W zeszłym tygodniu sędziowie z Karlsruhe orzekli, że trik przesunięcia środków w budżecie państwa ministra finansów jest niezgodny z Konstytucją. Chodzi o 60 miliardów euro, które z puli przeznaczonej na walkę z konsekwencjami pandemii koronawirusa trafiły do funduszu na rzecz klimatu i transformacji. Ambitne plany rządu zakładają, że do roku 2030 dokona się tzw. Energiewende (przełom energetyczny), tj. 80 procent zużywanego w Niemczech prądu pochodzić będzie z energii odnawialnych. Na fundusz przeznaczono łącznie 180 miliardów. Pomniejszony o jedną trzecią fundusz uniemożliwi realizację celów klimatycznych. Łatanie dziury w budżecie oznaczać będzie wprowadzenie dodatkowych cięć wydatków i poszukiwanie nowych źródeł dochodu. I to może poróżnić koalicjantów.

Socjaldemokraci (SPD), Zieloni (die Grünen) i liberałowie (FDP) już od początku swoich rządów z trudem dochodzą do porozumienia nie tylko w kwestiach polityki migracyjnej, energetycznej czy środowiskowej, ale także w kwestii podatków i wydatków socjalnych. Partia kanclerza Scholza, SPD, po kłótniach ze współrządzącą FDP przeforsowała podwyższenie zasiłku socjalnego dla bezrobotnych z 410 do 563 euro w 2024 roku, podwyższone zostały także świadczenia na dzieci dla najuboższych rodzin, które wynosić będą od 530 do 636 euro. Wszystko to sprawia, że maleje zainteresowanie pracą, szczególnie w gorzej opłacanych zawodach. Socjaldemokraci jednak nie chcą szukać oszczędności w obszarze świadczeń socjalnych i proponują podwyższenie podatków - spadkowego i od majątku, co oznacza, że właściciele nieruchomości znów będą musieli sięgnąć głębiej do swoich porfteli. Liberalna FDP, która wraz SPD i Zielonymi tworzy rząd, nie chce z kolei dalszych obciążeń podatkowych, już i tak zaakceptowała powrót do starej, wynoszącej 19% stawki VAT dla gastronomii, po tym, jak z powodu pandemii VAT dla branży obniżony został do 7%. Wobec wysokich kosztów energii, ogromnej biurokracji, braku wykwalifikowanych pracowników i prognozy słabej koniunktury, podwyższanie podatków byłoby dla biznesu bardzo niekorzystne.

Finanse publiczne Niemiec w złym stanie

Reklama

Niemieckie PKB zdaniem renomowanego gremium ekonomistów - Rady Mędrców (Sachverständigenrat der Wirtschaftsweisen) skurczy się pod koniec roku o 0,4 procent. Przemysł w Niemczech domagał się także poprawy jakości infrastruktury drogowej i kolejowej, redukcji biurokracji i szybszego rozwoju cyfryzacji usług publicznych. Poszukiwanie 60 miliardów euro może odbyć się kosztem cięć tych inwestycji. Zagrożonych jest także kilka miliardów na wsparcie inwestycji firmy Intel w budowę fabryki chipów pod Magdeburgiem. Liberałowie z FDP są przeciwni szukaniu środków tam, gdzie ucierpi biznes.

Trzeci zaś koalicjant - partia Zielonych – obstaje przy tym, by w ramach łatania dziury w budżecie nie redukować środków na projekty klimatyczne, w tym przeforsowaną przez ministra Roberta Habecka wymianę starszych, bazujących na paliwach kopalnych domowych instalacji grzewczych na pompy ciepła. Ta niezwykle kosztowna operacja wywoływała przez wiele miesięcy burzliwą debatę – większość Niemców obawia się ogromnych nakładów finansowych związanych z takimi inwestycjami. Rząd, pod presją opozycji i opinii publicznej w końcu porozumiał się co do warunków wymiany systemów grzewczych, proponując okresy przejściowe i dofinansowanie przez państwo operacji wymiany. Ten radykalny program na rzecz klimatu był jednak istotnym powodem spadku notowań rządu – poparcie dla rządzącej koalicji spadło w roku 2023 i wynosi aktualnie: 16% dla partii Olafa Scholza (SPD), 15% dla Zielonych i 5% dla FDP. I nawet jeśli, jak twierdzi autor pomysłu, wymianę instalacji grzewczych uda się dofinansować z budżetu, to inne projekty klimatyczne nie będą mogły być zrealizowane.

Bez względu na to, jakich korekt w budżecie dokona rząd w Berlinie, nie będzie on w stanie zrealizować swoich wyborczych obietnic. Minister finansów Lindner krytykowany jest za nieudolne i niedozwolone sztuczki w budżecie, SPD i Zieloni za politykę, gdzie ideologia i utopijne plany poprawy świata wzięły górę na realiami ekonomicznymi. Czołowi politycy chadeckiej CDU mówią jednym głosem: wyrok Trybunału to kompromitacja rządu, nadszedł czas na ponowne, przyspieszone wybory w Niemczech.