Przedłużenie stanu wyjątkowego

Jeżeli trzeba będzie, to stan wyjątkowy na polsko-białoruskiej granicy zostanie przedłużony, bo wschodnia granica musi być chroniona, to moje zobowiązanie wobec obywateli - mówił premier Mateusz Morawiecki.

W czwartek prezydent Andrzej Duda wydał rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego. Pas obejmie 183 miejscowości (115 w woj. podlaskim i 68 w woj. lubelskim). Rozporządzenie weszło w życie w czwartek po południu.

O wprowadzenie stanu wyjątkowego na okres 30 dni wnioskował rząd w związku z sytuacją na granicy z Białorusią. W Usnarzu Górnym k. Krynek (Podlaskie) - po białoruskiej stronie granicy - od trzech tygodni koczuje grupa imigrantów, która chce dostać się do Polski. Zdaniem rządu, te i inne osoby są przywożone na granicę przez służby białoruskiego reżimu, a akcja ma charakter "wojny hybrydowej".

Reklama

Szef rządu w rozmowie z RMF FM był pytany, czy te 30 dni wystarczą. "Jeżeli trzeba będzie, to te 30 dni zostanie przedłużone, ale granica musi być chroniona. Nie może być tak, że granicę wschodnią swobodnie przekraczają ludzie, którzy są nielegalnymi migrantami" - odpowiedział.

Dopytywany, czy już dziś zakłada, że stan wyjątkowy zostanie przedłużony, odparł: "Nie zakładam tego dzisiaj, ale nie wykluczam takiej ewentualności". "Musimy przede wszystkim chronić granicę, to jest nasze zobowiązanie, to moje zobowiązanie wobec obywateli. Na pewno zrobimy wszystko, żeby granica była bezpieczna" - zapewnił.

Premier zwracał też uwagę na rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe Zapad-21. "To nie jest zabawa, to są poważne ćwiczenia wojskowe tuż za naszą granicą" - podkreślił Morawiecki.

Pytany, czy Polsce grozi jakiś incydent wojskowy, premier odparł, że lepiej zapobiegać niż leczyć. "Lepiej uprzedzać ewentualne fakty, zwłaszcza kiedy widzieliśmy ten festyn na granicy, kiedy niektórzy robili sobie z tego naprawdę żarty i biegali tam wzdłuż granicy, zachowywali się w sposób nieodpowiedzialny. Samo to mogło doprowadzić do prowokacji" - zauważył.

Jak dodał, gdyby ktoś się przedarł do Białorusi, mogłoby dojść do niebezpiecznych sytuacji.

Rekonstrukcja rządu

Nie planujemy żadnej rekonstrukcji rządu - powiedział w sobotę w Radiu RMF FM premier Mateusz Morawiecki. Jego zdaniem spać spokojnie mogą np. ministrowie Michał Kurtyka i Michał Dworczyk.

W Radiu RMF FM premier Mateusz Morawiecki został zapytany o planowaną rekonstrukcję rządu.

"Nie planujemy żadnej rekonstrukcji rządu, choć od czasu do czasu zmiany się zdarzają, bo taka jest dynamika życia politycznego" - powiedział premier. "Nie ma żadnych planów dymisji" - dodał.

Dopytywany, czy minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka pozostanie, szef rządu przyznał, że "Michał Kurtyka sam od dłuższego czasu rozważa swoją przyszłość i to jest prawda, bo dzieli się tymi informacjami z różnymi osobami". "Bardzo go proszę o to, aby zajmował się cały czas klimatem, tym, czym się zajmuje" - mówił Morawiecki.

Został też zapytany o szefa KPRM Michała Dworczyka.

"Żadnych planów negatywnych. Jestem wdzięczny panu ministrowi Michałowi Dworczykowi za tak skuteczne działania, to jest człowiek pełen energii i zapału do działania, nie boi się podejmowania (decyzji). Zresztą jest tak, że jak ktoś się nie boi i działa odważnie, od czasu do czasu jakieś potknięcie następuje. Cieszę się, że mamy takich ludzi, taki rząd, który bierze byka za rogi" - podkreślał premier.

Rekompensaty dla firm z terenów objętych stanem wyjątkowym

Osoby prowadzące działalność gospodarczą na terenie objętym stanem wyjątkowym otrzymają rekompensatę za straty; tarcza jest już przygotowana, nie będziemy żałowali środków finansowych, żeby zrekompensować realne straty - zadeklarował mówił premier Mateusz Morawiecki.

W czwartek prezydent Andrzej Duda wydał rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego. Pas obejmie 183 miejscowości (115 w woj. podlaskim i 68 w woj. lubelskim). Rozporządzenie weszło w życie w czwartek po południu.

