Na razie USA zapowiedziały dostarczenie na Ukrainę czterech systemów HIMARS. Brytyjczycy potwierdzili dostawę systemów M270 MLRS, a cztery wyrzutnie Mars II (zmodernizowaną wersję M270) mają przekazać Niemcy. Wiadomo, że pierwsze ukraińskie załogi już zaczęły ok. trzytygodniowe szkolenie na HIMARS-ach poza Ukrainą.

„Zapowiedź tych dostaw to jest przeniesienie zachodniej pomocy na wyższy poziom. Dotychczas najcięższym uzbrojeniem były haubice M777 z USA o kalibrze 155 mm i haubice samobieżne tego samego kalibru - polskie Kraby, francuskie Caesary i słowackie Zuzany, a także Paladiny z Norwegii, ale wszystkie one mają zasięg o połowę mniejszy niż HIMARS” – mówi Marek Świerczyński, szef działu bezpieczeństwo i spraw międzynarodowych w Polityce Insight.

Czym są wyrzutnie HIMARS i ich gąsienicowa, cięższa wersja M270 z dwukrotnie większym pakietem zasobników startowych (12 sztuk)?

„To nie są systemy do takiego strzelania jak z Katiuszy. One nie służą do przeorywania, zasypywania terenu, tak jak obecnie często robią to na froncie Rosjanie” – wyjaśnia Świerczyński.

Reklama

„Amerykańscy wojskowi mówią, że jest to karabin snajperski ze stukilogramową głowicą. Ta broń służy do precyzyjnego atakowania celów. Pociski GMLRS – to precyzyjna amunicja z naprowadzaniem inercyjnym, korygowana GPS, która ma błąd trafienia liczony w metrach” – dodaje analityk.

„Jeśli 100-kg pocisk trafi nawet 10 m od celu, to nadal może wyrządzić bardzo dużą szkodę” – podkreśla. Dodatkowo głowica może zawierać subamunicję kasetową. W wersji, która ma być przekazana Ukrainie, HIMARS będzie mieć zasięg do 80 km.

Teoretycznie wyrzutnie mogą zostać wyposażone również w starszą, mniej precyzyjną wersję pocisków. O tym, że na Ukrainę trafią właśnie pociski GMLRS mówił jednak na początku czerwca wicesekretarz obrony USA Colin Kahl. Również Brytyjczycy zapowiedzieli pociski precyzyjne.

Wiele będzie zależeć od tego, jak dalej potoczą się losy dostaw – jaka będzie ich skala.

„Na razie to symbol, pierwszy krok. Dotychczas działało to tak, że Amerykanie wyznaczali kierunek dostaw, a inni się do tego dołączali. Jeśli tak się stanie, to powstanie jakaś masa krytyczna zachodniego uzbrojenia, które jest przede wszystkim skuteczniejsze przez swoją precyzję, ma większy zasięg. Daje też swobodę dostaw amunicji” – wyjaśnia Świerczyński.

Amunicję do tego sprzętu, jak dodaje, produkują tylko USA, ponieważ jest to „technologia wrażliwa”.

Obecnie na froncie Rosjanie wyraźnie dominują, jeśli chodzi o artylerię o większym zasięgu i to głównie dzięki niej udaje im się stopniowo uzyskiwać kolejne zdobycze terytorialne w Donbasie. Wykorzystanie przez broniącą się stronę wyrzutni klasy HIMARS mogłoby stać się remedium na rosyjską taktykę „walca artyleryjskiego”.

Jak podkreślają analitycy, obecnie Rosjanie zyskują przewagę głównie dzięki temu, że mają artylerię o większym zasięgu i kalibrze niż Ukraińcy - przez miażdżenie ogniem artylerii wszystkich wykrytych punktów oporu, a także tych potencjalnych, co oznacza, że atakowane są także cele cywilne, w Donbasie burzone są całe dzielnice, giną mieszkańcy.

„Ukraińcy nie są w stanie ekwiwalentnie odpowiedzieć. Oni są świetni w walce w bliskim kontakcie, ale takich potyczek właściwie nie obserwujemy, bo Rosjanie wykorzystują przewagę w dystansie” – zaznacza Świerczyński.

Dlatego nawet, jeśli rosyjska armia jest osłabiona, źle dowodzona i nie ma finezji, to stopniowo idzie do przodu.

„Jeśli Zachód, a więc przede wszystkim Amerykanie nie zintensyfikują teraz dostaw, to sytuacja Ukraińców się pogorszy. W zasadzie wyczerpuje się teraz ten poprzedni rzut dostaw uzbrojenia - sprzętu posowieckiego, jak np. czołgi T-72, który dostarczyły m.in. Polska, Czechy i Słowacja” – mówi PAP Mariusz Cielma, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”.

„Kreml może zakładać, że za miesiąc, dwa uda im się wygrać tę wojnę materiałową. Pocisków klasycznych Rosjanie mają dużo, mogą grać na zmęczenie Ukraińców. Poza tym przy obecnych działaniach na froncie, w zasadzie pozycyjnych, strona agresora ma znacznie mniej problemów z logistyką, bo +front stoi+” – dodaje rozmówca PAP.

„Liczą więc zapewne na to, że w następnych tygodniach Ukraińcy będą wytracać coraz więcej sprzętu poradzieckiego, a tego +nowego+, zachodniego, nie będzie dość dużo lub nie dotrze on dość szybko. Pamiętajmy, że ten nowy rodzaj sprzętu wymaga odpowiedniego przeszkolenia, a potem zgrania w ramach jednostek” – zaznacza Cielma.

Decydujący jest zatem czas dostaw i zdecydowanie sojuszników Ukrainy. Właśnie dlatego Moskwa ostro zareagowała na zapowiedź dostaw wyrzutni HIMARS.

Władimir Putin, ostatnio niezbyt aktywny publicznie, osobiście zagroził, że jeśli Ukraina otrzyma rakiety dalszego zasięgu, to Rosja „zaatakuje cele, których dotąd nie atakowała”.