Według dobrze poinformowanych osób, które wypowiedziały się pod warunkiem zachowania anonimowości, Rosja rozwija zdolność do niszczenia satelitów w przestrzeni kosmicznej przy użyciu broni nuklearnej. Głowica nuklearna na orbicie stanowiłaby naruszenie Traktatu o przestrzeni kosmicznej z 1967 r., którego Rosja jest sygnatariuszem. Jeżeli to się wydarzy, to nie byłaby pierwsza międzynarodowa umowa, którą Rosja złamała.

W obiegu publicznym pierwszy sygnał o nieokreślonym poważnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa ze strony Rosji pojawił się w zeszłym tygodniu. Ostrzegał przed tym przewodniczący Komisji ds. Wywiadu Izby Reprezentantów.

Później Prezydent Joe Biden powiedział, że Kreml opracowuje antysatelitarną broń kosmiczną, która nie stwarza bezpośredniego zagrożenia dla życia ludzkiego.

Reklama

Rzecznicy Białego Domu odmówili komentarza.

Co na to Rosja?

„Zawsze byliśmy i jesteśmy kategorycznie przeciwni rozmieszczeniu broni nuklearnej w przestrzeni kosmicznej” – powiedział we wtorek prezydent Rosji Władimir Putin podczas telewizyjnego spotkania z ministrem obrony Siergiejem Szojgu. „Robimy w kosmosie tylko to, co robią inne kraje, w tym Stany Zjednoczone”.

Ale czy można wierzyć zapewnieniom Kremla? Przed inwazją na Ukrainę Moskwa także zapewniała, że nie ma zamiaru atakować sąsiedniego kraju.

Kosmiczny wyścig zbrojeń

Zdaniem ekspertów ds. bezpieczeństwa i Waszyngtonu, rzekome ambicje Kremla podkreślają rosnącą konkurencję między USA, Rosją i Chinami w zakresie rozwijania zdolności do ataku na orbicie.

Nowy wyścig kosmiczny kontrastuje z okresem zimnej wojny, która rozpoczęła się w 1947 r., po rozpadzie koalicji antyhitlerowskiej i trwała prawie do rozpadu Związku Radzieckiego. W tym czasie oba supermocarstwa wynegocjowały szereg opracowanych porozumień dotyczących kontroli zbrojeń, aby między innymi zapobiec uzbrojeniu przestrzeni kosmicznej.

Konsekwencje użycie broni antysatelitarnej

Według opinii ekspertów Rosja nie planuje zdetonować żadnej broni orbitalnej. Jednak umieszczenie takiej broni na orbicie niesie za sobą ryzyko wypadku. Taka eksplozja jądrowa może potencjalnie wpłynąć na około jedną trzecią satelitów i spowodować spustoszenie w systemach komunikacyjnych na Ziemi – uważają eksperci.

Według jednego z ekspertów zajmujących się bronią kosmiczną wpływ dowolnej eksplozji będzie zależał od wielkości głowicy bojowej, jednak skutki wybuchu niekoniecznie będą oznaczać zniszczenie satelitów, ale mogą oznaczać zakłócenia wymagające korekcji błędów.

Według Biura Narodów Zjednoczonych ds. Przestrzeni Kosmicznej w kwietniu ubiegłego roku na orbicie okołoziemskiej znajdowało się prawie 7800 działających satelitów.

Innym kluczowym czynnikiem jest wysokość, na której nastąpiła eksplozja. Większość komercyjnych satelitów znajduje się na niskiej orbicie okołoziemskiej, w odległości mniejszej niż 2000 kilometrów od powierzchni globu.

Eksperci powiedzieli wcześniej Bloombergowi, że zniszczenia spowodowane eksplozją broni nuklearnej na niskiej orbicie okołoziemskiej mogą usmażyć satelity na odległość setek mil, a powstałe promieniowanie może spowodować skumulowane szkody w satelitach przelatujących przez dotknięty region przez wiele miesięcy. Elektronika statku kosmicznego również byłaby narażona na awarię w wyniku wybuchu.

Nuklearny straszak Rosji

Rosja wielokrotnie uciekała się do machania nuklearną szabelką, gdy jej siły osłabły od czasu inwazji na Ukrainę dwa lata temu. Putin zawiesił w 2023 roku przestrzeganie przez swój kraj traktatu Nowy START – ostatniego porozumienia ograniczającego wielkość arsenałów nuklearnych w USA i Rosji.

Stany Zjednoczone i ich sojusznicy starają się odwieść Rosjan od pomysłu. W tych działaniach ma pomóc zaangażowanie Chin i Indii, które są postrzegane jako kraje mające większe wpływy w Moskwie niż kraje zachodnie.