Szef rządu w rozmowie w RMF FM był pytany o rekompensaty dla osób prowadzących działalność gospodarczą na terenach, gdzie wprowadzono stan wyjątkowy, odparł, że wszelkie starty będą rekompensowane. "Osoby prowadzące działalność gospodarczą, np. agroturystyka, czy hotele, to będziemy rekompensować wszelkie straty, które tam się pojawią" - mówił.

"Tarcza jest już przygotowana, aplikacja będzie w bardzo prosty możliwa do złożenia, a kryteria księgowe, czy finansowe będą bardzo klarowne, bo będą opierały się o dochody" - dodał.

Dopytywany, jakie środki rząd przeznaczy na rekompensaty, premier zapewnił: "Mamy taki budżet, jaki trzeba". "Nie będziemy żałowali tutaj sił, środków, w tym przypadku środków finansowych, żeby zrekompensować realne straty wszystkim, którzy prowadzą działalność gospodarczą" - zadeklarował.

Morawiecki uspokajał też, że "każdy, kto chce dojeżdżać do pracy, bo takie głosy też się pojawiły, nie będzie miał z tego powodu żadnych trudności".

Krajowy Plan Odbudowy

Mamy pełne prawo do tego, żeby z krajowych środków odbudowy skorzystać. Jestem przekonany, że prędzej czy później Polska otrzyma te środki. Będę rozmawiał z decydentami w Komisji Europejskiej - powiedział premier Mateusz Morawiecki.

Krajowy Plan Odbudowy to podstawa do sięgnięcia przez Polskę w ramach Funduszu Odbudowy po dodatkowe środki z UE na walkę ze skutkami pandemii koronawirusa w gospodarce.

Szef rządu pytany w RMF FM o przyszłość KPO odpowiedział, że fakt, że Bruksela opóźnia zatwierdzenie środków dla Polski jest deliktem, czyli przekroczeniem uprawnień. "Oni złamią zapisy regulaminowe dotyczącego Krajowego Planu Odbudowy" - powiedział. "My mamy pełne prawo do tego, żeby z krajowych środków odbudowy skorzystać" - dodał.

"Mam dobrą wiadomość dla Polski, że jestem przekonany, że prędzej czy później Polska otrzyma te środki, ale jeszcze lepsza wiadomość jest taka, że my sobie dzisiaj radzimy bardzo dobrze w oparciu o polskie środki, w oparciu o to, co my wygenerowaliśmy z systemu finansów" - podkreślał Morawiecki.

Pytany, czy będzie opóźnienie w inwestycjach, premier zaprzeczył. "Przyszykowaliśmy w taki sposób nasze plany finansowania, plany płynnościowe, żeby inwestycje były przez przeszkód" - powiedział.

Z kolei na pytanie, czy przy opóźnieniach wypłaty środków unijnych będzie konieczna korekta budżetu państwa, Morawiecki odparł: "Korekta budżetu, zdradzę panu redaktorowi, w tym roku prawdopodobnie będzie konieczna, ale korekta budżetu w górę, ponieważ dochody idą lepiej niż zakładaliśmy, gospodarka jest rozpędzona". Dopytywany, czy nawet tak będzie, jeśli pieniądze z UE się opóźnią, odpowiedział: "Oczywiście, nawet jak w ogóle te pieniądze w tym roku nie przyjdą, bo myśmy zresztą zakładali, że one przyjdą raczej na koniec tego roku, początek przyszłego".

"Nie dopuszczamy takich relacji z Komisją Europejską na zasadzie pana i klienta. Polska nie ma nad sobą żadnego pana. To nie są stosunki wasalne. Polska nie będzie się ubiegać o coś na zasadzie proszącej, tylko my mamy pełne prawo do tego" - mówił. "Ja oczywiście będę rozmawiał z decydentami w Komisji Europejskiej, mamy oczywiście też przygotowane różnego rodzaju nasze rezerwy" - zapewniał szef rządu.

Według niektórych mediów cytujących unijnego komisarza ds. gospodarczych Paolo Gentiloniego miał on powiedzieć podczas posiedzenia komisji ekonomiczno-budżetowej Parlamentu Europejskiego, że przyczyną przeciągających się negocjacji z Warszawą na temat polskiego KPO jest kwestia dyskusji na temat wyższości prawa unijnego nad krajowym, która właśnie toczy się w Polsce.

Służby prasowe Komisji Europejskiej poinformowały, że "Komisja kontynuuje ocenę polskiego Krajowego Planu Odbudowy na podstawie kryteriów określonych w rozporządzeniu w sprawie Instrumentu Odbudowy i Odporności". "Nasza współpraca z polskimi władzami trwa. W tym zakresie przyglądamy się wymogom rozporządzenia w sprawie zaleceń dla poszczególnych krajów" - oświadczyła KE. Dopytywana o środową wypowiedź Gentiloniego, KE odpowiedziała, że słowa komisarza "odzwierciedlają stanowisko Komisji dotyczące kwestii nadrzędności prawa UE nad prawem krajowym, które jest dobrze znane i ma zastosowanie we wszystkich dziedzinach".

