Z danych, o które poprosiliśmy Straż Graniczną (SG), wynika, że mur na granicy z Białorusią – choć jeszcze niekompletny – już w dużej mierze stanowi skuteczną zaporę. – W zeszłym roku mieliśmy dziennie prawie 800 prób nielegalnego przedostania się do Polski, obecnie to maksymalnie 120 – mówi por. SG Anna Michalska, rzeczniczka SG. Przykładowo w październiku 2021 r. odnotowano 17 454 próby nielegalnego przekroczenia granicy. W październiku 2022 r. (a dokładnie do 23 października) tych prób było 10-krotnie mniej. Z kolei porównując wrzesień 2021 r. z wrześniem 2022 r., liczba ta spadła z 7667 do 1370.
W tym roku strona białoruska, wspierana przez Rosję, znacznie poszerzyła krąg krajów, z których są ściągani nielegalni imigranci. – W ciągu jednego miesiąca zatrzymujemy cudzoziemców, obywateli 40 różnych państw. Rok temu byli to obywatele kilku państw, głównie z Bliskiego Wschodu, obecnie to praktycznie same kraje Afryki – mówi Anna Michalska.

Na razie bez elektroniki

Tyle że statystyki podawane przez SG to nie tylko efekt postawienia fizycznej zapory, ale również tego, że Rosja i Białoruś znacząco ograniczyły działania hybrydowe w tym zakresie w porównaniu z zeszłym rokiem. Jednocześnie widać, że wciąż daleko nam do normalizacji sytuacji. W latach wcześniejszych, gdy nie mieliśmy do czynienia z migrantami na granicy na szeroką skalę, próby nielegalnego jej przekroczenia były wręcz sporadyczne. Przez cały 2020 r. odnotowano ich 122, w 2019 r. – 20, a w 2018 r. – jedynie 3.
Reklama
SG zwraca uwagę, że zapora po polskiej stronie jest niekompletna. – Przypominam, że najważniejszego elementu, czyli bariery elektronicznej, jeszcze nie ma. Dzięki niej będziemy mogli monitorować nawet podejście pod linię granicy. Pierwsze odcinki bariery elektronicznej zostaną oddane na początku listopada, do końca roku mają być uruchomione wszystkie odcinki – mówi Anna Michalska z SG.
Efektem w pełni działającej zapory może być otwarcie nowych szlaków migracyjnych. Już widać, że cudzoziemcy zaczęli wybierać drogę przez Litwę. W tym roku na odcinku granicy z tym krajem zatrzymano ponad 600 nielegalnych imigrantów, którzy na Litwę dostali się z Białorusi. W 2021 r. było to 317 osób. Ale to, co dziś poważnie niepokoi rządzących, to granica Polski z obwodem kaliningradzkim. Niedawno port lotniczy Kaliningrad-Chrabrowo podpisał porozumienia o otwartym niebie z tzw. zaprzyjaźnionymi krajami – Turcją, Syrią i Białorusią. Serwis Kaliningrad.ru podaje, że władze lotniska w Kaliningradzie deklarują chęć uruchomienia połączeń m.in. z Turcją, ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Egiptem i Etiopią.

Polityka ws. obwodu kaliningradzkiego

– Rosjanie już robili podejścia w celu utworzenia nowych korytarzy migracyjnych, nawet jeszcze przed ostatnim kryzysem na granicy polsko-białoruskiej. Przykładowo zmieniali statusy lotnisk przy granicy z Estonią i Finlandią, tworząc w ten sposób zachęty do występowania z wnioskami przez przewoźników i biura podróży z właściwie dowolnego kierunku. Jednak na razie nic z tego nie wyszło. To raczej taki straszak. To samo dzieje się teraz w Kaliningradzie, ale na razie nie wygląda na to, by wyszło to poza fazę testowania – uspokaja prof. Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami UW. Jego zdaniem uruchomienie nowego szlaku migracyjnego z Kaliningradu byłoby „szalenie ryzykownym pomysłem”. – Po pierwsze, my będziemy ten wzmożony ruch lotniczy widzieć i odpowiednio się do tego przygotować, zabezpieczając własną granicę. Po drugie, jeśli ci migranci nie przekroczą granicy z Polską, to za bardzo nie będzie co z nimi zrobić w niewielkim obwodzie kaliningradzkim, który już jest nastawiony mocno antywojennie. To może wywołać niezadowolenie lokalnych mieszkańców, czego na pewno Putin chce uniknąć – mówi ekspert.
W obozie rządzącym trwają jednak rozważania, czy i w jaki sposób mocniej zabezpieczyć naszą granicę na odcinku z rosyjską eksklawą. – Będziemy musieli wzmocnić nasze siły na odcinku granicy z Kaliningradem, być może wybudować podobne umocnienia graniczne, jakie są w tej chwili na odcinku polsko-białoruskim – mówił w zeszłym tygodniu na antenie radiowej Jedynki sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski. Z naszych ustaleń wynika, że na razie decyzja rządu w tej sprawie nie zapadła. – To, że wzmożonej migracji tam nie ma, to świetnie, natomiast tym razem lepiej byłoby być mądrym przed szkodą i odpowiednio się do tego przygotować. Niemniej jednak nawet jeśli zapadnie decyzja o budowie fizycznego muru, to trzeba wziąć pod uwagę, że idzie zima. Może być więc ciężko prowadzić prace budowlane – przyznaje osoba z rządu.
Na razie przymierzamy się więc do budowy sieci czujników i kamer, po cichu licząc, że to wystarczy. – W budżecie państwa na następny rok zarezerwowano wydatki na budowę bariery elektronicznej na granicy polsko-rosyjskiej – przypomina MSWiA. ©℗

