której niegdyś mówiono, że zrzesza najważniejsze gospodarki wschodzące aspirujące od stworzenia zupełnie nowego porządku globalnego – i politycznego, i ekonomicznego. Nawet Goldman Sachs w prognozie sprzed dwóch dekad wieszczył, że do połowy stulecia kraje te staną się światowymi potęgami. Dziś już wiemy, że jeśli już, zdecydowanie nie wszystkie. Bliższy prawdy byłby więc opis: „kraje niezadowolone z globalnej dominacji Zachodu”. Skala tego niezadowolenia oraz sposób, w jaki jest demonstrowane, są jednak bardzo różne. Na jednym krańcu byłaby z oczywistych względów Rosja, na drugim – Indie. Chiny, Brazylia i Republika Południowej Afryki plasują się w tym zestawieniu gdzieś pośrodku, co też bynajmniej nie oznacza podobieństwa interesów i strategii.

Potencjały i problemy

Najpotężniejszym państwem BRICS jest oczywiście Chińska Republika Ludowa. To z jednej strony szansa dla grupy, bo słabsi mają się przy kim ogrzać. I to przy kimś, kto ma skuteczne narzędzia pomocy na wypadek kłopotów. Z drugiej strony coraz bardziej asertywna postawa Chin w grze międzynarodowej, już otwarcie ogłaszane aspiracje do roli globalnego supermocarstwa, bardzo niepokoją sporą część globalnego Południa, w którego imieniu BRICS ma aspiracje występować. I nie chodzi tylko o ryzyko wciągnięcia potencjalnych partnerów w konfrontację (może nawet militarną) z USA i ich sojusznikami. Są też obawy o (najdelikatniej mówiąc) brak partnerskiego traktowania, bo Chińczycy już kilka razy udowodnili, że potrafią bardzo brutalnie egzekwować swoje interesy w państwach korzystających z ich pomocy. Dla wielu krajów z postkolonialną traumą oznacza to ryzyko wpadnięcia z deszczu pod rynnę, co skłania część ich elit do ostrożności. Coraz częściej dyskretnie podsyca te obawy dyplomacja indyjska, bo New Delhi traktuje współpracę z ChRL w ramach BRICS (i nie tylko) jako ważną dźwignię własnego rozwoju, ale nawet przez moment nie zapomina o sprzecznych interesach strategicznych, nie tak dawnych wojnach granicznych, wspieraniu przez Pekin wrogiego Indiom Pakistanu i o stosowanej przez wielkiego sąsiada raz po raz wielopłaszczyznowej dywersji.

Reklama

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej albo w eDGP.