Krajowy Plan Odbudowy ma być podstawą do sięgnięcia przez Polskę w ramach Funduszu Odbudowy po dodatkowe środki z UE na walkę ze skutkami pandemii koronawirusa w gospodarce. KPO musi przygotować każde państwo członkowskie i przesłać do Komisji Europejskiej. Z Funduszu Odbudowy Polska będzie miała do dyspozycji około 58 mld euro.

Inflacja w Polsce

W sprawie wysokiej inflacji w Polsce działania może podjąć bank centralny, ale to jest prerogatywa tej niezależnej instytucji - mówił w sobotę premier Mateusz Morawiecki. Dodał też, że w Polsce obecnie "płace rosną szybciej niż inflacja".

W RMF FM szef rządu był pytany o wysoką, najwyższą od 20 lat, inflację w Polsce.

"Z inflacją jest tak, że może wobec niej działać w odpowiedni sposób niezależny bank centralny i bank centralny sądzę, że jakieś kroki przedsięweźmie, ponieważ to jest rola banku centralnego" - odpowiedział Morawiecki, dodając, że rząd w tej sprawie nie wpływa na NBP.

Dopytywany, czy nastąpi podwyżka stóp procentowych w Polsce, premier odpowiedział, że być może tak, ponieważ również w innych krajach jak np. na Węgrzech lub w Czechach takie decyzje są podejmowane. "Zapewne nasi decydenci w banku centralnym również rozważają takie scenariusze" - mówił.

Szef rządu podkreślając, że polityka monetarna prowadzona jest na zasadzie zupełnej niezależności, zaznaczył, że sprawa inflacji go martwi, choć - jak mówił - inflacja jest najwyższa od 20 lat nie tylko w Polsce, ale w całej strefie euro, a także najwyższa od wielu lat w Stanach Zjednoczonych.

"To jest zjawisko wokół nas występujące szeroko i wiążące się z podwyżką cen za baryłkę ropy, na którą nie mamy wpływu, surowce, miedź - bardzo droga, na którą nie mamy wpływu. To wszystko ciągnie ceny w górę, więc będziemy starali się je zdusić" - zapewnił Morawiecki.

Szef rządu zwrócił też uwagę, że w Polsce obecnie "płace rosną szybciej niż inflacja".

"I to jest chyba najważniejsze, że płace kiedy rosną szybciej niż inflacja - wprawdzie rośnie takie ryzyko nakręcenia oczekiwań inflacyjnych i to mnie niepokoi i to mnie martwi, ale ważniejsze jest to, że obywatel ma w swojej kieszeni więcej poprzez podwyżki wynagrodzeń" - mówił Morawiecki.

Premier powtórzył też, że w sprawie rosnącej inflacji sądzi, że "będą działania również po stronie banku centralnego". "Ale to jest prerogatywa niezależnej instytucji" - zastrzegł.

"Nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu"

Nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu, bo on może oznaczać duże straty w gospodarce, ubytek miliardów złotych - oświadczył w sobotę premier Mateusz Morawiecki.

Premier pytany w RMF FM od jakiej średniej dziennej liczby zakażeń rząd planuje wprowadzić obostrzenia, odparł, że według danych otrzymywanych od różnych instytutów badawczych podczas IV fali może być kilkanaście tysięcy zakażeń dziennie. "Jak patrzę na te różne dane, to uważam, że może być nawet 20 tys., czy przekroczyć 20 tys." - stwierdził. Zauważył, że obecnie chorują osoby bardziej odporne, młodsze i one rzadziej trafiają do szpitali.

"IV fala nadchodzi, przestrzegam przed nią i my utrzymujemy zarówno zdolności do przyjęcia pacjentów na bardzo wysokim poziomie; już dzisiaj jest 6 tys. łóżek gotowych, w ciągu kilku dni może być 12 tys., a pacjentów mamy dzisiaj 300" - mówił.

"Sądzę, że jak ludzie zrozumieją, że ta fala rośnie - a ona już rośnie, przyrost następuje - to zainteresowanie programem szczepień będzie wyższe" - dodał.

Z tego powodu - jak mówił - rząd utrzymuje w gotowości ponad 10 mln szczepionek i cały wielki system szczepień.

Pytany z kolei o poziom zaszczepienia przeciw Covid-19, zwrócił uwagę, że wśród ciężkich przypadków Covid-19 i zgonów, według niektórych danych 98-99 proc. to są osoby niezaszczepione. "Trudno o lepszy dowód na to, ze szczepienia działają. Dlatego utrzymujemy cały system w gotowości bojowej, zdolny do zaszczepienia dziennie 700 tys. szczepień. Oznacza to, że w ciągu tygodnia możemy podać dawkę 5 mln osób" - mówił.

