Kolejny atak na europejską infrastrukturę krytyczną, czyli zerwanie kabla energetycznego pomiędzy Estonią i Finlandią skutecznie zaprząta uwagę komentatorów i niemal niezauważenie przeszły pierwsze doniesienia o raporcie z zatopienia rosyjskiego statku handlowego na Morzu Śródziemnym. Wieści natomiast wydają się być bardzo tajemnicze.

Tajemnica katastrofy rosyjskiego statku

Rosyjski statek Ursa Major poszedł na dno 23 grudnia, a uratować udało się 14 marynarzy z szesnastoosobowej załogi. Już kilka godzin po zatonięciu, rosyjskie źródła zaczęły mówić o trzech dziwnych eksplozjach, do jakich miało dojść na pokładzie, ale dopiero dalsze dochodzenie rosyjskiej firmy Oboronlogistics pokazało, co miało dziać się na pokładzie jednostki w krytycznych godzinach.

Z opublikowanego raportu z katastrofy, którego fragmenty przytacza portal Censor.net wynika, iż pierwsza eksplozja miała miejsce na kadłubie, mniej więcej 30 centymetrów ponad linią wody. I zapewne z tym problemem załoga jeszcze by sobie poradziła, gdyby nie kolejne dwa wybuchy.

„Eksplozje całkowicie wyłączyły systemy energetyczne statku, przez co rosyjscy marynarze nie byli w stanie uruchomić zasilania rezerwowego, zorganizować w pompowania wody i rozpocząć walki o przetrwanie” – cytuje raport portal Censor.net.

Rosjanie od razu katastrofę tę określili mianem ataku terrorystycznego, a wiele wskazuje na to, że tym razem rzeczywiście ktoś mógł rosyjskiemu statkowi pomóc w dotarciu na morskie dno. Świadczą o tym ślady na kadłubie.

„Krawędzie pęknięcia zagięły się do wewnątrz, co oznacza, że ​​eksplozje nastąpiły z zewnątrz statku” – czytamy w raporcie.

Zatonięcie rosyjskiego statku. „To najlepsze sankcje”

Żadna z organizacji nie przyznała się do ataku, ale wersję zdarzeń zaczęli zmieniać również Rosjanie. Początkowo twierdzili oni, iż statek płynął pusty, a jego celem był Władywostok, jednak w trakcie śledztwa nie udało im się już ukryć, że na pokładzie miał zupełnie inny towar. Przewoził bowiem mobilne suwnice brakowe produkcji niemieckiej, Liebherr 420 o łącznej masie blisko 700 ton, a także luki reaktorowe, niezbędne do budowy nowych rosyjskich lodołamaczy. Zdaniem strony ukraińskiej, to jawny dowód na to, jak omijane są zachodnie sankcje.

„Rosja takich dźwigów nie produkuje, nie może ich ponownie kupić w Europie ze względu na sankcje, nie było gdzie ich szybko kupić, więc trzeba było je przewieźć z Europy na Daleki Wschód” – pisze Censor.net.

Zatonięcie statku Ursa Major jest drugą w tym miesiącu katastrofą w rosyjskiej flocie handlowej po tym, jak kilka dni wcześniej zatonął tankowiec, co doprowadziło do poważnego skażenia na Morzu Azowskim. I gdy Rosjanie z pewnością nie są zadowoleni z takiego przebiegu zdarzeń, strona ukraińska nie kryje radości i wyraża nadzieję, że od tej pory sytuacja Rosjan na światowych morzach ulegnie zmianie.

„Odtąd żaden rosyjski statek ani żaden ładunek na rosyjskich statkach nie będzie czuł się bezpieczny, gdziekolwiek na oceanach świata. To najskuteczniejsze sankcje wobec rosyjskiego handlu morskiego, jakie zastosowano na Federację Rosyjską od czasu inwazji na pełną skalę” – pisze Jurin Butusow, korespondent wojenny z portalu Censor.net.