Kto lata do Kaliningradu

W Kaliningradzie pięć razy w tygodniu lądują czarterowe samoloty AnadoluJet (wchodzące w skład Turkish Airlines) z Antalyi. Na razie to jedyne połączenie międzynarodowe – poza lotami z Białorusi – obsługiwane przez kaliningradzki port Chrabrowo. Na stronie przewoźnika na próżno można jednak szukać informacji na ich temat.
Od początku kryzysu na granicy polsko -białoruskiej to właśnie samolotami Turkish Airlines do Mińska docierali migranci. W listopadzie ubiegłego roku przewoźnik zgodził się jednak zawiesić sprzedaż biletów w jedną stronę dla osób z Bliskiego Wschodu, które próbowały dotrzeć do Europy przez Białoruś. Do zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi od Turkish Airlines w sprawie współpracy z portem Chrabrowo.
Prawdopodobnie – podobnie jak w przypadku kryzysu na granicy z Białorusią – migranci do Kaliningradu będą mogli docierać również białoruskimi liniami Belavia. W 2021 r. uchodźcy Belavią przylatywali m.in. ze Stambułu i z Antalyi. 25 października, już po pojawieniu się doniesień o chęci wywołania przez Rosję kryzysu migracyjnego na granicy z obwodem kaliningradzkim, białoruskie linie ogłosiły, że od grudnia będą obsługiwać loty z Dubaju. Do listopada ubiegłego roku tamtejsze lotnisko także służyło migrantom z Iraku, Jemenu i Syrii jako punkt tranzytowy na trasie do Europy.
Organizatorów podróży coraz trudniej jednak namierzyć. Jeden z członków grupy na Facebooku dla osób zainteresowanych emigracją na Stary Kontynent tłumaczy w rozmowie z DGP, że prowadzone przez przemytników kanały w aplikacji Telegram wprowadziły teraz weryfikację użytkowników. – Trzeba wysłać swoje zdjęcie i wiadomość głosową, w której mówi się po arabsku. Jeśli nie wyglądasz i nie brzmisz jak Arab, możesz zapomnieć o dostępie – mówi nam Hadi (imię zostało zmienione – red.)
Dla władz państw regionu tego typu współpraca z Rosją jest korzystna. Turecki rząd na początku maja ogłosił, że pracuje nad projektem, w ramach którego 1 mln uchodźców z Syrii miałoby „dobrowolnie” wrócić do domu. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan w przyszłym roku będzie walczył w wyborach parlamentarnych i prezydenckich o utrzymanie władzy. Biorąc pod uwagę rosnące nastroje anty-uchodźcze w kraju, pozbycie się części uchodźców wzmocniłoby jego szanse na zwycięstwo.
Podobny mechanizm obserwowano w szczycie kryzysu na polsko-białoruskiej granicy. Liban, z którego również odbywały się wówczas loty dla migrantów, dążył do wydalenia ze swojego terytorium uchodźców z Syrii. – Władze w Bejrucie sprzyjały temu procederowi, bo Libańczycy są nastawieni niechętnie do Syryjczyków. Są bardzo niezadowoleni z tego, że UE nie chce ich przyjąć. Uważają, że to państwa Zachodu sprowokowały wojnę w Syrii, więc są moralnie odpowiedzialne za to, by ten problem rozwiązać – tłumaczył DGP we wrześniu jeden z europejskich dyplomatów. ©℗
Karolina Wójcicka