Pytany jak sprawić, by większy odsetek Polaków się szczepił, odparł: "Nie zamierzamy wdrażać rozwiązań takich, które zresztą w Europie nikt nie wdraża dzisiaj, czyli takiego absolutnego przymusu".

Szef rządu dopytywany o wprowadzenie ewentualnych lokalnych lockdownów, zapewnił: "Nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu, bo on może oznaczać duże straty w gospodarce, a więc też ubytek miliardów złotych". "Straciliśmy gigantyczne pieniądze, m.in. właśnie dlatego, że ratowaliśmy miejsca pracy; przeznaczyliśmy ponad 200 mld zł na ratowanie miejsc pracy" - przekonywał.

Dopytywany, co z ograniczeniami, jeśli dzienna liczba zakażeń doszłaby do 20 tys., premier odpowiedział, że pewne ograniczenia mogą wtedy być, podobne do niektórych funkcjonujących w przeszłości, ale - jak zaznaczył - "te decyzje będziemy jeszcze podejmować".

Strajki ratowników medycznych

Myślę, że w najbliższych paru tygodniach dojdzie do jakiegoś porozumienia z ratownikami medycznymi - powiedział w sobotę premier Mateusz Morawiecki. Zadeklarował, że ratownicy dostaną podwyżkę.

Morawiecki, który był w sobotę gościem RMF FM, był pytany o strajk ratowników medycznych. "Bardzo się tym niepokoję i dlatego zobowiązałem pana ministra zdrowia do rozmów, do negocjacji, do dialogu. Te rozmowy się toczą. Brałem udział w jednej rundzie tych rozmów parę miesięcy temu i jestem umiarkowanym optymistą, że poprzez podnoszenie jednocześnie uposażeń w służbie zdrowia, nie tylko ratowników, ale też przede wszystkim pielęgniarek, lekarzy, salowych, wszędzie tam chcemy, żeby nastąpiły istotne podwyżki" - mówił.

Przyznał też, że ws. strajków rozmawiał m.in. ze związkiem zawodowym "Solidarność" i mówił o propozycjach rządu. "To jest spory budżet, można powiedzieć nawet bardzo duży budżet na najbliższe paręnaście miesięcy" - poinformował premier. "W tym roku jeszcze 6-procentowy fundusz nagród dla całej budżetówki" - zapowiedział. "Na przyszły rok dodatkowe 3 proc. funduszu nagród oraz 4,4 proc. - na takim etapie negocjacji jesteśmy - na podwyżki dla budżetówki" - dodał. "To oznacza, że łączna pula podwyżek, nagród, premii, bonusów będzie naprawdę spora" - podkreślił.

"W przypadku służby zdrowia w wielu miejscach, tam, gdzie te rozmowy toczą się i już dziś dochodzą do końca, wiem, że te podwyżki będą na poziomie trochę wyższym" - przyznał Morawiecki.

Pytany, co zrobić, żeby strajkujący ratownicy wrócili do pracy, szef rządu odpowiedział, że rozmowy i dialog muszą się odbywać z obustronnym zrozumieniem.

"Liczymy się z każdym protestem, tylko państwo musi funkcjonować" - powiedział. Dopytywany, czy ratownicy dostaną podwyżki, Morawiecki odpowiedział: "Tak, oczywiście". "Myślę, że w najbliższych paru tygodniach dojdzie do jakiegoś porozumienia, ale nie chcę określać daty tego porozumienia". Przyznał, że trudno mu ocenić w jakim wymiarze będą to podwyżki. "Na pewno co najmniej w takim wymiarze jak to, co powiedziałem o całej budżetówce" - dodał.

Szef resortu zdrowia Adam Niedzielski we wpisie w mediach społecznościowych zaprosił na poniedziałek na godz. 9 do ministerstwa przewodniczącego Porozumienia Rezydentów Wojciecha Szarańca.

W piątek do pacjentów na Mazowszu nie wyjechały 43 na 202 zakontraktowanych zespołów, z czego w samej Warszawie 38 z 80. W informacji podkreślono, że to Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SPZOZ w Warszawie jest dysponentem zespołów i że to ona jest zobowiązana do udzielania świadczeń zgodnie z umową.

Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł zwrócił się do MON z prośbą o oddelegowanie żołnierzy z kwalifikacjami ratownika medycznego lub pielęgniarki do zapewnienia obsady w 40 zespołach ratownictwa medycznego od 2 do 16 września.

Także w piątek, w ścisłym centrum Warszawy, na placu Konstytucji lądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W stolicy od kilku dni trwa protest ratowników medycznych, przez co więcej zdarzeń obsługują właśnie załogi powietrznych karetek. Jak podaje TVN24, rzeczniczka LPR przekazała, że porównywalną liczbę interwencji podejmowały w trakcie trzeciej fali pandemii.

