Były szef Banku Izraela Jakob Frenkel, który przemawiał na głównym wiecu w Tel Awiwie, powiedział: "gospodarka Izraela ucierpiała, szekel traci na wartości, inwestycje gwałtownie spadły, giełda chwieje się, a sektor zaawansowanych technologii otrzymał wielki cios".

"Co gorsza, nasz kapitał ludzki - pracownicy zaawansowanych technologii, eksperci ds. cyberbezpieczeństwa, naukowcy i lekarze - chcą emigrować" - dodał, odnosząc się najwyrazniej do najnowszych sondaży opinii publicznej, które wskazują, że po poniedziałkowym głosowaniu 28 procent Izraelczyków rozważa opuszczenie kraju.

Jak poinformował kanał Channel 13, w Tel Awiwie zgromadziło się ponad 170 tysięcy Izraelczyków. Demonstranci zablokowali przebiegającą przez miasto autostradę, jednak zostali usunięci przez policję.

Protesty odbywały się również w dziesiątkach innych miastach Izraela. W Jerozolimie manifestanci zgromadzili się przed siedzibą prezydenta.

Reklama

W Tel Awiwie pojazd staranował grupę protestujących, lekko raniąc jednego z demonstrantów - przekazał portal Times of Israel. (https://t.ly/GC0Jz)

Według naocznych świadków, na krótko przed incydentem kierowca pojazdu wydobył nóż i groził protestującym, którzy próbowali sfotografować jego tablicę rejestracyjną.

Policja przekazała, że kierowca został aresztowany, a incydent został uznany za wypadek.

W poniedziałek koalicja rządząca przegłosowała w Knesecie (parlamencie) ustawę ograniczającą możliwość Sądu Najwyższego do uchylania decyzji rządu, gdy te zostaną uznane za "nieracjonalne", tj. nieproporcjonalnie skoncentrowane na interesie politycznym bez wystarczającego uwzględnienia interesu publicznego.

Spór o reformę pogrążył Izrael w najgłębszym kryzysie wewnętrznym od czasu powstania państwa 75 lat temu. Krytycy zmian uważają, że wprowadzą one kraj na drogę do rządów autorytarnych, podczas gdy ich zwolennicy uważają, że są one konieczne, ponieważ wymiar sprawiedliwości ma zbyt duże uprawnienia.

Z Jerozolimy Marcin Mazur (PAP)