Ratownicy medyczni od dawna walczą o wyższe wynagrodzenia, nie zgadzają się też na wyjątkowo trudne warunki pracy. Od 1 września rozpoczęli ogólnopolski protest. Część z nich nie przyszła do pracy lub wzięła minimalną liczbę godzin podczas dyżurów. Ratownicy zapowiadają, że 11 września chcą wziąć udział w dużej manifestacji pracowników ochrony zdrowia, która ma odbyć się w stolicy.

Składka zdrowotna

Na pewno nie będzie tak, że składka zdrowotna pozostanie na dotychczasowym poziomie - oświadczył premier Mateusz Morawiecki, pytany o to, czy rząd zrobi krok w tył w sprawie planowanych rozwiązań w tej sprawie. System finansów publicznych musi się spinać; musimy mieć źródła dochodów - dodał.

Premier w sobotę w RMF FM był pytany o planowane zmiany w przepisach podatkowych w ramach Polskiego Ładu.

Jak mówił szef rządu, dzięki rozwiązaniom zaproponowanym w Polskim Ładzie, 18 mln Polaków zapłaci niższe podatki, "a dla 90 proc. Polaków jest to program pozytywny lub neutralny".

"Naprawiliśmy system finansów publicznych. To jest system naczyń połączonych. Nie bez powodu możemy obniżyć podatki dla 18 mln Polaków poprzez kwotę wolną" - powiedział premier.

Dodał, że kwota wolna zostanie zwiększona i "teraz będzie można zarobić 30 tys. zł rocznie i nie zapłacić podatku".

Premier podkreślił, że "system finansów publicznych musi się spinać". "Musimy mieć źródła dochodów - to jest pierwsza rzecz - za to jesteśmy chwaleni przez Komisję Europejską, instytucje międzynarodowe, agencje ratingowe - to jest solidny fundament naszego wzrostu" - tłumaczył szef rządu.

Morawiecki był pytany o to, czy rząd zrobi krok w tył w sprawie zmian dotyczących składki zdrowotnej w Polskim Ładzie. Po wejściu w życie przepisów z Polskiego Ładu składka ma wynosić 9 proc. dochodu i nie będzie jej można odliczyć od podatku.

"Na pewno nie będzie tak, że składka zdrowotna pozostanie na poziomie dotychczasowym, tzn. 53 zł, to znaczy z 9 (proc. - PAP) można odliczyć 7,75 (proc.- PAP). My dyskutujemy i z samorządowcami i z przedsiębiorcami i z pracownikami. Ja dyskutowałem ze związkami zawodowymi na ten temat, które zaczęły dostrzegać ogromne korzyści z tego powodu. Ponieważ dla większości pracowników, świata pracy, podatki będą zdecydowanie niższe, bo nie będziemy płacić podatków do 30 tys. zł" - tłumaczył szef rządu.

Jak mówił, "po to była ustawa w konsultacjach, żebyśmy przedstawiali całą gamę rozwiązań". "I dla ryczałtowców np. - już na samym początku zaproponowaliśmy (...) że ta składka (zdrowotna - PAP) dla ryczałtowców, będzie niższa, ponieważ tam trudno jest obliczyć składkę od dochodu, bo ryczałtowcy rozliczają się od przychodu" - wyjaśnił.

Pytany, ile zapłacą podatku liniowcy, premier powiedział, że "to się okaże po ostatecznym kształcie ustawy". "My dyskutujemy o tym. Wielu z przedsiębiorców będzie miało korzyść z tego powodu" - dodał.

Dopytywany, kiedy poznamy konkrety, Morawiecki odparł: "W najbliższych kilku dniach".

Jak mówił w lipcu br. minister finansów Tadeusz Kościński, odnosząc się do projektu ustawy podatkowej będącej częścią Polskiego Ładu, wyrównane płacenia składki zdrowotnej będzie oznaczało że wszyscy, bez względu na to, jaką mają formę zatrudnienia zapłacą taką samą składkę zdrowotną. "Bedzie ona wynosić 9 proc. od osiąganych dochodów bez możliwości odliczenia jej części od podatku" - powiedział wówczas.

Polski Ład to firmowany przez partie tworzące Zjednoczoną Prawicę nowy program społeczno-gospodarczy na okres po pandemii. Jego fundamenty to 7 proc. PKB na zdrowie; obniżka podatków dla 18 mln Polaków (w tym kwota wolna od podatku do 30 tys. zł i podniesienie progu podatkowego z 85,5 tys. zł do 120 tys. zł), inwestycje, które wygenerują 500 tys. nowych miejsc pracy, mieszkania bez wkładu własnego i dom do 70 m kw. bez formalności, a także emerytura bez podatku do 2500 zł.

Polski Ład dla samorządów

Samorządowy Polski Ład został bardzo entuzjastycznie przyjęty przez samorządy, również samorządowcy z Platformy Obywatelskiej są bardzo zadowoleni - powiedział w sobotę premier Mateusz Morawiecki.

Pod koniec sierpnia br. premier Mateusz Morawiecki przedstawił propozycje Polskiego Ładu dla samorządów. Zawierają one m.in. dodatkowe 8 mld zł w IV kwartale na 2022 r. w wyniku projektu ustawy, uelastycznienie budżetów, gwarancja dochodów z tytułu PIT i CIT, subwencja ogólna na poziomie ok. 146 mld zł.

"Wprowadziliśmy nowe reguły dla samorządowców" - powiedział w sobotę w RMF FM Morawiecki.

Jak dodał, "przedstawiliśmy cały Samorządowy Polski Ład, który został bardzo entuzjastycznie przyjęty".

"Na kilku spotkaniach z samorządowcami i to miast średnich, większych, mniejszych gmin, powiatów, przedstawiliśmy plan" - powiedział.

Morawiecki przypomniał, że 5 maja wszystkie samorządy do Ministerstwa Finansów przedstawiły swoje plany wydatków na przyszły rok i dochodów bieżących z trzech tytułów pochodzących od Skarbu Państwa: CIT, PIT i subwencja.

"To była kwota 140 mld zł. My pokazaliśmy, że z samych tylko dochodów bieżących, razem z subwencją, przekazujemy im 146 mld zł" - wyjaśnił szef rządu.

Jak dodał, "my im pokazaliśmy teraz, że w ustawie, która jest właśnie procedowana, będzie to z samych tylko dochodów bieżących 146 mld, a wraz z inwestycjami - kolejne 10 mld zł więcej".

"Czyli mamy do czynienia z dwoma kwotami: 140 oni zakładali, a my im przekazujemy co najmniej 156. To która liczba jest większa? Pytanie retoryczne - rzecz jasna. I my to im wykazaliśmy, pokazaliśmy im to - dochody bieżące, inwestycje. I dlatego samorządowcy - również ci z Platformy Obywatelskiej - są bardzo zadowoleni" - powiedział Morawiecki.

Według kancelarii premiera po wprowadzeniu Polskiego Ładu oraz rozwiązań stabilizujących i wzmacniających finanse samorządów w 2022 r. samorządy osiągną dochody z tytułu PIT, CIT i subwencji ogólnej na poziomie ok. 146 mld zł. Dochody mają być wyższe o 4,3 proc. od dochodów prognozowanych przez same jednostki samorządu terytorialnego. Według KPRM wzrost dochodów jednostek samorządu terytorialnego ma wynieść 9,6 proc.

Ponadto wśród docelowych rozwiązań stabilizujących znalazły się: gwarancja dochodów dla samorządów, czyli gwarantowany poziom dochodów jednostek samorządu terytorialnego z tytułu PIT i CIT co najmniej na poziomie roku poprzedniego, wprowadzenie reguły stabilizacyjnej, zgodnie z którą dochody samorządów mają być mniej podatne na wahania cyklu koniunkturalnego oraz uproszczenie systemu tzw. janosikowego i oparcie go na aktualnych dochodach roku bieżącego z CIT oraz PIT.

Wśród rozwiązań proinwestycyjnych Polskiego Ładu dla samorządów znalazło się: wprowadzenie nowej części subwencji ogólnej - części rozwojowej, która obejmuje stałe wsparcie jednostek samorządu terytorialnego w obszarze inwestycyjnym oraz subwencję ustalaną na podstawie zobiektywizowanego algorytmu uwzględniającego poziom wydatków jednostek samorządu terytorialnego oraz liczbę mieszkańców, a także Rządowy Fundusz Polski Łady: Program Inwestycji Strategicznych obejmujący zwiększenie skali inwestycji publicznych poprzez bezzwrotne dofinansowanie, promesy inwestycyjne udzielane przez Bank Gospodarstwa Krajowego, a wysokość wsparcia inwestycji z programu wyniesie od 80 do 95 proc. wartości zadania.

Spór o Turów

Liczę, że temperatura sporu o Turów spadnie po wyborach w Republice Czeskiej - powiedział w sobotę w Radiu RMF FM premier Mateusz Morawiecki.

Premier Mateusz Morawiecki pytany o swoją zapowiedź, że Czesi wycofają z TSUE wniosek w sprawie kopalni węgla brunatnego Turów przyznał, że "czuje się przez nich wprowadzony w błąd".

"Jesteśmy przekonani o tym, że są to środki nadmiarowe" - ocenił.

"Jest to trudny lokalny spór, który się toczy w cieniu wyborów w Republice Czeskiej. Zdaje się, że za cztery tygodnie te wybory zostaną przeprowadzone, liczę, że wtedy temperatura sporu opadnie" - powiedział Morawiecki.

"Negocjacje lubią ciszę i one w jakiś sposób biegną do przodu, to nie jest tak, że nic nie zostało ustalone" - zapewniał.

W lutym czeskie władze skierowały do Trybunału Sprawiedliwości skargę związaną z kopalnią węgla brunatnego Turów. Ich zdaniem rozbudowa polskiej kopalni zagraża m.in. dostępowi do wody w regionie Liberca. W maju unijny sąd w ramach środka zapobiegawczego nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni do czasu wydania wyroku.

Decyzję TSUE premier Mateusz Morawiecki określił jako bezprecedensową i sprzeczną z podstawowymi zasadami funkcjonowania UE. Polski rząd jednocześnie rozpoczął negocjacje ze stroną czeską w celu zawarcia umowy międzyrządowej, która miałaby doprowadzić do wycofania czeskiej skargi przeciwko Polsce.

25 maja Morawiecki, po rozmowach z premierem Czech Andrejem Babiszem w Brukseli w czasie szczytu UE, informował, że obie strony są bliskie porozumienia, w wyniku którego Republika Czeska zgodziła się wycofać wniosek z TSUE. Z kolei Babisz zapowiedział wówczas, że rząd czeski nie wycofa skargi z TSUE, dopóki nie zostanie podpisana umowa z Polską. Później poinformowano, że rząd Czech będzie wnioskować o 5 mln euro kary za każdy dzień zwłoki w wykonaniu przez Polskę postanowienia TSUE. Dwa dni później Komisja Europejska zdecydowała o dołączeniu jako strona do pozwu Czech przeciwko Polsce.

"Nie ma mowy o wycofaniu wniosku z TK"

Nie ma mowy o wycofaniu z Trybunału Konstytucyjnego wniosku w sprawie zbadania wyższości konstytucji nad prawem europejskim - zapewnił w sobotę w Radiu RMF FM premier Mateusz Morawiecki.

Szef rządu był dopytywany, czy wycofa swój wniosek z TK, dotyczący wyższości polskiej konstytucji nad prawem europejskim.

"Nie ma mowy o wycofaniu tego wniosku, ponieważ my jesteśmy państwem suwerennym" - odpowiedział Morawiecki. "Niezależny Trybunał Konstytucyjny podejmie decyzję w sobie wiadomy sposób w sobie wiadomym czasie, ja na pewno tego wniosku nie wycofam" - dodał.

Sugerował, że kiedy prezesem TK był Marek Safjan, były werdykty, z których wynikało, że konstytucja jest ważniejsza niż prawo europejskie.

Morawiecki był pytany, czy nie grozi nam w takim razie wstrzymanie środków europejskich, co sugerowali niektórzy przedstawiciele Komisji Europejskiej.

"Rozumiem, że pani Bieńkowska zdradziła plany Platformy na Campusie, że mamy nie dostać tych pieniędzy" - odpowiedział Morawiecki.

Zaznaczył zarazem, że ma "dobrą wiadomość dla Polaków". "Nasz największy fundusz drogowy, blisko 300 mld zł, dziś w 80 procentach składa się z zabudżetowanych pieniędzy państwa polskiego. W czasach PO tamten budżet był zależny od budżetu UE, to dlatego tak niewiele budowali" - mówił premier.

Wniosek premiera Mateusza Morawieckiego do TK został sformułowany po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z początku marca odnoszącym się do możliwości kontroli przez sądy prawidłowości procesu powołania sędziego. Jak argumentowała wówczas KPRM, wniosek dotyczy kompleksowego rozstrzygnięcia kwestii kolizji norm prawa europejskiego z konstytucją oraz potwierdzenia dotychczasowego orzecznictwa w tym zakresie.

Premier zwrócił się do TK o zbadanie zgodności z konstytucją trzech przepisów Traktatu o UE - zarzuty sprowadzają się m.in. do pytania o zgodność z konstytucją zasady pierwszeństwa prawa UE oraz zasady lojalnej współpracy Unii i państw członkowskich.

Pierwotnie sprawą zajmował się skład pięciorga sędziów Trybunału. Poza prezes Przyłębską i sędzią Bartłomiejem Sochańskim, który jest sprawozdawcą, w składzie byli też wtedy sędziowie: Jakub Stelina, Michał Warciński i Leon Kieres, który już zakończył swoją kadencję w TK.

Wówczas - na rozprawie 13 lipca br. - stanowiska przedstawili uczestnicy postępowania. Przedstawiciele Prezydenta RP, Sejmu i Prokuratora Generalnego poparli stanowisko premiera o wyższości polskiej konstytucji nad prawem UE. Z tym zdaniem nie zgodził się ówczesny RPO Adam Bodnar. W lipcu zakończyła się część rozprawy, w której poszczególni uczestnicy odnieśli się do stanowisk pozostałych stron. Natomiast w połowie lipca poinformowano, że wniosek premiera rozpozna pełny skład TK.

TK zebrał się po raz kolejny 31 sierpnia i odroczył rozprawę do 22 września.

Według niektórych mediów cytujących unijnego komisarza ds. gospodarczych Paolo Gentiloniego miał on powiedzieć podczas posiedzenia komisji ekonomiczno-budżetowej Parlamentu Europejskiego, że przyczyną przeciągających się negocjacji z Warszawą na temat polskiego KPO jest kwestia dyskusji na temat wyższości prawa unijnego nad krajowym, która właśnie toczy się w Polsce.

"Lex TVN"

Jak patrzę na to, jaki gigantyczny hejt wywołuje stacja TVN, np. wobec lidera Kukiz'15 Pawła Kukiza, jak zachowuje się absolutnie stronniczo, to wydaje mi się, że to nie są wolne media, to są wolne żarty - mówił w sobotę premier Mateusz Morawiecki.

W sobotniej rozmowie w Radiu RMF FM premier Mateusz Morawiecki został zapytany o nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, "Jeśli chodzi o TVN24, przewodniczący KRRiT kilka dni temu wydał decyzję, w wyniku której nadawanie przez TVN24 będzie możliwe po 26 września, nawet jeśli nie zapadłaby żadna decyzja dotycząca koncesji" - powiedział. "My chcemy doprecyzować stan prawny. Okazało się, że podmiot spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego może bez przeszkód nabywać akcję polskich mediów i poprzez to wywierać gigantyczny wpływ na rzeczywistość" - mówił.

"Media wasze czy inne, będące w rękach podmiotów zagranicznych, to jest jednocześnie element gry tamtych państw wobec nas" - zwrócił się szef rządu do prowadzącego audycję.

"Jeśli chodzi o TVN, gdy patrzę na tę stację, jaki gigantyczny hejt ona wywołuje wobec np. pana Pawła Kukiza, który jest jednym z najbardziej ideowych polityków jakich poznałem w ostatnim czasie, jak zachowuje się absolutnie stronniczo, to wydaje mi się, że to nie są wolne media, to są wolne żarty" - podkreślał Morawiecki.

Dopytywany, czy ustawa zostanie uchwalona, mimo sugestii weta prezydenta, zaznaczył, że o to trzeba "pytać pana prezydenta". "My tylko pokazujemy na daleko idące ryzyko, że skoro w obecnej ustawie nastąpił taki zakup przez podmiot z zagranicy, spoza Unii Europejskiej, to w każdej chwili może nastąpić. Pana medium może być kupione przez medium z jakiegoś kraju arabskiego, chciałby pan?" - dopytywał Morawiecki. "Chyba nie" - odpowiedział prowadzący. "To jest pan zwolennikiem tej ustawy" - skomentował premier.

Prezydent Andrzej Duda w niedawnym wywiadzie w TVP Info stwierdził, że ustawa medialna jest bardzo kontrowersyjnym rozwiązaniem, które jest niezrozumiałe dla naszych amerykańskich partnerów. "Z dwóch względów: po pierwsze ze względu na ochronę własności, do której wiadomo jaki stosunek mają Amerykanie, a po drugie, z uwagi na wartość wolności słowa, która generalnie w USA, generalnie w mediach jest dosyć bezwzględna" - powiedział prezydent, pytany, czy ma zamiar podpisać tę ustawę.

Przyjęta przez Sejm nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji ma na celu uszczelnienie i uściślenie obowiązujących od 2004 r. przepisów, które mówią o tym, że właścicielem telewizji czy radia działających na podstawie polskich koncesji mogą być podmioty z udziałem zagranicznym, pozaeuropejskim nieprzekraczającym 49 proc.

Na posiedzeniu 11 sierpnia Sejm przyjął dwie poprawki zgłoszone przez PiS. Pierwsza z nich zakłada, że koncesje udzielone podmiotom, o których mowa w ustawie, a które wygasają w okresie dziewięciu miesięcy od dnia wejścia w życie tego przepisu, zostają przedłużone na okres siedmiu miesięcy od dnia upływu terminu obowiązywania koncesji, a trwające w stosunku do tych podmiotów postępowania dotyczące udzielenia koncesji zostają zawieszone na czas siedmiu miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy.

Druga poprawka zakłada, że przepis ten wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia ustawy, a nie - jak cała ustawa - po upływie 30 dni od ogłoszenia.

Zgodnie z intencją projektodawców, obecnie toczące się procesy koncesyjne nie będą musiały być rozstrzygane, ponieważ jest dany czas na dostosowanie się nadawców do doprecyzowanego prawa.

PiS zamierza w Senacie zgłosić również poprawkę, która liberalizuje dotychczasowe przepisy. Dotyczy ona nadawania satelitarnego. Nadawca, który będzie się ubiegał o koncesję satelitarną, nie będzie musiał spełniać wymogu 49 proc. kapitału spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

Nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji w ocenie wielu obserwatorów, dziennikarzy i opozycji jest wymierzona w Grupę TVN, której udziałowcem jest amerykański koncern Discovery. (PAP)